Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2012, 19:36   #167
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem i wybuchły w najmniej oczekiwanym i odpowiednim momencie.
Bahadur zdobył się na czyn iście szaleńczy. Doskoczył do kapitana "Czarnego Gryfa" i łapiąc go za kołnierz przycisnął do stołu. O dziwo, inni najemnicy błyskawicznie go w tym poparli. Elf był na przemian zastraszany, łudzony obietnicą nagrody za zdradzenie sekretów okrętu i wyprawy i w końcu grożono mu otwartą walką i buntem.
Słowa może i nie zrobiłyby na Lanthisie takiego wrażenia, gdyby nie to, że nadal pozostawał w żelaznym uścisku Caliszyty. Wszyscy wiedzieli, że sprawy zaszły za daleko i wypowiedzenie posłuszeństwa i wojny stało się faktem. Bez planu, bez zapewnienia sobie poparcia większości załogi, najemnicy zdecydowali się na bunt. I choć decyzja nie była ani do końca przemyślana, ani skonsultowana, to wszyscy ją zaakceptowali i nikt się jej nie sprzeciwił.
Bahadur widział strach w oczach elfa. Strach prawdziwy, strach przed klęską, strach ostateczny. Twarz kapitana pozostała jednak prawie bez emocji, jakby była ona pozbawiona życia. Jedynie oczy zdradzały jego myśli.
Najemnicy otoczyli stół i czekali na słowa kapitana. Ten długo milczał. Jego milczenie było jakże wymowne. Kapitan zastanawiał się nad tym co i jak powiedzieć. Niczym szachista analizował każdy z możliwych ruchów.
Napięcie jakie zapanowało w kajucie było prawie, że namacalne.
- Zgoda - wysyczał elf, a jego oczy wręcz zapłonęły gniewem - Tak chcecie tańczyć? Proszę bardzo. Nie widzę problemy. Jesteście już jednak martwi, jak te ścierwa pływające po tym morzu. Podnieśliście na mnie rękę i ja wam tego nie zapomnę. I dobrze ci radzę - Lantis wysyczał ciszej, tak aby tylko Bahadur go słyszał - puść mnie, za nim zawołam straże.
Gdy Caliszyta puściła kapitana ten poprawił zmięty strój i stanął obok niego. Powiódł wzrokiem po najemnikach i kontynuował:
- Wydaje wam się, że jesteście w stanie walczyć, czy ze mną, czy to z potęgami tej krainy. Nic bardziej mylnego. Jesteście marnym pyłem, targanym przez najlżejszy wiatr. Lata zajęło mi, by dotrzeć tutaj gdzie jesteście. Wertowanie ksiąg, poszukiwanie artefaktów, wskazówek, porad i map. Wszystko po to, by świadomie poruszać się w świecie mgły i zawsze spokojnie wracać do portu macierzystego. Wy jesteście ślepcami, którym wydaje się, że wszystko wiedzą. Niestety pozostaniecie nimi, bo ja was nie zamierzam oświecać. Wiedza kosztuje i nie zdobywa się jej ani siłą, ani podstępem. Chcecie przejąć władzę na okręcie? Proszę bardzo! Ciekaw jestem co powiecie załodze, gdy zapyta was jak zamierzacie wrócić do domu? Chcecie, bym płynął z wami na tę przeklętą wyspę? Proszę bardzo. Nie takie rzeczy widziałem w swoim życiu. Jestem tylko ciekaw, co powiedziecie załodze, gdy zapyta kto będzie ich chronił w czasie mojej nieobecności na okręcie. Jestem bardzo ciekaw.
Prowadźcie zatem - rzucił na koniec z lekkim uśmieszkiem, odzyskując nieco rezon, a dłonią wskazując drzwi.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline