Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2012, 23:42   #2
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Aoatea Mathews

Aoatea opuściła salę rozpraw. Nie mogła zaliczyć tego do swoich zwycięstw, ale i porażką to to nie było. Sędzia odroczył rozprawę na prośbę pozwanego. Ale pani mecenas dobrze wiedziała, że to tylko gra na zwłokę. Cokolwiek bowiem nie wymyśliliby prawnicy pozwanego, to i tak ona wygra ten proces. Chociaż przyjemnie byłoby zakończyć to już dziś, nie miała jednak obiekcji gdy sędzia Ross ogłaszał odroczenie.
Pani Mathews pożegnała się ze swoim klientem. To była jej ostatnia rozprawa tego dnia. Ale lepiej się upewnić. Usiadła na ławce przy ścianie. Z przepastnej aktówki wyciągnęła terminarz. Nie dane było jej jednak zajrzeć do niego. Drzwi do sąsiedniej sali rozpraw otworzyły się z hukiem. Wyszła z nich wzburzona kobieta.
- To ma być wasza pomoc? - Wykrzyczała do sali. Być może Aoatea zajęłaby się swoimi sprawami gdyby nie nazwisko które usłyszała.
- Pani Keoua. - Męski głos zwrócił się do wzburzonej kobiety. - Bardzo proszę.
Pani mecenas podniosła głowę by zobaczyć cóż tam się takiego dzieje.
Z sali wyszedł mecenas Reitsberg, znali się z widzenia i to on usiłował uspokoić klientkę.
- Pani Keoua, naprawdę tak będzie lepiej dla pani, pani syna...
- Dla mojego syna? - Przerwała mu wściekła Mele Keoua.
Aoatea znała ją. Kiedyś występowała w jej imieniu broniąc jej przed pewną firmę, która chciała wyrzucić wdowę z trójką dzieci z zajmowanego mieszkania. Mele Keoua była biedną wdową, która kiedyś potrzebowała pomocy Aoatei Mathws, a teraz krzyczała na, prawdopodobnie, swojego adwokata i wymyślała mu od najgorszych.
- Pani Keoua to naprawdę najlepsze wyjście. - Ten głos należał do Kalae Paopao.
- Obiecała pani man pomóc. - Z wyrzutem zwróciła się do pani prokurator rozsierdzona kobieta. - A tym czasem posłaliście moje syna do wiezienia.
- To klinika odwykowa, nie więzienie. - Wtrącił się mecenas Reisberg.
- Pan miał być jego adwokatem, bronić go. A tym czasem bez zająknięcia zgodził się pan na zamkniecie go.
- Dla jego dobra. - Starszy mężczyzna spokojnie tłumaczył klientce.
- Dla jego dobra?? Dla jego dobra?? - Ale nawet spokojny głos mężczyzny nie uspokajał pani Keoua. - Możecie sobie wsadzić to wasze “dla jego dobra”. - Rozżalona kobieta rzuciła jeszcze kilkoma wyzwiskami w prawników i odeszła.
Mecenas Reitsberg i prokurator Paopao stali jeszcze chwilę patrząc za zbiegającą po schodach złorzeczącą im kobietą. Później podali sobie ręce i każde ruszyło w swoją stronę.
Kalae Paopao dostrzegła przyglądającej się całej scence Aoatei. Trochę zawstydzona młoda Garou spuściła wzrok w swój notes.
- Widziałam cię. - Melodyjny głos Paopao zabrzmiał teraz nad młodszą kuzynką. - Nie ukryjesz się.
Aoatea podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko.
- Ludzie tak reagują tutaj. - Usiadła koło niej Kalae.
- Masz na myśli panią Keoua??
- Znasz ją?? - Pani prokurator była lekko zaskoczona.
- Tak. - Przytaknęła młodsza kobieta. - Broniłam jej kiedyś. Co się właściwie stało?? Jeżeli można zapytać??
Kalae westchnęła głęboko.
- Posłaliśmy jej starszego syna na odwyk. To lepsze niż więzienie. Ale ona i tak uznała, że to zamach na jej rodzinę. Nie dociera do niej, że wyhodowała sobie w domu młodocianego bandytę. Wierzy bardziej synowi, niż faktom.
Mecenas Mathews starała sobie przypomnieć ile lat może mieć straszy z synów pani Keoua.
- On ma z piętnaście lat.
- Czternaście. A już ma na koncie kradzieże. A teraz aresztowano go za posiadanie. W zasadzie to policja została wezwana do awanturującego się młodego człowieka. Okazało się, że jest pod wpływem i do tego miał przy sobie kilka działek. Niestety, nie chciał nam wyjawić skąd ma to świństwo. Pocałunek Kanaloa. - Paopao sama odpowiedziała na pytanie które nie padło. - Coraz więcej tego jest na ulicach.
Aoatea pokręciła głową z dezaprobatą.
- Tak, wiem. - Pani prokurator miała dokładnie takie same odczucia. - Ale jak na razie nie możemy namierzyć źródła. Muszę już iść. - Kalae podniosła się z ławki. - Do zobaczenia.

Aoatea Mathews wiedziała, że jej kuzynka ma rację. Że Honolulu, w zasadzie całe Oahu, a być może i całe Hawaje, są zalewane nowym, silnie uzależniającym narkotykiem. Władze udają, że coś z tym robią a i tak to świństwo trafia na ulice i zbiera swoje żniwo.

Samuel Kahua

Duchy mają chyba bardzo przewrotny charakter, a przynajmniej te, z którymi Samuel miał do czynienia. Bo jak inaczej wyjaśnić jego ostanie sny.
A śnił od kilku dni jedno i to samo. Śnił o betonowej pustyni pokrywającej niczym parch ciało Gai. Wszystko było szare. Nie było zieleni traw ni drzew. Nie było błękitu nieba czy bieli szczytów. A po środku martwego miasta słychać było cichuteńkie zawodzenie szczenięcia. On je słyszał, ale nie był w stanie go lokalizować. Mury odbijały echem ów dźwięk. Próbował węszyć, ale czuł tylko smród rozkładu. Co noc to samo. Co noc penetrował kolejne zakamarki betelowej pustyni, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność. A zawodzenie stawało się coraz słabsze i słabsze.
Kahau zdał sobie sprawę, że owe sny ma od kiedy aresztował kilku gówniarzy za zakłócanie porządku. Był pewien, że byli naćpani, ale nim zdążył kogokolwiek przekonać o swoich podejrzeniach ktoś wpłacił za wyrostków kaucję i tyle ich widział.

A może to nie duchy mają przewrotny charakter, tylko ktoś go tam na górze nie lubi bardzo? I utrudnia mu życie, jak tylko może? Bo przecież jak wytłumaczyć fakt, że to on został wysłany do zgłoszenia o nieprzytomnych nastolatkach w Mystique, coś tam wprawdzie przebąkiwano o trupach, ale czy aby an pewno?
Pędząc na sygnale w parną hawajską noc Samuel Kahua mógł trochę porozmyślać o przewrotnej naturze pewnych istot.
Stojący przy wjeździe na parking posterunkowy kiwnął mu na przywitanie.
- Co macie? - Samuel spytał tak dla formalności.
- Dwa trupy i czwórka nieprzytomnych, odwieziona już od szpitala.
I poprowadził Hawajczyka do środka. Od razu uderzyła młodego Garou mieszanka zapachów, dym papierosowy, pot, perfumy i kilak innych zapachów. Mieszanka potrafiąca zwalić z nóg dla kogoś o tak czułym węchu. Ale na szczęście postawny funkcjonariusz zdążył się przyzwyczaić do smrodu miasta.
Poprowadzono go do toalety.
Dwa ciała były już przekryte i kręcił się przy nich patolog. Samuel go znał. Doktor Blackwell, policyjny patolog z dużym doświadczeniem.
Samuel poszedł do niego. Mężczyźni przywitali się.
- Ci dwaj przedawkowali, najprawdopodobniej Pocałunek Kanaloa, ale to jeszcze musi potwierdzić labolatorium.
Hawajczyk nie miał jednak wątpliwości, że Blackwell się nie myli.
- To znaleźliśmy przy nich. - Policjant, który go tu przyprowadził, pokazał mu woreczek z błękitnym proszkiem. - Całkiem sporo tego mieli przy sobie.
- A co z pozostałymi? - Kahua począł się dopytywać.
- Zabrali ich do szpitala. - Odparł mundurowy.
- Sądząc z ilości pustych torebek, raczej się nie obudzą już. - Doktor wypowiedział raczej oczywistą prawdę. - A jeżeli nawet, to będą warzywkami do końca życia.
- Tu są ich rzeczy. - Posterunkowy wskazał na kilak plecaków leżących pod ścianom. - A tu ich dokumenty.
Samule podszedł do nich, założył wyciagnięte z tylnej kieszeni rękawiczki. Wziął pierwszy z brzegu portfel. Typowo młodzieżowy, z materiału w kolorze khaki, ze stalowym łańcuchem. Przejrzał zawartość, wyciągnął prawo jazdy. Zdjęcie jakby znajome, ale nie był pewien.
Podobnie postąpił z pozostałymi. Rozpoznał co najmniej dwóch wyrostków. Ale będzie musiał to jeszcze sprawdzić.

Skończywszy przeglądanie dokumentów i zawartości plecaków Samuel Kahua zajrzał do sali, w której goście klubu byli już przesłuchiwani przez służby mundurowe. Roboty na perę godzin, pomyślał kwaśno.
- Zabrać ich. - Zarządził.
Nim zabrano ciała, raz jeszcze przyjrzał się im uważnie, teraz był pewien. Jednego z tych chłopaków zgarnął kilka dni temu.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 02-10-2012 o 19:19.
Efcia jest offline