Roxie często śniła.
Lubiła sny, podobała się jej idea „aktywnego snu” , czasem nawet próbowała kierować swoją postacią we śnie, ale nie zawsze jej wychodziło.
Ten sen był jednak jakoś.. inny. Po pierwsze – byli w nim jej znajomi z obozu. To się rzadko zdarzało, jeszcze Laurę by rozumiała, ale Kathy i ci chłopacy… las we śnie był wielki i ciemny. Niepokojący. Intrygujący. Nie, nie bała się specjalnie – nie była już dzieckiem, żeby się lękać swoich snów - raczej była zdziwiona… I zaciekawiona.
Poszła przed siebie, razem z innymi – to nie była jej świadoma decyzja, to się po prostu działo we śnie. Dom pojawiał się nagle, poprzedzony zielona poświatą . Kiedy podeszli bliżej okazało się, ze wydobywa się ona z okien budynku. Zrobiło się zimno i dopiero wtedy Roxie poczuła niepokój – zwykle nie czuła żadnych fizycznych doznań w snach. - To dom Billa - usłyszała przerażony szept kogoś obok. - Jakiego Billa? – spytała zdezorientowana, również szeptem.
I wtedy – jakby w odpowiedzi na jej pytanie – drzwi domu otworzyły się. Drgnęła, przyciskając rękę do ust. Uświadomiła sobie, że śni o tym, o czym paplały dziewczyny po powrocie z ogniska. Jakiś gościu z siekierą. Dlaczego tak się bała?
- "Co za głupoty" – przemknęło jej przez myśl – "Chcę się obudzić! " - Witajcie – usłyszała zamiast tego mężczyznę wspierającego się na długiej siekierze - Witajcie!
I wtedy ktoś wrzasnął jej za plecami. Ona też krzyknęła. I wtedy obudziła się.
---
Na apelu przepytała innych o opowieść o Billu. Wszystko się zgadzało. Dom z jej snu wyglądał tak, jak opisywał go pan Washington na ognisku.
Ale ona przecież nie słyszała tego opisu!
Jak to było możliwe?
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |