Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2012, 22:47   #32
zabawowy sigmund
 
zabawowy sigmund's Avatar
 
Reputacja: 1 zabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłość
Zack szedł i trawił. Natłok informacji, nowości... bolesnych niespodzianek wydawał mu się przytłaczający jeszcze w białej sali.
Teraz było conajmniej nie lepiej.

Nie można powiedzieć, żeby nie miał on jako takiej wprawy w oglądaniu i doświadczaniu rzeczy nierealnych, ale to biło wszystko, swoją pokrętnością , prawdziwością i co najgorsze - bezpośrednim, realnym zagrożeniem.
Byli sterowani, obserwowani w środku pokręconego, jak kiszki biblijnego wieloryba, wrogim statku. Orbitowali na planecie "x-bo i tak nie dożyjesz, by o tym opowiedzieć" i w zasadzie Zack nie był świadom, co miałby zrobić, gdzie skierować kroki... jaki cel obrać.

Bo jaki? Praca wyznaczona im przez "obcych" była conajmniej bezterminowa z rozwiązaniem umowy najwyraźniej letalnym.
Ucieczka? Gdzie? Na, przyjazną czerwoną planetkę?
Powrót na ziemię? Najpierw musiałby nauczyć się sterować statkiem, którego hobby jest wypruwanie ludziom kiszek...
A może godna śmierć? Cóż śmierć tej obeznanej miejscowej z igiełką w ręce nie wyglądała jakoś szczególnie godnie, ale zdawała się być w miarę szybka i bezbolesna... w USA taka właśnie uznawana jest za humanitarną.

Dość! Do głowy Zacka doszło opóźnione oświecenie.
Przeżyć! Tak. Potrzebował czasu, a żeby go zyskać musiał żyć!
O to chodziło. Póki co... do następnego pomysłu.
Ruszył korytarzem, skracając dystans względem grupy.


Zbliżył się do czarnego i chwycił go za ramię dziwnie uspokajająco. Jego dotyk był pewny, solidny... John mógł tego nie wiedzieć, ale trzymając innych Jack sam stawał się pewniejszy. Robił coś, co umiał robić.
Zbliżył się do niego spokojnie, wchodząc w jego pole widzenia. Spojrzał z badawczą troską w jego oczy.

-Nic ci nie jest? Możesz usiąść.
"I tak nie ma zbytnio gdzie iść"- ten wtręt Zack sobie podarował z względów czysto profesjonalnych.
 
zabawowy sigmund jest offline