Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2012, 21:14   #25
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Nim wyszła zdołała usłyszeć ostatnie słowa łowcy. Sprawiły, że na chwilę zamarła z dłonią wyciągniętą w stronę drzwi. Zapomnieć... Słowo to rozbrzmiewało w jej głowie echem minionych dni. Zapomnieć... Gdyby to było takie proste. Jednak nie było i nigdy nie będzie. Niektóre rany sięgają zbyt głęboko. Pamięć niektórych sięga zbyt daleko. Ból straty staje się wiernym towarzyszem. Wiedziała, że słowa łowcy nie mogły jej dotyczyć. Nie w sensie, w którym dla niej zabrzmiały. Czyżby podjął właśnie kolejną próbę powstrzymania jej przed udaniem się do chaty czarownicy? Dlaczego? Odwróciła się by po raz ostatni spojrzeć w jego stronę, po czym opuściła świątynię obciążona kolejnymi pytaniami.

Wbrew swym zamierzeniom nie od razu skupiła się na znalezieniu miejsca spoczynku. Pogrążona w myślach wędrowała splątaną siecią uliczek odradzającego się miasta. Nikt jej nie zaczepił. Ludzie zdawali się wręcz schodzić jej z drogi. Słyszała ich śmiech milknący gdy ją dostrzegali. Słyszała szepty. Widziała rzucane w jej kierunku spojrzenia. Wiedziała co widzą. Czarne włosy rozwiewał jej lekki wiatr, który jak ona wybrał się na spacer. Poły peleryny poruszały się unoszone jego podmuchami. Na jej ustach nie gościł uśmiech, w srebrnych oczach ciężko było się dopatrzyć ciepła. Pogrążona w bólu, otoczona przez smutek, obojętna na wszystko i wszystkich. Niczym zimna, bezksiężycowa noc. Noc, w której czai się śmierć.

Spacer zakończyła za progiem “Beczki złota”. Z wnętrza nie dobiegały jej odgłosy walki, co już samo w sobie przemawiało na korzyść tej karczmy. Z okien wylewała się złocista poświata zapraszając do środka, obiecując ciepłą strawę i wygodne łoże. Czegóż więcej chcieć mógł zdrożony wędrowiec? Mimo iż Seara mogła znaleźć więcej niż jedną takową rzecz, uznała że to na co natrafiła będzie musiało wystarczyć.
Wnętrze karczmy przedstawiało typowy dla takich przybytków obraz. Szynk zajmował niemal całą długość ściany naprzeciw drzwi. Po lewej stronie były schody prowadzące na pierwsze piętro, po prawej drzwi. Sala, w której się znalazła była dość duża, zapełniona stolikami, stołkami i ławami. Klienteli, o dziwo, było dość niewiele co bez wątpienia spowodowane było obecnością łowcy czarownic. Wszak nikt nie chciał przypadkiem zwrócić na siebie jego uwagi. Nikt poza nią... Przez chwilę rozważała możliwość odwrócenia się i opuszczenia tego miejsca. Wszak w mieście karczm nie brakowało. Czy jednak nie byłoby to oznaką tchórzostwa lub co gorsze, nie dałoby mu dodatkowych powodów by podejrzewać ją o złe zamiary? Nie chciała mieć z nim kłopotów, a przynajmniej nie chciała ich więcej niż już miała. Zrezygnowała więc i zamówiwszy wpierw strawę i pokój, ruszyła w jego stronę. W ostatniej chwili zmieniła jednak zdanie i zamiast zająć miejsce naprzeciw łowcy, usiadła przy stole sąsiadującym z tym, który on zajmował. Ostrożnie oparła łuk o ścianę, a następnie odpięła zapinkę peleryny i zdjąwszy ją ułożyła obok siebie na ławie. Jej ruchy nie należały do szybkich. Wręcz przeciwnie, zupełnie jak u człowieka który napotkał na swej drodze żmiję i nie chce jej niepotrzebnie prowokować zbyt gwałtownym zachowaniem. Spojrzenie, które rzuciła w stronę łowcy jasno wskazywało na to kogo w gronie zebranych za takową żmiję uważa. Skinęła lekko głową w niemym powitaniu.
Inkwizytor również odpowiedział bez słów. Skłonił się niezbyt nisko. Wrócił do swojego posiłku, a następnie przyglądał się niedyskretnie elfce. Gdy sięgała po posiłek oczy Eryka nie odrywały się od jej rąk, gdy ona zerkała na karczmarza, on również kierował wzrok na oberżystę. Osoba Seary nie trafiła w jego gust. Czuł do niej ponadprzeciętną nieufność.
Zachowanie łowcy niezmiernie ją drażniło. Wiedziała, że nie zrobiła nic by złagodzić jego nieufność jednak, w jej mniemaniu, nie uczyniła również niczego by takową wzbudzić. Ludzie... Ze wszystkich ras najbardziej podatni na działania chaosu, jednocześnie zaś najszybsi by dostrzec go w każdym tylko nie w sobie. Jak śmiał ją podejrzewać?! Gniew zapłonął w niej silniej niż kiedykolwiek. Odsunęła od siebie niedokończony posiłek czując, że nie jest w stanie przełknąć ani kęsa więcej. Dlaczego tak bardzo zależało jej na jego opinii? Nie powinno jej zależeć... Ludzie...
Opanowała się z trudem, zdjęła dłoń z rękojeści miecza. Brakowało jej uspokajającej obecności Erefora. Im szybciej zatem opuści to miasto tym lepiej dla niej i dla tych, którzy staną na jej drodze. Wstała powoli, niczym ktoś kto dźwiga na swych barkach zbyt duży ciężar. Sięgnęła po pelerynę i łuk, po czym bez słowa oddaliła się w stronę schodów.
Katem oka Seara mogła dostrzec jak Eryk podpierający się obecnie na łokciach uderza palcami o jego płytowe rękawice. Uśmiechnął się nieco i przymrużył oczy. Cały czas jego wzrok spoczywał na elfce. Niestety nie tak jak to w przypadku większości mężczyzn na jej tyłku, a raczej na dłoniach i głowie. Uznał się za zwycięzce w tym krótkim pojedynku na opanowanie?
Jego zachowanie nawet w najmniejszym stopniu nie ułatwiło jej uspokojenia gniewu. Nie był on jednak skierowany w całości na niego. Całkiem duża jego część skupiła się bowiem na niej samej. Gdzież bowiem podziało się to opanowanie, które z takim trudem ćwiczyła przez te lata? To nie była ona, cóż zatem się z nią działo. Zrzucenie wszystkiego na zmęczenie wydało się wybiegiem co najmniej tchórzowskim. Podobnie oskarżanie dziewczyny, która tego południa spłonęła, a której wina wciąż budziła w Searze wątpliwości.
Pokój, który wynajęła bardziej przypominał schowek na miotły. Wąskie łóżko zajmowało niemal całą jego powierzchnię, a dzielić się wszak musiało z szafą, którą ktoś uparcie postanowił wcisnąć w tą ograniczoną przestrzeń. Jedynym pocieszeniem było okno, które po otworzeniu wpuściło do dusznego wnętrza nieco świeżego powietrza. Seara przez chwilę stała i chłonęła lekki powiew niosący ze sobą ledwo wyczuwalną woń lasu. Powinna być teraz tam, wśród drzew, w domu. Dusiła się w czterech ścianach pokoju, zupełnie jakby ktoś nałożył jej na szyję pętle i mocno zacisnął.
Ciało domagało się odpoczynku po dniach spędzonych na niemal ciągłej podróży. Kiedy ostatnio spała więcej niż chwilę? Sen nie dawał ukojenia, wręcz przeciwnie. Odrzuciła go więc, przekonała samą siebie że go nie potrzebuje. Najwyraźniej jednak popełniła błąd, o czym świadczyć mógł chociażby ten dzień.
Leżąc na łóżku i wsłuchując się w odgłosy dobiegające z karczmy i te, które wpadały do pokoju przez otwarte okno, próbowała na spokojnie przemyśleć to, co wydarzyło się od chwili gdy znalazła się na miejscu egzekucji.

Ranek powitała w nieco lepszym humorze, o ile można o takowym mówić w jej przypadku. Z ulgą opuściła pokój, a następnie posiliwszy się nieco ruszyła w drogę ku chacie młodej czarownicy. Jak się okazało nie była jedyną osobą, która na takowy pomysł wpadła i postanowiła narazić się łowcy czarownic.

cdn...
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline