Po dłuższej chwili zza drzwi rozległo się głuche uderzenie, a następnie kilka słów w khazalidzie, wypowiedzianych takim tonem, iż nawet ich nie znając wiadomo było o co chodzi. W końcu drzwi się otworzyły, i wyjrzał zza nich blondwłosy krasnolud. Brodę i włosy miał nieźle potargane, no i odziany był wygniecione i nieco poplamione ubranie, lecz poza tym nie było widać po nim skutków wczorajszego pijaństwa. - Czeeeego? - Zapytał, ziewając przy tym rozdzierająco, nawet nie spojrzawszy kto zacz. - Wiedziałem, że krasnoludy mają krótką pamięć, ale nie sądziłem, że aż tak - wczorajsza sympatia do krasnala powoli wyciekała z Edmudusa. Ten na te słowa przetarł oczy i przytomniej spojrzał na gościa. - A, to ty. - Podrapał się po głowie, najwyraźniej się nad czymś namyślając. - Edmund, tak? - Górnik zaczynał sobie powoli kojarzyć fakty. - Ten, no... A ja taki nieuczesany i w ogóle... W jakiej sprawie żeś przyszedł, przyjacielu? - Podczas gdy ty zbijałeś bąki zdążyłem się już co nieco dowiedziec o kopalni. Kopalnię kojarzysz? - Szlachcic zaczął dowcipkować, wracał mu humor. Może TEN krasnal nie był aż taki zły... - Kojarzę. - Blondynowi aż się oczy zaświeciły gdy przypomniał sobie kopalni. Złoto, złoto, złoto! - I co z nią? - Zapytał, pozornie “od niechcenia”. Tak naprawdę był bardzo zainteresowany, czego nie udało mu się zbytnio ukryć. - Pójdź zatem do kowala, Herr Rodger Kirch się zowie. Jako jedyny katastrofę w kopalni przeżył. Pociągnij go za język, byle nie za mocno - zaśmiał się Edmundus. - Postaram się go nie urwać... - Krasnolud kontynuował żart. - A ty, co w ten czas będziesz robił? - Pójdę do swojego informatora, po południu spotkamy się w karczmie i wymienimy to czego się dowiedzieliśmy. Jak ci się uda to jeszcze z inżynierami krasnoludzkimi trzeba się rozmówić, podobno oni też kopalnie chcą badać. A w karczmie wieczorem jakąś większą kompanię może się zebrać uda. - Dobra. Więc widzim się tutaj, po południu. - Powtórzył, coby zapamiętać. - I nie zapomnij się uczesać - zaśmiał się szlachcic i klepnął krasnala przyjacielsko w potężne bary. - Taaa... - burknął ten w odpowiedzi. - Wpierw to ja się odlać muszę i się cosik napić. - Bywaj - Edmundus pożegnał krasnoluda ze śmiechem. “Jakiś dziwny ten krasnolud. Taki... Normalny! |