Ja o dziwo w Star Wars grywałem bardzo dużo, a jedyna sesja w jakiej występował oficjalnie wydany system opierała się na d6, a sam brałem w niej udział jako gracz. Sesja bardzo mi się podobała i choć sam system pamiętam jak przez mgłę raczej mam dobre wspomnienia z nim związane. Być może to zasługa MG który potrafił go nam łatwo wytłumaczyć, a być może jest to zasługa samego systemu, który jest tak łatwy że nawet nie znając angielskiego byliśmy w stanie przy pomocy MG stworzyć sobie postaci i grać dość sukcesywnie w oparciu jedynie o wiedzę z filmów i tego co wyczytał nam prowadzący z podręcznika.
Gdy udało mi się podszlifować nieco angielski, tak że mogłem zabrać się za czytanie komiksów, tworzenie sesji stało się łatwiejsze i tworzyłem scenariusze w oparciu o trzecią edycję D&D, samemu rozpisując umiejętności, atuty i moce. Dodatkowo opracowując coś na zasadzie many, w zamian za czary na dzień, choć ciężko było to wyważyć i jakoś spójnie dopracować. Koniec końców z używania mechaniki zrezygnowaliśmy prawie całkowicie, upraszczjąc ją do podstawowych cech postaci w oparciu o które prowadziliśmy narrację, czasem odwołując się do rzutu monetą czy nawet kości. Duża swoboda, wzajemne zaufanie a przede wszystkim znajomość realiów uniwersum moim zdaniem najlepiej komponują się ze światem Star Wars. Ja osobiście preferuję właśnie taki luźny tryb gry, gdzie zarówno gracze jak i MG mogą ponieść wodzę fantazji nie ograniczając się rzutami tylko zdrowym rozsądkiem. Oczywiście nie znaczy to że z mechaniką w Star Wars nie da się pobawić, nic bardziej mylnego, ale i tutaj preferowałbym opracowanie autorskiego systemu niż wykorzystywanie już istniejących, choć może jest to błędne założenie zwłaszcza że z innymi poza d6 zapoznawałem się już kompletnie na wyrywki.
__________________ ... |