“Gdy odejdą bogowie...”
Część I: Lód
Aronbor był niegdyś pięknym krajem. Jeszcze lat temu kilka, kwitł i rozwijał się, szczęśliwie odgrodzony od innych górami na wschodzie i południu, Zimnym Murem na północy a morzem na zachodzie. Prężna, oparta na handlu gospodarka, zamożna w pożywienie i specyficzne rudy, które wydobywano w licznych kopalniach, a także w niesamowite wyroby rzemieślników, radziła sobie doskonale, rosnąc w siłę i bogactwo. Zamknięte granice, a także wykorzystywanie większości ludności przez tych, którzy zdobyli najwięcej, szybko utworzyło specyficzną grupę. Bo trzeba wiedzieć, że choć była niezwykle droga, w Aronborze można było kupić rzecz niezwykłą: magię.
Wszystko wzięło się od olbrzymich kryształów, ponoć pochodzenia boskiego, które magazynowały i pochłaniały moc. Rozsiane po całym królestwie i kierowane przez gildię czarodziejów, tłumiły wszelkie przejawy naturalnej, zrodzonej z talentu magii, pochłaniały ją i co najważniejsze - magazynowały, umożliwiając jej wykorzystywanie przez innych. O to się także rozchodziło. Ściśle kontrolowany przepływ mocy można było bowiem... zakupić za odpowiednią cenę. Kwestią czasu było pojawienie się kogoś odpowiednio zachłannego i ambitnego, kto za pomocą politycznych gier, wojska i czystego złota kupił tyle, aby marzyć o staniu się jednym z bogów. Ten ktoś został zapamiętany jako król Salamander Chciwy, choć teraz jego imię wspomina niewielu, nawet w przekleństwach.
Bogowie potraktowali to bowiem jako obrazę i odwrócili się od mieszkańców Aronboru. Kryształy i drzemiąca w nich moc zgasły. Magia zanikła, a naturalne talenty prawie wymarły. Na modły kapłanów nie odpowiadał już nikt, a modlono się bardzo długo i żarliwie.
A potem nadeszła groza z północy.
Zimny Mur złamał się szybko, a następnie czarne, humanoidalne istoty z północy zalały cały kraj. Zwano ich Mrocznymi, Czarnymi i Żniwiarzami, ale nazwy nie były istotne. Były ich niezliczone ilości, pozbawieni pomocy, rozpieszczeni długim pokojem ludzie nie mieli z nimi szans. Nie minęło pół roku, gdy Aronbor ugiął się i znalazł całkowicie pod panowaniem nowych władców i ich cesarza. Większość ludzi została zabita lub zamieniona w niewolników. Sąsiedzi zza gór zadrżeli ze strachu, teraz żałując, że odmówili pomocy.
I nawet bogowie zdali sobie sprawę, że postąpili pochopnie zaburzając równowagę. Większość z nich była jednakże zbyt uparta i arogancka, aby się do tego przyznać.
Ale nie wszyscy.
Wciąż byli tacy, którzy wrogości, złu i nienawiści chcieli przeciwstawić miłość i honor.