Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2012, 21:30   #1
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] W ramionach papy Nurgla



Ścieżka Czempiona – W ramionach papy Nurgla


Rozdział I: Wspaniała wolność





Leidendorf, wiosna roku 2520

Światło zachodzącego słońca odbijało się od pancerza strażnika, który jak wielu innych spacerował po szczycie muru, który otaczał Leidendorf. Zbrojni nie byli ciężko opancerzeni, tylko nieliczni wyżej postawieni mieli na sobie srebrzyste napierśniki, kupione za pieniądze z żołdu, bądź podarowane przez kochającego ojczulka. Większość z tych skurczybyków, trafiała na "przeklęty mur" jak sami o tym mówili, za karę. Niesubordynacja, dziwki, konszachty z przemytnikami. Ci najbardziej głupi woleli ryzykować zdrowiem i życiem byle tylko nie stracić dobrej posady jaką była służba. Taki strażnik spędzał na murze rok, czy dwa i wracał do regularnej służby w armii lokalnego hrabiego. Większość z nich uzbrojona była w kuszy, niektórzy łuki. Mało który miał przy sobie broń do walki wręcz. Nie była potrzebna. Gdy któryś z chorych, postradał zmysły i podchodził za blisko jedynej bramy zwyczajnie go zestrzeliwali z muru. Nikt nie cackał się z grabieniem zwłok. Do pozostałych mieszkańców Leidendorfu należał obowiązek palenia zwłok, o ile nie chcieli przekraczać trupów leżących na środku uliczek między drewnianymi chatami.

Drzwi do domostwa Henkego zatrząsły się energicznie, gdy ktoś od ulicy zapukał trzy razy. Znał doskonale ten znak. Śmierć jednego z mieszkańców mieściny. Uważany za duchowego przywódcę Henke zawsze był informowany, gdy któryś z jego znajomych w końcu umierał na męczącą go chorobę.
-Panie Henke, otwórz.- usłyszał głos młodego Bernarda. Chłopak miał ledwie czternaście wiosen. Trafił do Leidendorfu wraz z chorymi rodzicami, gdy miał ledwie cztery lata. Był słabowity i cherlawy, lecz żadna z chorób jeszcze go nie zabiła, czego nie można było powiedzieć o jego rodzicach, którzy zmarli jakiś czas temu na zieloną ospę.
-To Kacper panie Henke. Kacper zmarł.- rzekł gdy Henke otwarł mu drzwi do domu. Młodzieniec wszedł jak do siebie. Wszak był częścią społeczności, którą Henke się opiekował na swój specyficzny sposób. Kacper wymiotywał żółcią od wielu dni. Pokarmu nie przyjmował od tygodnia. W południe zaś odszedł w objęcia Nurgle'a, gdyż podobnie jak wielu innych mieszkańców mieściny nie wierzył w dobrodziejstwo Morra.

Henke założył płaszcz, gdyż wiatr choć wiosenny przynosił jeszcze sporo chłodu z północy. Razem z dzieciakiem udali się do domu Kacpra. Bernard już dawno uodpornił się na widok ciał i efektów wielu chorób. Nawet nie zakrył twarzy, gdy wraz z Henkem weszli do wielkiej izby, gdzie w swym łóżku leżał trup. Powykręcany z bólu niemiłosiernie. Najwyraźniej niezwykle cierpiał przed zgonem. Twarz jego, jak i reszta ciała były blade jak piekarz zaraz po pracy. Kacper wyszedł. Zawsze to robił, nim Henke pobłogosławił ciało zmarłego w imię Pana Much. Smród w izbie był okropny, lecz nie dla przeciętnego mieszkańca Leidendorfu.
Geschwur podszedł do zasłoniętego poszarzałą od lat zasłonką okna i wyjrzał przez nie. Często spoglądał na strażników. Chciał wiedzieć o nich jak najwięcej. Każda informacja, która pomogłaby mu się wydostać z tego przeklętego więzienia była na wagę złota.
-Mmmmm...- Henke zdębiał na sekundę, gdy usłyszał cichy pomruk za plecami. Gdy się odwrócił nie dostrzegł nic, co mogłoby taki dźwięk wydawać.

Kacper jak leżał bez tchu od samego początku, tak nie zmieniło się nic do tej chwili.
-Mmmm...- Geschwur znów usłyszał cichy pomruk i ze zdziwieniem podszedł do trupa. Pulsu nie sposób było wyczuć ni to na karku, ni na nadgarstku. Trup jak się patrzy.
-Czasu niewiele zostało...- sługa Nurgle'a zmarszczył czoło słysząc wyraźne słowa wydobywające się z ust nieboszczyka. Co dziwniejsze, te usta nawet nie drgnęły, zupełnie jakby głos płynął prosto z piersi Kacpra.
-Wiedzą... Wiedzą o naszej społeczności... Będą tu niebawem... Będą by spalić Leidendorf raz na zawszę...- Henke ze zdziwieniem słuchał słów, które wydobywały sie z piersi trupa. Chciał coś powiedzieć, lecz nim się na to zdobył znów usłyszał głos.
-Nic nie mów, słuchaj...- syknął nieboszczyk -Trzech inkwizytorów... Już są w drodze... Bądź gotów...- kontynuował cicho -Czas prób i wyżeczeń... Przed zachodem... Swój wskazujący palec... Wystaw przed drzwi chaty... Nie lękaj się... A niebawem zobaczysz, czym jest wolność...-

Henke wysłuchał słów płynących z truposza. Po raz kolejny chciał coś powiedzieć, miał wiele pytań i wątpliwości, jednak nim zebrał się w sobie z ust nieboszczyka wypełzła cała garść wijących się, żółtych jak febra glist, spuchniętych tak jakby od dawna zżerały ciało nieszczęśnika od środka. Robale rozlazły się po twarzy swego nosiciela. Sługa Nurgle'a miał w głowie ogromną pustkę. Nie wiedział, czy głos który słyszał był omamem, czy to jaka choroba w końcu nie odciska na nim swego piętna, a może po prostu był to znak. Znak od samego Nurgle'a? Lecz z drugiej strony, dlaczego miałby nim być? Przecież był zwykłym wyznawcą, jakich wielu...

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline