*** Wierzba (Gereke, Wilhelm) ***
Gereke podszedł do kamiennego siedziska, schylił się i wskazał psu. - Szukaj Mućka… szukaj… łap trop – wydał komendę psu. - Czujesz tu psiaku coś?
Sam spojrzał po okolicy w poszukiwaniu śladów. - Co o tym sądzisz Wilhelmie, wygląda, że tego kogoś, kto tu był, już tu nie będzie. Może przejdźmy okolicę w poszukiwaniu śladów? Tylko uważnie…
Psiak zaczął węszyc jakby rozumiał język Gereke, merdał przy tym wesoło ogonem i co jakiś czas szczekał. Po jakimś czasie ruszył w kierunku zabudowań. Po kilku krokach przystanął, znów zaczął węszyc i ruszył dalej zerkając na Gereke.
W międzyczasie Wilhelm i jego towarzysz dokładnie obejrzeli otoczenie uschniętej wierzby. Jedyne co znaleźli to ogryzek dzikej gruszki lub jabłka - był już trochę poczerniały, ale na pewno nie leżał tutaj długo. - No cóż widać niedawno jeszcze ktoś tu był, ale chyba już go tu nie ma. Nic tu po nas... Wracamy? - zapytał Wilhelma. -Myślę, że warto będzie tu przyjść dziś wieczorem, może ta osoba znowu tu będzie? Teraz chyba nic nie znajdziemy...- odparł mu kompan. - Uczyńmy więc tak - rzekł Jutzen, po czym skierowali się w drogę powrotną. |