Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2012, 19:34   #334
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny

Anelhoff było tym z miast Megusty, które po zmierzchu wymierało pozostawiając na uliczkach jedynie pijaczków i powłóczących nogami mężów pracy. Jego niepowtarzalność nie kończyła się na tym. Ponad to, to tutaj najłatwiej było znaleźć alchemika i rzemieślników wielu profesji. Oczywiste było natomiast jedno, jako, że ich podróż kończyła się około godziny 18 musieli się pośpieszyć, by coś jeszcze danego dnia załatwić lub mogli zacząć dnia następnego.

Aktualny dok załogi Winowajcy został oniegdaj odgrodzony od pozostałych wysokim na kilka metrów drewnianym płotem zasłaniającym nawet ludziom z pierwszego piętra wgląd do skarbów przewożonych przez .

Klar przerwało pukanie do wrót doku obwieszczające pojawienie się bosmana.
- Dobry wieczór - zachrypiał żylasty starzec o odstających uszach i ogromniastym nosie - Na ile tym razem? - ukrócił wszystkie formułki grzecznościowe do esencji. Nie musiał wspominać że Gumtree, wasz pośrednik, jak zwykle będzie bardziej niż szczęśliwy mogąc służyć “swojej ulubionej załodze” pomocą.

* * *

Dzikus natomiast pod wieczór doczekał się przybycia kolejnego drewnianego ptaka. Ten wyglądał niepokojąco. Deski jego i tak ciemniejsze od dwóch poprzednich okrętów były dodatkowo osmolone pasiaście na wysokości licznych dział burtowych, upodabniając jego poszycie do tygrysiego futra. Z brzucha jego dobywał się złowieszczy rytmiczny dźwięk bębnów.

Streszczenie doca


Harkonnen
Zapakowawszy jeden z piorunów do drobnej piorunoodpornej fiolki i dodatkowo zabezpieczając skórzaną sakiewką by zbyt jaskrawe światło nie nęciło gapiów, ruszyła w stronę domu Stafsofta. Alchemik mieszkał dobre 20 minut szybkiego marszu od doków. Jednooka kobieta miała do pokonania dość nieprzyjemną dzielnicę portową utrzymującą się z dwóch rodzajów usług: szkutnictwa i prowadzenia wyszynków. Jednak za nią znajdowała się dzielnica spokojniejsza i zdecydowanie przyjemniejsza dla przyjezdnych. To tam stał dom o białym tynku, ciemnoczerwonej dachówce i z wielkimi plamami osmalającymi każde okno i szczelinę. Plamy wyglądały trochę tak jakby ktoś nabił mu lima pod oczami - barwy fioletowej, gdzieniegdzie zielonkawej czy żółtawo-brązowej. Metalowe drzwi otworzyła niska brunetka, nieznacznie młodsza od Harkonnen i z ciężkimi okularami wżynającymi się w nos. Skrótem, Córka Stafsofta - Katelyn której nastrój uległ raptownemu, najprawdopodobniej długotrwałemu, obniżeniu na wieść o śmierci Kaisera. Alchemik oddelegowawszy pierworodną zgodził się poświęcić swój czas zbadaniu próbki.

Septimus
Pół biegiem, pół truchtem Septimus dotarł do targowiska. Zdążył w samą porę by kupić kilka skłądników. Chociażby korzeń tego chwastu - mandragory, nektar z fuksji i włosy z tygrysiego ogona. Zdążył też na metamofrozę jaka dokonywała się tuż po zmroku. Kiedy zwijano wszystkie stoiska tu i ówdzie ustawiły się czujki. Jedną z nich Septimus znał nawet bliżej. Mała dziewczynka o krótkich włosach nieraz go okradała z drobniaków, a Siódmy nie uznawał tego za najmniejszy problem. Tym bardziej, że mała mogła go doprowadzić do tych kilku składników, które nie zawsze dało się dostać na straganach. Wyciągnął niemalże ostentacyjnie kilka drobnych monet i przełożył je do tylnej kieszeni, o wiele mniej pokazowo wykonał kilka drobnych gestów, zamieniając drobniaki w wabiki. Tak, żeby prowadziła go jak na sznurku do swojej kryjówki.

I tak też się stało. Jednak nie bez kłopotów w formie "wpadki" małej sroczki. Dziewczynka zapewne nigdy nie dowie się ile zawdzięcza magowi. Uciekła w jedną z uliczek, gdzie doprowadziła Septimusa do korytarza w miejscu w którym powinna być piwnica. Mag zdając sobie sprawę, że nic dobrego z tego nie wyniknie zszedł za złodziejką zanurzając się w nieprzeniknionej czerni.


Pierwsza próba, czy jak to nazwał alchemik "drobny strzał w butelkę" zakończyła się kilkoma zdarzeniami. Po pierwsze - na przeciwległej od drzwi ścianie powstała ogromna dziura łącząca pracownię alchemika z (szczęśliwie) pustą sypialnią sąsiadów. Po drugie - butelka zamieniwszy się w brązową, wdzięczną kurkę gdacząc ukontentowana odeszła oddać się swoim opierzonym zajęciom. Po trzecie twarz alchemika zrosiła się potem, a oczy wybałuszyły znacząco.
- Powiedziałaś, że ile tego macie?


Oczy Septimusa nawet za 10 lat nie byłby w stanie przeniknąć lub chociażby dostosować się do ciemności, która niepokojąco ciepła i wilgotna mogła z odrobiną cukru uchodzić za melasę. Czar wspomagający okazał się więc niezbędny. Magiczna nić łącząca skradzione drobniaki i ich prawowitego właściciela napinała się utrudniając magowi zgubienie się w, jak się szybko okazało, labiryncie korytarzy, zejść i drzwi. Z tyłu do głowy maga wwiercała się natarczywa myśl "Gildia złodziei". Lub ta druga. Jeszcze gorsza. Tym bardziej, że idąc za dziewczynką Siódmy był pewien jednej rzeczy - jest obserwowany.
Winowajca
Septimus i Harkonnen zmyli się z pokładu niemal w tej samej sekundzie kiedy trap zaszurał o kamienny bruk. Skoro kapitan nie dał nic do roboty, część personelu mogła uznać, że to daje im wolną rękę działań. Oczywiście po dokładnym sklarowaniu pokładu, nie okłamujmy się, nikt nie był na tyle szalony by podskoczyć Harkonnen, gdy piastowała bosmańskie stanowisko, a teraz z napompowanym helem ego przypominała bardziej wkurwionego grzechotnika.
Jednak obowiązki obowiązkami, a plany planami.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.
Eyriashka jest offline