Zgodnie z poleceniami Saula, nowi pracownicy Złotego Goblina przyglądali się Zincherowi i gościom czy aby przypadkiem ktoś z nich czegoś nie knuje. Jednak ani krasnolud ani dhampir nie zauważyli niczego podejrzanego. Zincher jeszcze przez chwilę pograł w kości i ghulettkę, a potem opuścił kasyno nie sprawiając żadnych kłopotów.
Różnie goście byli dość spokojni, zapewne mając w pamięci popisy Dona. Znalazło się oczywiście paru niezbyt przyjemnych pijaków czy desperatów, którzy nie umieli przegrywać, ale z nimi łatwo poradziła sobie ochrona. - Przepraszam pana. – usłyszał Dona głos dochodzący z lewej. Był to niski głos dziecka, nieco nieśmiały i strachliwy. - Pan Saul kazał to panu dać. Powiedział, że to „pomniejsza torba przechowania, może pomieścić 3 dowolne przedmioty do łącznej wagi 200 kg”. – wyrecytował nie zacinając się. Był bardzo podekscytowany i kiedy skończył szeroko się uśmiechnął i wręczył Donowi niewielką sakiewkę uszytą ze skóry dzika.
Wojownik przyglądał się jej chwilę i otworzył, odwiązując rzemień owinięty wokół otworu. Ku jego zdziwieniu otwór zaczął się rozszerzać i miał wrażenie, że coś w środku jakby zabłyszczało. Ostrożnie, delikatnie włożył rękę do środka. Poczuł tam coś o gładkim i owalnym jakby kształcie z szyjką wyrastającą w górę. Chwycił za szyjkę i wyciągnął. Nie był co prawda alchemikiem, ale od razu poznał z czym ma do czynienia. Niebiesko-zielony płyn we fiolce był mu bardzo dobrze znany – eliksir leczenia lekkich ran.
Dhampir uniósł głowę w poszukiwaniu chłopca aby mu podziękować, ale jego już tam nie było. Choć Don tego nie wiedział, chłopiec poszedł do Zagraka i wręczył mu również pomniejszą pojemną torbę recytując słowa Saula.
Kiedy Zagrak i Dona badali niezwykłe właściwości swoich magicznych toreb, podszedł do każdego z nich jeden z kucharzy. Dona przywitał nieco otyły mężczyzna o twarzy zniszczonej przez ospę, Zagraka chude diabelstwo o paskudnej bliźnie na policzku. Obaj byli bardzo poddenerwowani. -Szybko! Za mną! Stało się coś strasznego! Barman poszedł do magazynu a tam jakaś czerwona, wężowa bestia go zaatakowała! Musicie nam pomóc panie – każdy z nich powiedział niemal to samo, ale każdy mówił półszeptem – znali swój fach i wiedzieli, że nie powinni rozsiewać paniki.
Drzwi do magazynu były zamknięte kiedy dhampir i krasnolud tam przyszli. Obok, oparty o ścianę siedział Azakiir był blady a na dłoni miał ślad po ugryzieniu węża. -Cholerstwo ugryzło mnie… jest trujący… wąż..- i zemdlał. |