Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2012, 20:44   #1
hardgame
 
hardgame's Avatar
 
Reputacja: 1 hardgame nie jest za bardzo znanyhardgame nie jest za bardzo znany
[WFRP ed 1 +18] Złe złego początki.

Kaftan sługi wciąż uwierał Wronę. Chociaż to już prawie miesiąc odkąd musiał go nosić nie przywykł. Tak samo jak do roli, jaką mu wyszukał stary Heinrich, ale nie narzekał. Przynajmniej nie dyndał. Szybko zebrał puste karafki sprzed podchmielonych kupców przybyłych do miasta i słuchał, stawiając w ich miejsca zmienniczki napełnione nie najgorszym winem serwowanym w „Złotej Podkowie”. Słuchał licząc, że uda mu się wychwycić coś, co chłopakom pomoże zarobić trochę grosza a jemu szef załatwi jakąś inną rolę. A może jak sprawy przycichną staremu puści złość i znów dostanie jakieś zadanie. Na to jednak Wrona nie mógł za bardzo liczyć i zdawał sobie sprawę, dlaczego. Za bardzo dał ciała w sprawie tego młodego szlachcica. I tak powinien się cieszyć, że skończyło się tylko zsyłką w tej dziurze. Kilka tygodni urabiania gówniarza na duży wał i raptem kilkadziesiąt koron z jego sakiewki i gratów w parze z kłopotliwymi zwłokami i dociekliwymi krewnymi na karku a wszystko przez za długi jęzor i za szybką rękę Wrony. Dlatego teraz tylko słuchał i… kombinował.

Gdyby udało mu się coś zorganizować na własną rękę mógłby zostawić ten cały syf za sobą i ruszyć przed siebie, może do samego Altdorfu. Ale na to potrzebne były mu pieniądze a tych nie miał. Miał za to dobre oko.
Nowy klient nie wyróżniał się niczym szczególnym toteż nikt poza Wroną nie zwrócił uwagi, gdy wszedł i zajął miejsce przy pustej ławie w rogu. Być może nikt nie przyjrzał mu się na tyle wnikliwie, żeby zobaczyć coś co zaciekawiło Wronę. Podszedł bliżej, zapytał co podać i odchodząc odprawiony wiedział, że się nie pomylił. To, co błysnęło w jego oczach przy drzwiach to był strach, teraz był pewien. Wiele razy widział ludzi, którzy się bali, uśmiechnął się do siebie na tą myśl, przecież nie raz z jego powodu. Wiedział też, że strach ma różne oblicza, bo można bać się różnych rzeczy, a ten jegomość był nim wręcz sparaliżowany. Ale czego może bać się skryba? Bo musiał być skrybą. Poplamione inkaustem palce, zmrużone słabe oczy. Wrona postawiłby niejedną koronę, że pod szczelnie okrywającym go płaszczem ma kubrak w kolorze którejś z gildii lub familii. I jeszcze ta sakwa, którą trzymał na kolanach.

Wrona wiedział a raczej czuł, że to jego szansa. Wymknął się z głównej Sali do izby, w której sypiał z resztą służby i spod swojego siennika wyciągnął zawiniątko. Szybko je rozsupłał i przełożył do kieszeni żelazny kastet a do cholewy buta wsunął krótki szeroki nóż.

Nie było go tylko chwilę a już żałował. Przy ławie skryby naprzeciwko niego siedziała kobieta, która szeptała coś w jego kierunku. Ten ociągając się wyłożył na ławę sakwę, której fragment Wrona dostrzegł wcześniej na jego kolanach. Teraz był pewien, skórzana torba była przeznaczona na przechowywanie dokumentów. Zatrzymał dziewuchę, która zmierzała w ich stronę z winem, zabrał jej je i sam postawił przed nimi kubki i nalał. Gdy tylko się zbliżył ręka skryby sięgnęła wydobytego przez niego na ławę skarbu. I spotkała czuły uścisk dłoni kobiety. Wrona widział jak mężczyzna zamarł a jemu samemu nie wiedzieć skąd zrobiło się wyjątkowo nieswojo. Kobieta poczekała aż naleje wina uśmiechnęła się szeroko do niego, także wielkimi zielonymi oczami i podziękowała. Wrona już rozumiał, czego boi się skryba sam czuł jak krople potu przemieszczały się w pod kubrakiem w dół jego pleców.

To był jeden z tych momentów, które zdarzają się każdemu przynajmniej raz w życiu, kiedy wszystko, czego pragniemy jest na wyciągnięcie ręki a jednocześnie wszystko w nas mówi nam, że lepiej ją odciąć niż sięgnąć w tamtym kierunku.
Wrona ochłonął, obejrzał się ukradkiem za siebie i obserwował jak noga kobiety pod ławą powoli posuwa sporą podróżną torbę w kierunku skryby, jednocześnie jej ręka zagarnia leżącą na niej sakwę. I zdecydował się. Po chwili kobieta wstała wraz z nią podniósł się skryba i wyjątkowo nieudolnym ukłonem pożegnał ją, choć wyraźnie bardziej interesowała go torba spod ławy. Kobieta rzuciła mu kpiący, choć niewątpliwie uroczy uśmiech i skierowała się do wyjścia. Wrona musiał wybrać, gdyż skryba wysupłał kilka drobnych, położył je obok nietkniętych kubków i wyraźnie z wysiłkiem podniósł leżącą przy nim torbę, po czym ruszył do drzwi.

Po chwili stał przed złotą podkową i niczym na rozstroju dróg. Miał przed oczyma nerwowo i szybko idącego w lewo wyraźnie w kierunku głównego rynku skrybę i znikającą w zaułku po prawej stronie tajemniczą kobietę. Wybrał.
Przyspieszył kroku prawie biegnąc, bo dobrze wiedział, że zniknęła w zaułku pomiędzy stacją dyliżansów i tkalnią grubego Wernera, a stamtąd wyjdzie na ulicę prowadzącą do przystani i wpadnie w rzekę zwykle przewalającego się tam o tej porze tłumu. Musiał działać szybko. Wsunął rękę do kieszeni i z rozpędem zanurzył się w wąskim prześwicie pomiędzy budynkami. Po czym zamarł w bezruchu.

- Witaj przystojniaku – stała tam oparta o starą beczkę zbierającą deszczówkę i uśmiechała się – do mnie ci tak spieszno?

Ruszyła powoli w jego kierunku zamykając rzemieniem niewielki woreczek. Wrona z trudem podążył za jej wzrokiem i zobaczył na błocie, które wyścielało zaułek usypany z jasnego proszku okrąg, w którego środku się znajdował.
Z trudem mógł oddychać a jakikolwiek nawet najmniejszy ruch sprawiał ból.

- Słyszałam o miłości od pierwszego wejrzenia, ale nigdy nie byłam jej obiektem- stała tuż przed nim pochłaniając go spojrzeniem pięknych roześmianych oczu. Wskazała na rękę w jego kieszeni.

- Zapomniałam czegoś czy może chcesz mnie obdarować jakimś drobiazgiem – powoli wyciągnęła ją z kieszeni.

Puściła ją a radość w jej oczach, choć kpiąca, zgasła. Wrona stał w bezruchu z wyciągniętą przed siebie pięścią uzbrojoną w żelazny kastet i modlił się do wszystkich znanych bogów.

- Trudno w dzisiejszych czasach o prawdziwą miłość – westchnienie w głosie było nieomal szczere, co mówiąc sięgnęła jeszcze raz do woreczka i rzuciła garścią białego proszku we Wronę.

Ten czuł jak proszek przenika przez oczy i skórę do jego ciała, po czym ruszył. A raczej jego ciało ruszyło. Powoli jakby był tylko gościem wewnątrz samego siebie obserwował jak niezgrabnie jego nogi ruszają w kierunku ulicy, z której przybiegł. Gdy stanął przed traktem znów nieruchomo głową skierowaną w stronę stacji dyliżansów obserwował jak woźnica pomaga wyjść z powozu szlachciance a dwaj służący mocują się z wielkim kufrem przywiązanym do dachu powozu. Nagle konie zrywają się do niemożliwego wręcz galopu zrzucając kufer i służących i pędzą na oślep z potwornym rżeniem przed siebie wprost na niego. Z niemym krzykiem jego ciało zrobiło niezgrabny krok naprzód.




Witam.

Zapraszam do rozegrania kampanii mojego pomysłu w świecie pierwszego młotka.

Z racji, że to mój początek na forum ( które wygląda na ciekawą alternatywę ) odrobinkę o mnie. Jestem stary z punktu widzenia hobby, gram długo. Jak długo? Hmm… asystowałem przy porodzie Sigmara, choć wciąż mam wątpliwości co do zapewnień jego matki ( niech Morr opiekuję się jej duszą ) odnośnie mojego udziału w jego poczęciu – sami wiecie Unberogeni i ich imprezy. Choć prawdę powiedziawszy wykluczyć tego nie mogę. Ale do rzeczy. Jestem niezły i bawi mnie to co robię. Chciałbym, też aby ewentualni gracze podzielali moje podejście. To jest podstawa resztę dopiszemy.

Co do świata i spraw technicznych. Moja wersja młotka jest odrobinkę bardziej mroczna i odrobinkę bardziej dla dorosłych.

Co to oznacza? Niestety lub stety wiele. Preferuję podejście następujące:

Obudź się rano nie wstawaj przez chwilę nie otwieraj oczu i zastanów się co byś zrobił gdybyś właśnie obudził się bez nikogo bliskiego, głodny, bez widoków na jedzenie, bez grosza przy duszy, bez konkretnego celu. Teraz pójdź dalej. Zmień sypialnie, na karczemną stajnię gdzieś na krańcach imperium, przy trakcie. Dodaj do tego otaczający las ( kiedy ostatnio byleś w lesie sam? Może było to w nocy? ) Las jak las, ale ten las? Las w Imperium?

Moglibyśmy tak długo. Chodzi o to, żebyśmy nie musieli.

No i to +18. W praktyce to chyba więcej. Dlaczego? Khorne, Tzeentch, Nurgle, i Slaanesh. A… i jeszcze ja.

Co do reszty spraw nie jestem w stanie szczegółowo odpowiedzieć. Granie w tej formie to dla mnie nowość. Dlatego chciałbym żeby było tak:

Ja się uczę waszego świata, tych całych opcji: dodaj, wstaw, urozmaicaj itd. Wy uczycie się mnie i decydujecie czy warto marnować dłuższy czas. Dlatego wstępniak. Fabuła w formie embrionalnej. Czas gry-krótki. Taka sesja dla was.

Warunek? Dobrze przemyślana postać, bo to w końcu wstępniak. Czyli historia, dobra historia i statystyki wedle uznania. Choć polecam po prostu kości ( nic tak nie cieszy jak strzała w oku przeciwnika przy US 22 no chyba, że kolejna strzała.)
Reszta w pytaniach ewentualnie zainteresowanych.

Zapraszam bo warto.
 

Ostatnio edytowane przez hardgame : 06-09-2012 o 20:59.
hardgame jest offline