Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2012, 23:24   #4
Seram
 
Seram's Avatar
 
Reputacja: 1 Seram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputacjęSeram ma wspaniałą reputację

Hałas armat przygotowywanych do użycia. Podniesione głosy dobiegające z ładowni. Krzyk, ogłuszający huk, więcej krzyków. Odgłos pękającego drewna, ryk napierającej wody. Znów krzyki, przekleństwa, błagania, kakofonia dźwięków. Desperacki bieg w kierunku górnego pokładu, byle szybciej, byle wyżej. Za późno! Nadciągająca zewsząd woda dociera do niego i następuje moment nienaturalnej ciszy i spokoju.

Moment ten mija jednak równie szybko, jak nadciąga. Zaczyna się desperacka walka o życie. Wyżej! Wyżej! Byle na powierzchnię! Wokół pełno resztek statku. Udało się! Na moment... ledwie by zaczerpnąć kolejny oddech, zaraz potem kolejna fala zalewa go i wciąga pod powierzchnię, głębiej, głębiej. Prosto na niego wpada kawałek deski będącej jeszcze przed chwilą częścią statku. Ciemność.

***

Na twarzy czuje gorące promienie słońca. Stoi na dachu jakiegoś domu, otoczony rówieśnikami, podobnymi mu rzezimieszkami i złodziejami. Krzyczy, inni również, ale nie potrafi rozróżnić słów. Ale wie, że kłócą się o podział łupów. Udało im się dziś sporo ukraść, ale nie potrafią dogadać się w kwestii podziału. Popycha stojącego przed nim obdartusa, inny próbuje go uderzyć. Ale on się uchyla, wyciąga sztylet i dźga tamtego. Krzyk, oni też sięgają po broń. Chcą walczyć, ale ktoś ich rozdziela. Znów krzyki, dźgnięty nożem pechowiec słania się na ziemi. Reszta wciąż się kłóci. On ma dość, teraz już sam próbuje powstrzymać dalszą awanturę. Otwiera usta...

***

Woda wypełnia mu usta, pozbawiając go resztek powietrza. Czuje, że się topi. Desperacko macha rękami, próbując wydostać się na powierzchnię. W końcu się udaje, wypluwa wodę, krztusi się, nabiera oddechu. Płuca wydają się płonąć, ale na powrót wypełnia je powietrze. Wokół słyszy ryk wody, wszędzie wokół siebie widzi resztki statku i tego, co znajdowało się na pokładzie. Gdzieniegdzie widać pływające ciała, Czy ktoś poza nim przeżył? Nie wie, ale czuje, że opada z sił. Woda jest taka zimna, wręcz lodowata. Czuje, jak jego ciało sztywnieje i znów zanurza się pod powierzchnię. Próbuje jak najdłużej utrzymać powietrze, ale w końcu otwiera usta, które momentalnie wypełniają się wodą. Dławi się, krztusi... znów ciemność.

***

Czy to jedna z uliczek portu Skaug, jego rodzinnego miasta? Chyba tak... ale nie ma czasu, by się rozejrzeć. Musi biec! Za nim pędzą dwie postacie, krzyczą, klną. Na niego? Chyba tak. Głosy są niewyraźne, tak jak i cała okolica. Czy to sen?

W rękach kurczowo ściska ukradzioną paczkę. Biec, szybciej! Bierze ostry zakręt, wpada w boczną alejkę. Potyka się, upada. Zaraz potem przygniata go jakiś ciężar, nad uchem słyszy krzyk. Nie potrafi rozróżnić słów, ale domyśla się, że to tylko więcej przekleństw. Szamocze się, próbuje wstać, zrzucić napastnika, biec dalej. Nie udaje się, napastnik przygniata go jeszcze bardziej, wciska jego twarz w piach alejki. On wciąż próbuje walczyć, ale coraz bardziej opada z sił, dławi się. Wszystko staje się coraz bardziej niewyraźne...

***


Niczym miliony wbitych szpilek, całe jego ciało ogarnął ból. Oddychać! Oddychać! Ta jedna myśl pochłonęła go całkowicie. Krztusząc się, plując wokół wymieszaną z piachem wodą, Szczur poczuł jak jego płuca na powrót wypełniają się życiodajnym powietrzem. Utonął? Nie, chyba nie. Wtedy już by nic nie czuł, prawda? Nie był już też w morzu, pod sobą miał solidny grunt. Powoli spróbował oprzeć się na rękach i podciągnąć do góry. Skrzywił się, gdy w całym ciele poczuł przeszywający ból, ale w końcu mu się udało. Wciąż się krztusząc, przesunął się i niepewnie stanął na samych nogach, rozglądając się po okolicy.

- Gdzie my do cholery są? - mruknął ni to do siebie, ni do innych. W oddali dostrzegł uciekające gadziny i odruchowo sięgnął do pasa. Nie ma!

- O kuwa, ni ma noży...!
- odkrywczo oznajmił światu, po czym jakby zawstydzony własnym stwierdzeniem, pociągnął nosem i rozejrzał się ponownie. Widok otaczających go ciał najwyraźniej o czymś niezbyt jasno jeszcze myślącemu chłopakowi przypomniał, bo zaczął się sobie dokładnie przyglądać. Poruszył kontrolnie jedną ręką, potem drugą, pomachał nogami. Na całym ciele pełno miał zadrapań, ale chyba był cały. Z pewnym zdziwieniem zauważył, że wciąż ma na sobie zarzucony jeszcze na pokładzie koc, jego ubranie również wydawało się byc ogólnie w jednym kawałku.

- Dzięki niech bydą suczej królowej - wymamrotał odruchowo, po czym ruszył w stronę złorzeczącego pod adresem małych bestyjek kapłana.
 

Ostatnio edytowane przez Seram : 21-08-2012 o 01:04.
Seram jest offline