Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2012, 21:45   #26
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdy okazało się, że oboje skręcili w dróżkę prowadzącą do chaty czarownicy, elfka zwolniła nieco, a następnie całkiem się zatrzymała. Odrzuciwszy kaptur zmierzyła mężczyznę czujnym spojrzeniem, jednak nie sięgnęła po broń ani się nie odezwała. Stojąc spokojnie czekała na jego słowa, jeżeli takowe paść miały, lub na to że pójdzie przodem. Nie miała zamiaru mieć za plecami nieznanego sobie wojownika podróżującego do domu kobiety oskarżonej i spalonej za czary.
Aldric obrzucił elfkę uważnym spojrzeniem. Miał wrażenie, że widzieli się w miasteczku poprzedniego dnia, ale nie miał pojęcia, że ona również wybrała się na poranny spacer.
- Miłego dnia - powiedział. - Aldric - przedstawił się. - Spacer dla zdrowia? - spytał z lekkim uśmiechem.
Skinęła mu głową na powitanie jednak nie zrewanżowała się podaniem imienia.
- Życie ci niemiłe, żeś wybrał tę samą drogę? - zapytała, a w jej głosie dało się wyłapać nutkę rozbawienia. - Wszak łowca tylko czeka na kolejnych chętnych do zabawy z ogniem.
Pierwsze słowa zabrzmiały niczym groźba, lecz ciąg dalszy wypowiedzi, tudzież ton głosu, w jakim padła, nie potwierdził pierwszego odczucia.
- Skoro łowca nie spalił chaty, to zapewne miał w tym jakieś plany - powiedział. - Być może jego oczy i uszy pilnie śledzą tych, co chcą odwiedzić chatę czarownicy, wiedźmy, czy jak tam nazwiesz Elisę, tudzież w jakim celu to robią.
Jakoś nie wydawał się zbytnio zaniepokojony tą wizją. Może miał czyste sumienie, a może co innego tkwiło u podstaw jego postępowania.
- Może nie chciał zbytniego zainteresowania tym miejscem wzbudzać - wskazała w stronę, w którą oboje zmierzali. - Spalenie chaty wzbudziłoby tylko dodatkowe domysłu, których to miasto nie potrzebuje przed tak wielką chwilą - dodała z kpiną w głosie.
- Odniosłem wrażenie - stwierdził Aldric - że przed przybyciem łowcy pies z kulawą nogą nie interesował się ani Elisą, ani jej działalnością, ani też jej chatą. A dosyć się narobiło zainteresowania podczas palenia.
- O którym nakazał zapomnieć, nim dzień dobiegł końca - wtrąciła, a na jej twarzy odmalował się gniew. - Może biedna dowiedziała się czegoś czego wiedzieć nie powinna? - zapytała po chwili, ponownie przywdziewając maskę obojętności.
- Wystarczyłoby przypiec pięty temu, kto zeznawał przeciwko niej - powiedział - a prawda wyszłaby na jaw. Ale nie możemy tego zrobić.
- Tylko tak długo jak długo nie będziemy wiedzieć kim on lub ona jest - dodała od siebie.
- To może być dość trudne, zdobycie tej informacji - odparł. - Nie sądzę, by łowca zaczął mleć ozorem. Może za to ten, co się przyczynił do jej wysłania na stos zechce się pochwalić swoim czynem. W końcu wykrycie takiej chaośnicy to rzecz warta pochwalenia się. Wszak idzie za tym sława i chwała. A może i darmowe piwo. Może wystarczy dobrze nasłuchiwać.
- Jeżeli jest głupcem to tak uczyni - zgodziła się ze swym rozmówcą. - Czy jednak zostanie nam dane dość czasu by usłyszeć owe przechwałki? - Delikatny ruch ramion wskazywał, że elfka nie wierzy w taką możliwość.
- Pożyjemy, zobaczymy - powiedział. - Poza tym... i tak zawsze pozostaje nam łowca, jako ewentualne źródło informacji. A nuż natchnie go coś i podzieli się wiedzą. - W głosie mówiącego zabrzmiała ironia.
- Być może nie będzie miał innego wyboru - odparła. Mimo iż głos jej zachował swą obojętność to nie dało się nie zauważyć groźby kryjącej się za słowami. - Chodźmy w takim razie. Wkrótce wszystko się wyjaśni.
Czyżby wojownicza elfka miała zamiar dopaść łowcę czarownic w jakimś ciemnym kącie i wydusić zeznania? A może użyć swego uroku osobistego? Sądząc z tonu wypowiedzi chodziło jej raczej o to pierwsze. Ale to już nie był problem Aldrica. Ani też jego sprawa.

W dalszą drogę ruszyli zatem w milczeniu co bynajmniej nie przeszkadzało elfce. Mniej więcej w połowie odległości dzielącej ich od chaty czarownicy Seara przystanęła na chwilę wyraźnie nasłuchując odgłosów otaczającego ich lasu. Fakt, że przy tej okazji wyjęła strzałę z kołczana i nałożyła ją na cięciwę łuku, pozwalał przypuszczać że nie chodziło tutaj o ćwierkanie ptaków.
Jeśli Aldric okazał zdziwienie to najwyżej tym, że elfka zrobiła to tak późno. Mało kto chadzał do lasu z bronią niegotową do strzału. On sam miał kuszę naładowaną niemal od chwili, gdy opuścił tereny miasta.
- Coś ciekawego? - Zadając pytanie Aldric rozejrzał się dokoła. Pytanie było zadane raczej obojętnie. Może po prostu elfka zmądrzała, albo i wzięła z niego dobry przykład.
- Niekoniecznie - odparła ruszając dalej. Najwyraźniej nie miała ochoty informować człowieka o tym, co wzbudziło jej niepokój. Resztę drogi pokonała jednak nie luzując cięciwy.

Na widok zwierzoludzi Aldric nawet się nie zastanawiał. Uniósł kuszę i strzelił do największego zwierzoczłeka, wyglądającego na przywódcę pozostałych.
W ślad za bełtem pomknęła strzała wypuszczona przez elfkę. Szybko jednak stało się oczywiste, że strzelanie do zgromadzonych przy kamieniu zwierzoludzi mija się z celem i to dosłownie. Zarówno bowiem bełt jak i strzała odbiły się od niewidocznej bariery i zagłębiły w pniu pobliskiego drzewa. Seara nałożyła kolejną strzałę jednak nie posłała jej w ślad pierwszej. Na jej twarzy odmalował się wyraz zaskoczenia, który jednak dość szybko zamienił się w zwyczajową dla niej obojętność.
- No to mamy problem - stwierdziła.
Aldric zaklął pod nosem. Nie spodziewał się takiej niespodzianki. Ba, nigdy nawet nie słyszał o czymś takim.
- Prędzej czy później stamtąd wyjdą. Albo umrą z głodu - stwierdził, ponownie ładując kuszę.
- Pytanie tylko co wyjdzie wraz z nimi. - Nie dało się ukryć, że elfia wojowniczka z optymizmem podchodzi do życia. Nim jednak zdołała dodać coś jeszcze od strony drogi, którą chwilę wcześniej pokonali, rozległ się odgłos kroków. Bardzo szybkich kroków. W stronę obelisku popędził jakiś człowiek. Wrzeszczał jak opętany i wymachiwał trzymanym w dłoni morgensternem.
- Głupiec - dał się słyszeć uprzejmy komentarz elfki, która postąpiła parę kroków w tył.
 
Kerm jest offline