Nie dostrzegłszy odpowiedzialnego za śmierć Taliany, postanowił posłuchać krzyków Gislana. Coś mu tu śmierdziało. I śmierdziało bardziej niż oni, chłopi, czy nawet gobliny. Te strzały... W ciele Corvina, w ciele elfki, to nie goblińskie dzieło. Chociaż patrząc na poruszającą się formację zielonoskórych coraz bardziej tracił tą pewność.
Teraz jednak nie miał czasu, by się nad tym rozwodzić. Podszedł do jednego z chłopów. - Targaj materiał na równe kawałki i owiń nim kilka grotów - wydał komendę. Po czym sam zaczął to samo robić. Gdy strzały były gotowe podbiegł, by zamoczyć je w nafcie i wrócił na miejsce z którego będzie strzelał.
Założył strzełę na cięciwę. - Na mój znak podpalaj! Później kolejne! - Początkowo miał zamiar celować w zalany teren. Gdy uda mu się go podpalić ognistymi strzałami, będzie szył w tych, którzy jeszcze nie płoną. |