-Panie Henke! Panie Henke!- krzyknął Bernard wybiegając z pod zawalonego namiotu, gdzie leżała największa liczba martwych strażników. Geschwur spojrzał w niebiosa. Ojczulek chyba wysłuchał modlitwy Henkego.
-Ten tutaj woła naszego przywódcę.- Bernard wskazał sinego człeka, którego twarz była wysuszona i szczupła od olbrzymiej gorączki.
-Kim... Kim jesteś?...- syknął człek pocąc się obficie. Jego usta były suche i spękane a oczy mocno przekrwione.
-To pan Henke. Nasz przywódca.- odpowiedział chłopak.
-Ja... Widziałem go... Widziałem Nurgla... Mówił do mnie. Mówił, że mam szansę na nowe życie... Pragnął mnie przyjąć w swoje szeregi... Zgodziłem się... Zgodziłem się a on kazał mi przekazać Ci jego słowa.-
Bernard spojrzał na niewiele starszego Geschwura.
-Co to za wizja? Mówże.- ponaglał go młodszy nurglita.
-Pan much... Kazał mi przekazać wieść, by przywódca wybranych udał się na pielgrzymkę pod grób Samaela...- strażnik wejrzał na Henkego. Geschwur dobrze znał historię Samaela. Był to sługa Nurgla, wierny i oddany. Lata temu zginął w walce lordem Talabelclandu, kiedy próbował zatruć wodę w studni zamku władcy landu. Zwłoki Samaela miały zostać spalone w Altdorfie ku przestrodze wszelkiej maści ukrytych, konspirujących kultystów. Na szczęście słudzy Władcy much rozgromili transportowane zwłoki Samaela i pochowali je gdzieś na południe od miasta Fichetal.
Wejście do grobu miało znajdować się nieopodal rozwidlenia dwóch dopływów Rzeki Stir.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |