Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2012, 19:32   #201
Daerian
 
Daerian's Avatar
 
Reputacja: 1 Daerian nie jest za bardzo znanyDaerian nie jest za bardzo znanyDaerian nie jest za bardzo znanyDaerian nie jest za bardzo znanyDaerian nie jest za bardzo znanyDaerian nie jest za bardzo znany
CHERAK, 18 Dzień Miesiąca Zstępującej Wody

Spokój wstał i przeciągnął się. Zapowiadał się pracowity dzień. Wbrew temu co wielu sądziło, nie był on przecież jedynie specjalistą od mordobicia...
To było jego miasto. Tutaj się wychował i znał jego ulice lepiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Czterdzieści lat i wojna mogły zmienić człowieka, ale dla miasta takiego jak Cherak było to jedynie mgnienie, nieistotna chwila... Zwłaszcza dla kogoś, kto odwiedzał to miasto od czasu do czasu. Coś było nie tak. Coś wisiało w powietrzu, niemalże fizycznie czuł napięcie, oczekiwanie. Inne niż to, jakie niosły wieści o zbliżającej się wojnie domowej. Anathemy widziane w okolicy miasta mogły zaś sugerować źródło tego napięcia. Być może Mistrz Deled pomimo swej paranoi nie mylił się aż tak bardzo...
Musiał zdobyć informacje i stworzyć, a raczej wykorzystać cudzą i na jej bazie utworzyć własną sieć informacyjną. W tym celu zaś należało odwiedzić starych znajomych. Najpierw natomiast należało udać się do świątyni, pomodlić się, pomedytować nad swym złym zachowaniem... i zgubić Jaskółkę i inne przydzielone mu ogony. Z westchnieniem ubrał się w stosunkowo proste szaty...

Pierwszym człowiekiem, jakiego odwiedził był niegdysiejszy uliczny zawadiaka Piącha, obecnie zaś Wielce Czcigodny Sensei Czwartego Stopnia Drogi Lotosu, Przebudzony Śmiertelnik władający czterema Stylami Korzenia Lotosu. Człowiek, który dla Spokoja skoczyłby w ogień, gdyż to jemu zawdzięczał oświecenie... i znajomość pierwszego z czterech styli. A poza tym najmował i szkolił wielu ochroniarzy, wikidajłów, wojowników, reketerów i innych specjalistów od tłuczenia i łamania kości. W skrócie - był kimś, od kogo można było wynająć po cichu dodatkowych ludzi wyszkolonych wcale nie gorzej niż mnisi Zakonu. Oraz ktoś, kto miał wejścia w niemalże każdej ważniejszej instytucji w mieście. Nawet do satrapy, który zeszłego dnia załatwił przez doradcę wynajem kilku strażników – jak z dumą przyznał się mnichowi. Spotkanie było owocne, a cena za ewentualne usługi niewielkiej grupy najemników znacznie niższa niż się spodziewał.

Drugim człowiekiem był starzejący się Dandys Sztylecik, znany z posiadania największych po Smokach rodu Cynis burdeli w Cheraku. W wieku lat siedemdziesięciu był już jedną nogą w grobie, ale na razie nadal żelazną ręką trzymał swe małe królestwo. Nie trzeba było mówić, że informacją raczej nie handlował, chyba że w wyjątkowych okolicznościach... a wobec Spokoja miał wiele długów.

Ostatnim ważnym osobnikiem odwiedzonym na razie był Samuel Ishakha, który w przeciwieństwie do pozostałych właśnie informacją handlował. I on także był mocno zaniepokojony sytuacją w mieście, a jego sieć wywiadowcza obejmująca między innymi służących z części mniej lub bardziej znamienitych rezydencji Cheraku, paru domów kupieckich czy zamtuzów mogła dostarczyć wielu informacji potrzebnych Spokojowi.

Poza tym, byli też znajomi, którzy nie wyszli na ludzi. Kilku drobnych włamywaczy, złodziejaszków i im podobnych także znało Spokoja, chociaż ich wiedza nie okazała się aż tak przydatna. I inne metody, o których wielu zapominało - do wieczora kilka dziecięcych gangów pracowało już dla Spokoja za odrobinę brzęczącej monety. Wielu nie doceniało, jak wiele informacji zbierały dzieci ulicy - w zasadzie wszyscy, którzy nie byli kiedyś jednym z nich. Spokój był. I wiedział, jak to odpowiednio rozwiązać.

Mistrz stanowczo postanowił wyjaśnić, co wzbudzało jego podświadomy niepokój w tym mieście.

„Anatema... Anatemę tłukli przecież na Północy! No, i Mistrz Deled czasami coś szeptał... Że jakaś go popsowała na południu” - wiadomości, do których doszedł Najbardziej Oświecony Mistrz nie były zbyt szczegółowe. Albo były aż zbyt szczegółowe – insynuujące, że żołdacy domu Enuma pochwycili jakąś istotę na środku miasta. Zapewnienia: i jedne, i drugie, wartość miały jednak minimalną.

Znacznie ciekawsze były informacje o sytuacji w mieście. Enumowie byli panami sytuacji, ale – na tyle, na ile mógł to ze szczątków zdań wywnioskować Spokój – nie kochano ich. Alienowali się. Parzyli się we własnym zakresie. Byli mniejsi od Feremów, a próbowali bardziej konsolidować władzę. Mieli wyspiarskie ambicje. Mieli – wreszcie – zaufanych pomocników, rekrutowanych spoza Cheraku.

Krótko mówiąc: Ród, który mocno zalazł za skórę reszcie metropolii.

A byli też tacy, którym się ten stan rzeczy nie podobał. Ot, Ferem Modina Arai, który – jakimś cudem – ciągle umykał straży miejskiej i grał na enumskim nosie. I zapewne iluś bardziej subtelnych dysydentów...

Nie były to informacje szczególnie interesujące Mistrza, jednak pod pewnymi względami ciekawe. Nadal jednak nie wyjaśniało to jego niepokoju. Coś wisiało w powietrzu, nos mu to mówił.
 
Daerian jest offline