Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2012, 11:15   #1
Lord Vedymin
 
Lord Vedymin's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Vedymin nie jest za bardzo znanyLord Vedymin nie jest za bardzo znany
Płomienie nad Ninidorem [Eoria/autorski/storytelling]

AKT I: Umarł król, Niech żyje król!

Nalland; marzec G.D.1398

Po alarmie odegranym przez trębacza z wieży zamkowej na Placu Królewskim zebrała się spora gawiedź. Straż miejska w całym Nalland była postawiona w stan pełnej gotowości.
- Król umarł. - Te słowa, wypowiedziane beznamiętnym głosem przez herolda stojącego w oknie Rezydencji Karlvissów rozniosły się z wiosennym wiatrem po całej Larvitanii i pobliskich krainach. Rządy w królestwie miał objąć zaledwie dziewięcioletni Laryk, syn Denethora. Oczywiście do czasu osiągnięcia wieku, w którym będzie zdolny do samodzielnego trzymania władzy w ręku, miał zapewniony protektorat Patriarchy.
Lud tłumnie zgromadzony pod zamkiem zaczął zgodnie odśpiewywać pieśń żałobną. Rozbrzmiały katedralne dzwony. Wszystkie ulice Nalland w niedługim czasie zapełniły się ludźmi. Przy oknach wkrótce powiewały mrowie czarnych chorągwi. Tego samego dnia trumnę z ciałem króla przeniesiono z procesją do archikatedry. Wielki Patriarcha ogłosił w kraju żałobę i na pogrzeb do Nalland poczęły zjeżdżać tłumy.

Goście odwiedzający stolicę oblegali liczne podmiejskie oberże, które pękały w szwach. Podnosiły się też pierwsze sceptyczne głosy co do nowego króla.
- Patrzajta chłopy, co to się dzieje w tym nędznym kraju! Bękart suzerenem. Jeszcze tego doczekamy, że wieprza na stolicy posadzą! - Jakiś czerwony jak burak pijak zaczął krzyczeć z zapałem i uderzać pięścią w stół, aż drzazgi się z niego sypały. Zaraz też podeszło do niego dwóch mężczyzn i zaczęli go okładać.
- Sam żeś wieprz i obszczymurek! - sypali w niego obelgami.

Jeszcze inni zaś szemrali, ale nie odważyli się nic głośno powiedzieć. Byli i tacy, którzy po długiej podróży rozkoszowali się tylko grzanym piwem i jadłem, nie słuchając, i nie przejmując się niczym. Do nich właśnie należał Sagryd. Jasnowłosy przybysz o północnych rysach wyróżniał się w tłumie, ale ludzie byli tak rozgorączkowani, że nikt nie zwracał na niego uwagi. Zresztą większość gości obracających się w karczmie stanowili teraz przyjezdni. Sagryd rozsiadł się więc przy jednej z ostatnich wolnych ław, ułożył toboły pod nogami i popijał grzaniec. Dość długo nikt się do niego nie odzywał. Usadowiony na przeciwko niego, sapiący grubas rozprawiał tylko na wszelkie możliwe tematy z siedzącym obok niego, bogato odzianym, wąsatym szlachcicem. Z rozmowy wędrowiec wywnioskował, że byli to dalecy krewni. Wąsaty szlachetka, gdy tylko dowiedział się o śmierci króla, przybył do stolicy, jak przystało na wiernego poddanego. Posiadał on niewielki majątek ziemski w Malvirze.

cdn.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Vedymin : 22-07-2012 o 20:10.
Lord Vedymin jest offline