Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2012, 15:40   #30
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Śmierć przyszła nagle. Opowieść snuta przy ognisku stała się bardziej realne niż prawdziwe życie. Krew, która została przelana na nowo obudziła demony od lat uśpione. Ktoś naruszył tabu i wiele osób będzie musiało za to zapłacić.

Carter, John Burrows, Navarro del Vieiro
Pan Richards spojrzał na Cartera i jego wyjaśnienia. Przez chwilę się zastanawiał co powinien zrobić. Las wypełniała dziwna cisza w której wyczuwało się wszechobecne drżenie, dokładnie tak, jakby w pobliżu była linia wysokiego napięcia.
- Skoro tak, to musimy wracać do obozu. Trzeba powiadomić szeryfa i rozpocząć oficjalne poszukiwania. Obawiam się, że w tej sytuacji nasz wypoczynek tutaj stoi pod dużym znakiem zapytania. Na razie jednak nie martwmy się tym i wracajmy.
Cała grupa ruszyła z powrotem.


Terlnis

Czy to kierowany strachem, czy też instynktem Terlnis schował się za najbliższe drzewo i natychmiast zgasił latarkę. Zielone światło jakie wydobywało się z chaty nadawało wszystkiemu iście upiorny wygląd.
Pan Washington zbliżał się do domu, cały czas obserwowany przez Terlnisa. Odczuwało on jakieś dziwne napięcie, które nagle wypełniło całą atmosferę. Wszystko drżało do jakiegoś niewidocznego i niesłyszalnego rytmu. Włosy na całym ciele chłopaka zjeżyły się i po plecach przeszedł mu mimowolny dreszcz.
Kierownik obozu zniknął za drzwiami chaty i właśnie wtedy rozległ się donośny krzyk. To był wrzask Limberta, który jeszcze przed chwilą stał obok Terlnisa, a teraz biegł przed siebie jakby goniło go stado wściekłych psów.
Otyły chłopak męczył się i sapał, ale nie przerywał biegu. Terlnis rozejrzał się wokół zdał sobie sprawę, że także Carlson gdzieś zniknął.
Świadomość tego, że został sam pośrodku dzikiego, mrocznego lasu osaczyła chłopaka i prawie, że sparaliżowała wszystkie zmysły. W uszach słyszał jedynie bicie własnego serca.

Kathy Brown, Roxie Heart
Część osób obecnych na świetlicy rzuciło się do ucieczki. Krzyk Roxie Heart wprowadził tylko zamieszanie i chaos. Pani Morgan zdezorientowana próbowała dowiedzieć się o co dokładnie chodzi, ale jej pytania zniknęły w powodzi innych krzyków i pytań. Stara nauczycielka nie była w stanie zapanować nad tym co zaczęło się dziać w świetlicy. Część uczniów za przykładem Roxie rzuciła się do ucieczki, czy to przez okna czy to przez drzwi. Reszta wiedziona ciekawością, a być może głupotą podbiegła do okien wychodzących na tył świetlicy, by przekonać się co się dzieje.
Dopiero trzask łamanego drzewa uświadomił wszystkim, że słowa Roxie były ostatecznym ostrzeżeniem i teraz było już za późno na ucieczkę. Teraz można było tylko mieć nadzieję, że spadające drzewa zatrzyma się na dachu i nie wyrządzi większej szkody.

W tym czasie Roxie była już na zewnątrz. Uciekając jak najdalej od świetlicy widziała zarówno spadającą na budynek sosnę, jak i postać otyłego mężczyzny stojącego tuż przy drzwiach. W jego dłoniach spoczywała gotowa do zadania śmiertelnego ciosu siekiera. Dziewczyna chciała krzyczeć, by ostrzec tych którzy właśnie wybiegali ze środka. Coś jednak sprawiło, że krzyk ugrzązł jej w gardle i nie wydała z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Z przerażeniem tylko obserwowała jak potwornie otyły, półnagi mężczyzna rąbie siekierą w dwie kolejne wybiegające z budynku osoby. Pierwszą z nich była Rebeca Peterson. Roxie widziała jak siekiera wbija się w twarz szkolnej kujonki, a po chwili połowa jej czaszki odlatuje do tylu. Ciało zabitej dziewczyny osunęło się na ziemię, upadając z głuchym hukiem. Następną ofiarą szaleńca był jeden z członków szkolnej drużyny futbolowej. Chłopak nie zdążył wyhamować i potknął się o ciało Rebeci i wylądował tuż u stóp mordercy. Roxie widziała jego lubieżny i perwersyjny uśmiech, gdy unosił siekierę w górę. Ostrze wbiło się w plecy chłopaka łamiąc mu w jednej sekundzie kręgosłup.i prawie przecinając na pół całe ciało. Kolejni obozowicze zatrzymali się na progu świetlicy. Dokładnie w tym momencie zrąbana sosna spadła na budynek świetlicy, łamiąc dach i przygniatając znajdujących się wewnątrz ludzi. Roxie słyszała ich krzyki i jęki.

Kathy Brown gdy tylko ujrzała Billa próbującego zrąbać sosnę uciekła w stronę drzwi. Dość szybko uświadomiła sobie plan mordercy. Chciał on wypłoszyć obozowiczów z budynku i mordować i kolejno na zewnątrz. Kathy stanęła przy drzwiach, ale nie wyszła pierwsza.
Gdy tylko Roxie krzykiem ostrzegła o zbliżającym się niebezpieczeństwie, część obozowiczów rzuciła się do drzwi.
Rebeca Peterson, jako pierwsza wyszła ze świetlicy i to ona pierwsza zginęła z rąk Billa, który odrąbał jej górną połowę głowy. Kathy chciała krzyknąć, ale instynktownie zakryła usta dłońmi. Krew wystrzeliła w górę niczym z dopiero co uruchomionej fontanny. Biegnący za szkolną kujonkom Jack, chłopak z drużyny futbolowej upadł dokładnie u stóp Billa. Ten nie czekał i uniósł siekierę w górę, by również jego zabić. To była jedyna szansa Kathy na ucieczkę. Trzask łamiących się gałęzi zmieszała się z krzykiem pozostałych obozowiczów, którzy zdali sobie sprawę z tego co się dzieje.

Luther Cottonfield
Luther mimo, że na co dzień wyróżniał się pośród swoich rówieśników i kolegów w szkole, to od początku obozu był prawie niewidoczny. Obcowanie z naturą spowodowało pewną przemianę w chłopaku. A wizyta w jaskini i opowieść przy ognisku sprawiły, że obudził się w nim mały chłopiec o którego istnieniu zupełnie zapomniał. Jego codzienne życie różniło się znacznie od życie jego kolegów. Nie dość, że wychowywał się praktycznie sam, bo ani rodzice, ani rodzeństwo się nim nie zajmowało, to jeszcze od najmłodszych lat sam musiał dbać o siebie i swoje potrzeby. Rodzice byli zbyt zajęci swoimi sprawami, by martwić się jego zniszczonymi butami, czy też rozerwaną bluzą. Luther musiał więc sam zdobywać pieniądze na potrzebne mu rzeczy.
Teraz pośród pierwotnego lasu zapomniał o swojej szarej codzienności. Cisza jaka tu panowała sprawiły, że także on się wyciszył i zaszył w sobie.
Dopiero teraz w chwili zagrożenia powrócił stary Luther.
Instynkt i szybkość reakcji sprawił, że był on jednym z pierwszych którzy pojawili się przy drzwiach wyjściowych. Coś jednak podpowiedziało mu, żeby nie śpieszyć się z wyjściem. To właśnie dzięki temu przeczuciu nadal żył. Dźwięk łamanych gałęzi sprawił, że szybko otrząsnął się z szoku, jakiego doznał na widok śmierci swoich kolegów.
Spocony grubas właśnie dobijał Jacka, chłopaka z drużyny futbollowej. Siekiera zmasakrowała jego ciało, rozcinając je prawie na pół. Luther stał zaraz obok Kathy Brown, która wahając się i bojąc się zabójcy tarasowała wyjście z budynku. Jeżeli zaraz nie zrobi czegoś, to sosna spadnie prosto na nich grzebiąc ich pod gruzami budynku.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 24-09-2012 o 23:17. Powód: dodanie postaci Armiela
Pinhead jest offline