| Pierwszy pocisk uderzył w bok zaskoczonego wartownika, który krzyknął z bólu. Drugi był już wymierzony lepiej i przeszył szyję ciemnoskórego, posyłając go na ziemię, charczącego i już praktycznie martwego. Można się było jednakże spodziewać, że są oni bardziej wytrzymali od ludzi, a zaskoczenie traciła bardzo szybko. Pierwszy podniósł się gwałciciel, wciąż jeszcze z obnażonym penisem, widocznym w świetle niewielkiego ognia. Naciągnęła cięciwę i wypuściła trzecią strzałę w chwili, gdy czterej pozostali Czarni właśnie wstawali, sięgając po swoją broń. Ostatni pocisk trafił gwałciciela w brzuch, zagłębiając się głęboko w pozbawioną ochrony skórę. Jęknął i opadł na kolana.
To było wszystko jeśli chodziło o zaskoczonego i nieprzygotowanego przeciwnika. Pozostało czterech, uzbrojonych już i gotowych, ale Martha nie zamierzała się wycofać. Nie tym razem. Postanowiła do końca wykorzystać swoją przewagę, odrzucając łuk. Teraz musiała wydawać się im bezbronna. Ruszyła dokładnie wtedy, kiedy z zarośli z drugiej strony wypadł cichy jak noc Duch, potężnym skokiem dopadając jednego z nich. Wilkor był tak olbrzymi, że bez problemu dosięgnął szyi przeciwnika, zaciskając na niej swoje zęby. W rękach rudowłosej pojawiły się bliźniacze, krótkie ostrza, a ona sama zaatakowała ponownie zaskoczonych Mrocznych, tłumiąc w sobie strach. Wiedziała, że ma tylko kilka chwil, nim się otrząsną. Nim do ich świadomości dotrze fakt, że ktoś ośmielił się im przeciwstawić.
Jeden z nich odwrócił się, aby pomóc kompanowi w starciu z wilkorem. Martha szybko dopadła do dwóch pozostałych, wyprowadzając w pierwszego z nich dwa ciosy. Jeden został sparowany z wielką siłą, ale zwinna kobieta skręciła minimalnie swoje ciało i drugie ostrze wbiło się w brzuch Czarnego, przebijając skórzaną zbroję, którą miał na sobie. Spróbowała błyskawicznie odskoczyć, ale śnieg utrudniał ruchy, a zasięg ramion tych nieludzi był ogromny. Pozostawiła miecz w ciele wroga, sprawiając tym samym, że zaczął tracić swoją materialność i znów wykręciła się maksymalnie. Drugi z wrogów i tak ją jednak zahaczył włócznią, która pozostawiła głęboki ślad na biodrze. Zaklęła, ale wciąż miała przewagę zaskoczenia i tego, że nie znali swojego przeciwnika. W pustej dłoni pojawił się sztylet, którym natychmiast cisnęła, a zaraz po nim rzuciła jeszcze mieczem, wybijając Mrocznego z rytmu. Ten trafiony wcześniej opadł na kolana, ale wcale nie zamierzał umierać! Byli znacznie wytrzymalsi od ludzi, ale teraz pozostało tylko trzech. Duch rozerwał tętnicę szyjną jednego z nich i teraz krążył wokół kolejnego, który trzymając włócznię umiejętnie kontrolował zwierzę, nie pozwalając mu podejść.
Martha jednak nie mogła teraz o nim myśleć. W jej dłoniach znów pojawiła się broń, co wyraźnie skonsternowało, ale i rozwścieczyło jej wrogów. Niemal tak, jakby ciągle nie dowierzali, że samotna ludzka dziewczyna może zrobić im krzywdę, mimo, że jeden potężnie krwawił z brzucha, a drugi z trafionego sztyletem ramienia. Musiała zakończyć to szybko, zanim ból i zimno odbiorą jej siłę. Sztuczki z rzucaniem już znali, dlatego teraz zbliżyła się ostrożniej. Byli ostrożniejsi, włócznik osłaniał tego z mieczem, który ledwo trzymał się na nogach. Śnieg uniemożliwiał szybki atak, a włócznia trzymała ją na dystans. Rudowłosa zaklęła w myślach. Nie potrafiła jeszcze dostosować swojej broni w pełni do tego, co podpowiadała jej głowa, więc pozostawała z bronią mniej skuteczną. Jej zdolności szermiercze też wciąż posotawiały dużo do życzenia - do tej chwili działała przez zaskoczenie, które nie mogło zamienić się w “walkę pozycyjną”, którą musiałaby przegrać z tymi doświadczonymi wojownikami. A może nie aż tak doświadczonymi? Gdy przyjrzała się twarzy tego krzywiącego się z bólu, dostrzegła jasnoszarą, młodą skórę i rysy, choć brutalne, to pozbawione oznak starzenia. Ile lat mogli żyć? ~Nie myśl o tym! Musisz ich zabić!~
Korzystając z ich zawahania, skupiła się po raz kolejny, sięgając wewnątrz siebie. I zaatakowała, szybka jak błyskawica. Grot włóczni uniósł się, ale minął ją i tylko drzewce obiły się o żebra, a to było za mało. Dopadła do wroga, wbijając w niego oba ostrza i odskakując od razu przed niemrawym ciosem rannego. Teraz widziała już tylko determinację na jego twarzy, ale on już był martwy. Miecz wbity w brzuch załatwia problemy takie jak on. Pozostał tylko jeden sprawny, ten, który właśnie cofał się przed wilkorem, widząc co stało się z jego towarzyszami. Był najwyraźniej młody, może nawet młodszy od Marthy biorąc pod uwagę standardy obu ras. Niedoświadczony w czymś innym od uważania się za lepszego. Rzucił się do wściekłego ataku na dziewczynę, rycząc coś w swoim języku.
Młody i głupi.
Duch nie czekał nawet chwili, doskakując do niego od tyłu i przewracając w śnieg swoim masywnym ciałem. Włócznia wypadła tamtemu z rąk, a ostatnie spojrzenie, które posłał rudowłosej, zawierało w sobie zarówno strach i błaganie. Nie miała litości, ani z nim, ani z tym rannym.
Stary jednak dobrze ją wyszkolił.
Nagle jej wzrok przyciągnęła leżąca na ziemi, wciąż obnażona nieznajoma. Wszelki tryumf szybko zniknął. |