Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2012, 11:41   #2
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Martha stawiała stopy ostrożnie, sprawdzając uważnie śnieg, po którym stąpała. Raki na butach znacznie zmniejszały jej ciężar, ale dziewczyna wiedziała, że lód w wyrąbanych niedawno przeręblach może być jeszcze zbyt cienki, aby ją utrzymać, zwłaszcza, gdy szybko przysypał go śnieg. Ciągle padający śnieg, trzeba dodać. Rudowłosa, opatulona w grube futra i z kapturem zasłaniającym niemal całą jej twarz, nie pamiętała już dnia, podczas którego świata nie zasłaniała biała mgiełka. Nie tu, na północy, na Zwiędłym Jeziorze, gdzie zima odpuszczała rzadko nawet przed pojawieniem się Mrocznych.
Natomiast gdy przybyli, świat zupełnie zapomniał co to wiosna.

Dziewczynie oszczędzono najgorszych widoków. Stary Harl zabrał ją kilka ładnych lat temu, przyjmując jak swoją i otaczając opieką zarówno ją samą, jak i talent, który w niej dostrzegł. Magia, powiadał. Przez jakiś czas nawet mu nie wierzyła, ale potem jej pokazał. Ostrożnie, tylko przy nim, aby kryształy nie odkryły tej małej cząstki. Dzięki niemu żyła.
I jedynie z daleka, z miejsca bliskiemu tego, w którym znajdowała się teraz, obserwowała dymy dogorywającego Searle, jedynego większego miasta w okolicy. Przynajmniej dawniej - obecnie wyłącznie wypalonej całkowicie ruiny. Martha nawet tam nie była, Czarni zbyt często wracali do takich miejsc, szukać ostatnich ludzi. I zamieniać ich w niewolników. Stary wiedział o tym zadziwiająco dużo, nigdy nie powiedział skąd.
A teraz, trzy dni temu, pochowała go.
I została jedynie z Duchem.

Wielki, śnieżnobiały wilkor biegał gdzieś w okolicy, jak zwykle niewidoczny nawet dla niej, chociaż wiedziała czego szukać. Harl zawsze potrafił się porozumiewać ze zwierzętami, ale gdy jego zabrakło, pozostał tylko on, jedyny z którym Martha nawiązała więź, nie rozumiejąc wciąż jej natury. Było to za mało, aby mogła samodzielnie trwać w tym miejscu. Potrzebowała innych, aby nie zwariować, nie zostać pochłoniętą przez biel zimy tego odludzia. Podejrzewała, że w tych czasach odludnych było znacznie więcej miejsc, wcześniej nawet zamieszkiwanych przez wielu. Na razie jednak potrzebowała pożywienia.
Znalazła wreszcie miejsce, którego szukała od jakiegoś czasu. Przykucnęła, odgarniając śnieg dłońmi w grubych rękawicach, aż w końcu dotarła do lodu. Wyjęła z przewieszonej przez plecy sakwy stalowy szpikulec i uderzyła kilka razy z całej siły, przebijając cienką warstwę. Kłęby pary wydobywały się z jej ust, gdy skończyła wyrąbywać przerębel w miejscu, w którym robiła to już wielokrotnie. Miała ich kilka i teraz bała się, że któreś w końcu zamarznie zbyt mocno. Bez pomocy Harla zrobienie dziury w grubym lodzie jeziora było prawie niemożliwe.

Zamrożona woda poddała się wreszcie, łamiąc się z cichym trzaskiem. Dziewczyna odruchowo poprawiła kosmyk rudych włosów, które wypadły jej spod kaptura po zbyt energicznych ruchach. Teraz za pomocą kolejnego narzędzia wyciągała bryły lodu, odrzucając je na bok. Stary zawsze powtarzał, żeby unikać kontaktu z wodą na wszelkie możliwe sposoby. Martha postanowiła, że będzie się go słuchała nawet po jego śmierci, wcześniej przecież nie mylił się w ogóle. Lub prawie w ogóle, ale nie miało to znaczenia. Miała własne możliwości, ale nie chciała ich używać, gdy nie musiała. Harl zapewniał ją, że kryształy umarły, ale strach był wciąż bardzo silny i żywy.
Przez te trzy dni nie zrobiła tego ani razu.
Ostrożnie założyła na haczyk niewielką przynętę i wsunęła do przerębla. Łowienie ryb stawało się coraz trudniejsze, niska temperatura zabijała ich pożywienie i w końcu zabijała też same ryby. Było ich jeszcze dużo, teraz gdy leżące nad Zwiędłym Jeziorem Searle przestało istnieć, nie miał kto wyniszczyć ich populacji zbyt gwałtownie. Te nieprzystosowane do wiecznej zimy niedługo zdechną, pozostałe mogą przetrwać. Martha nie miała zamiaru przebywać tu aż tak długo. Już teraz wariowała.

Zdążyła wyłowić trzy dość spore ryby, gdy do jej świadomości dotarły emocje Ducha. Po chwili poczuła także ten sam zapach co on, mdły, nieprzyjemny i intensywny. Zapach Czarnych, znała go już, wilkor napotykał ich co jakiś czas. Tym razem jednak i ona była poza schronieniem, narażona na wzrok tamtych. Szybko odnalazła zwierzę, teraz, gdy postanowiło podzielić się z nią tym co odkryło, było to już łatwe. Skraj lasu był niedaleko, ale ona była na zupełnie odsłoniętym jeziorze. Padła na śnieg, wkopując się w niego najgłębiej jak mogła. Biało-szare futra, które miała na sobie nie przyciągały uwagi, ale jeśli tamci mieli zamiar przejść gdzieś blisko...
 
Lady jest offline