Konni nie odezwali się. Zza nich wyjechał jeszcze jeden, w pełnej zbroi płytowej, czarnej jak noc.
- Oddajcie miecz - przemówił, a wasze ciała przebiegł dreszcz. - Oddajcie miecz, albo zginiecie.
- Kim jesteś? - zapytał dowódca obrońców.
- Oddajcie miecz powiadam!
- Nie mamy miecza, grób obrabowano.
- Więc zginiecie!
Konni zaszarżowali na was. Jednego ściągnął z siodła łucznik, pozostali dwaj wpadli w obrońców przy grobowcu. Ten w czarnej zbroi został z tyłu, najprawdopodobniej przywoływał jakieś zaklęcie.
__________________ Szczęścia w mrokach... |