- Jebańce jebane – syknął Gottri słysząc o Chaosie, mutantach i demonach, po czym splunął w stronę wisielca. - Ma ta wisząca zmutowana kukła szczęście, że nie dopadłem go pierwszy. I dobrze, teraz możemy dorwać jeszcze większe ścierwa! – na twarzy Gotriego zagościła już nienawiść, a w oczach niemal dało się zauważyć ognisty blask. - Przyrzeknę i przyrzeknę na Grimnira Nieustraszonego, że dorwę każdą z tych skurwiałych istot! Jedną po drugiej! Na waszego Sigmara jak ino też chcesz przysiąc również mogę. Historia niesie, że znakomity z niego woj był. Przyrzekam na Grimnira i Sigmara, wielkich wojowników! – rzekł po czym chwycił młot.
Przed kowadłem stanął potężny krasnolud, który był niewiele mniejszy od niewielkiego człowieka, gdyż mierzył 160 centymetrów. Jego rude włosy, ruda broda i wytatuowane ciało mogłyby świadczyć, że należy do klany Zabójców Trolli. Nie było tak jednak mimo iż przypominał ich zarówno wyglądem, jak i zachowaniem. Gottri nie szukał śmierci, to jest szukał jej, ale nie dla siebie… tylko dla nędznych pomiotów Chaosu. Tego parszywego ścierwa, co tyle się po ziemi teraz przetacza. W imię Grimnira Nieustraszonego będzie je zwalczał! Przez oko krasnoluda przechodziła olbrzymia szrama, pamiątka po jednym ze starć. Nie jedyna i nie ostatnia blizna na jego ciele. - Kiedy ruszamy?! Gdzie te ścierwa pieprzone?! – rzekł zaraz po uderzeniu młotem, chwytając ponownie swój korbacz. - Kurrrwa nadchodzę!!! - teraz krew krasnoludzka zaczęła już buzować. Chciał prać po mordach, chciał zabijać. Jak go nie powstrzymają to wyżyje się chociaż na łuskowatym. Magnus pobudził bestię… |