Agnitio uniósł wysoko brew na widok podarunku Galaina. Był wyraźnie zdziwiony, ale owe zdziwienie szybko ustąpiło kiedy usłyszał kolejne okrzyki bitwy. Odrzucił łuk na bok, na nic mu się zdał. Nie był wojownikiem i nie miał wprawy w korzystaniu z takiej broni.
Zamiast tego wyciągnął... pobiegł za porywaczami. Uważał, że jego towarzysze, wzmocnieni boską mocą Oghmy, powinni dać sobie radę bez niego. Zresztą, co on by tu poradził? Potrafił nieźle strzelać z procy, ale wszyscy stali zbyt blisko siebie i mógł trafić kogoś kogo nie powinien. |