Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2012, 11:34   #2
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Podróż na farmę starego Bena była dość spokojna. Galain obserwował sobie przyrodę, Korgana z jego kozą oraz snuł po drodze rozmyślania na temat piękna przyrody i flaków poprzedniego pracodawcy rozwieszonych na pięknych bukach i oryginalnych żywopłotach. Może by warto przeinwestować, nająć parunastu silnorękich i podziękować? W końcu to kwestia reputacji – rozmyślał. Fakt że spotkanie odbyła się na farmie skazańców z jednej strony wydał się niepokojący, z drugiej zastanawiał się któż i czego może tu od nich chcieć. Koncert dla więźniów? Raczej dobry dowcip. A może brakowało im strażników i była eskorta wydała się dobrym materiałem?

Nowy „pracodawca” zrobił dobre wrażenie. Mimo kompromitującego wybuchu krasnoluda podszedł do nich ze ziem i sercem – szczerozłotym niemalże, gdyby porównać wagę monet z leżącym na drugiej szali wagi wyciętym ludzkim organem…Np. takiego jednego co o złocie jakoś nie pamiętał. Dalsze słowa szefa brzmiały coraz bardziej budująco. To dniówka? Zapytał z cicha Galain – Fiuu, nieźle. Po chwili Galain usłyszał hałas dochodzący zza drzwi i momentalnie później szefa już nie było. Kolejny nędzny dzień, no naprawdę. Usłyszawszy rozkaz tego który uciekał, Galain nie czekając na nic chwycił łuk i zaczął szyć do nich najszybciej jak mógł, celując w nieosłonięte zbrojami części, zwłaszcza głowę i oczy (jeśli są takowe zbroje jak na obrazku ). Jeśli obydwaj padną wybiegnie do drzwi i spróbuje postrzelić tego unoszącego „szefa”.
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 22-09-2012 o 11:37.
vanadu jest offline