Roxie nie słuchała gderania pani Morgan.
Szeptem, żeby nie denerwować jej i nie przerazić maluchów, obgadała z innymi o co chodzi z tym Billym. I siekierą.
Szybko wyrobiła sobie ogląd sytuacji: jakieś legendy, zabójstwo, dłonie na ścianach i dziwna wyspa. No po prostu super. Po cholerę przywieźli ich w takie miejsce? Będzie musiała porozmawiać z tatusiem, a on z Rada Nadzorczą szkoły. To niedopuszczalne, żeby narażać młodzież na takie rzeczy. Ktoś powinien ponieść konsekwencje… Jedno było niepokojące - niezależnie od wszystkiego, ona wcześniej nie znała historii o Billym. O co więc chodziło z tym snem?
Wrzask Kathy oderwał ja od rozważań. Doskoczyła do okna. Był tam.. miał siekierę i próbował ściąć drzewo. Roxie nie miała wątpliwości – sosna poleci prosto na ich świetlicę. Nie miała wyboru. - Musimy stad wyjść! – krzyknęła – Drzewo zaraz spadnie na dach!
Skoczyła w stronę okna, z drugiej strony świetlicy. Przerzuciła nogi przez parapet z zamiarem wyskoczenia. Nie chciała korzystać z drzwi i wypaść prosto na faceta z siekierą.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |