Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2012, 18:00   #8
McHeir
 
McHeir's Avatar
 
Reputacja: 1 McHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwu
Kieł kłapnął zębami wyczuwając krew. Tyria położyła na łbie wilka swoją dłoń, próbując go uspokoić. Sytuacja już bez tego była napięta. Spojrzała jeszcze raz na Moruad jak gdyby czekając na propozycję innego rozwiązania sytuacji. Ale rozkaz już został wydany, Olram Stane jeszcze dzisiaj będzie oglądać bogów. W jednej chwili bez zbędnego rozmyślania, Tyria w duchu podjęła decyzję zgodną z wolą Moruad. Nie widziała bowiem żadnych korzyści z wojny, która mogłaby rozpętać się między Skagosami a wronami, gdyby Olram dotarł do magnara. Zło konieczne, pomyślała.
Skłoniła się Moruad i zatrzymała się przy wyjściu z namiotu, gdzie czekał już na nią Hwarhen. Tyria znacząco dotknęła swojego łuku i podeszła bliżej do wojownika.
- Jadąc na wschód z Olramem, w dogodnym momencie odjadę na bok, a ty zadasz mu cios. Od tyłu. Niech przed śmiercią patrzy w stronę swego domu, a po tamtej stronie niech stanie twarzą w twarz z bogami. Tyle przynajmniej dla niego zrobimy.
Potężny wojownik ściągnął usta w wąską kreskę.
- Dużo o tobie myślałem, wilczyco - powiedział ledwie słyszalnym szeptem - ale nigdy to, żeś mściwa i okrutna. Olram usiądzie wśród przodków w niesławie, bo odmawiasz mu godnej śmierci w walce - wilcze oczy zwęziły się w szparki. - Ale może i przy racji jesteś. Nie możemy ryzykować. Będzie po twojemu.
- Nie myślałam o zemście. A też nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby Olram jednak wypełnił zadanie.
Popatrzyła na białego wilka, który siedział teraz przy jej boku.
- Kieł będzie ci towarzyszył - dodała. - Przyda się jak Olram spadnie z konia. Gdyby coś nie wyszło to pamiętaj, że będę go mieć cały czas na celu.
Nie czekając na odpowiedź, Tyria wyszła z namiotu, by dołączyć do siedzącego przy ognisku Olrama. Stanęła za jego plecami i przemówiła jak najgrzeczniej.
- Olramie Stane, Moruad Magnar wydała polecenie, by wszystko to, co zobaczyłeś, dotarło do magnara Skagos. I tylko do niego, do nikogo innego. Tak więc będziemy ci towarzyszyć - i tutaj wskazała na Hwarhena - aż do morza. Bądź pewny, że magnar wynagrodzi ci trud, nagrodzi za odwagę i lojalność.
Jeden rzut oka na twarz Olrama jej wystarczył, by zobaczyć, że jej obecność mu nie w smak, że poczytuje to sobie za obrazę. Po chwili jednak na gębę Stane’a wypełzł grymas jakiejś okrutnej uciechy, jakby za jego niskim czołem przemknęła jakaś radująca go myśl. Rzucił szybkie, szacujące spojrzenie na Hwarhena, a potem oblizał wargi w bezwstydnym geście.
- Nagrodę odbiorę sobie sam, jak zawsze - zapewnił. - Ruszajmy.

Olram, skoro ubił jednego konia, dostał od Moruad drugiego na drogę. Trójka podróżnych wskoczyła na siodła i skierowała się na wschód, nad morze. Uśmieszek Stane’a towarzyszący jego słowom o nagrodzie zmroził Tyrii krew w żyłach skuteczniej niż chłód bijący od Muru.
- Nie zdążysz, - pomyślała z dziwną satysfakcją – nie zdążysz. Jeszcze dzisiaj zobaczysz bogów.

Po krótkiej jeździe głównym traktem łączącym morze z Czarnym Zamkiem, wyspiarze skręcili nieco na południe. Olram pytająco spojrzał się na Crowla.
- Nie chcemy chyba wjechać na wrony ze Wschodniej Strażnicy, prawda? – rzucił Hwarhen. – starczy nam przygód i bez tego…
Wojowie zaczęli rozmawiać między sobą, a Tyria po raz pierwszy od dłuższego czasu była wdzięczna Hwarhenowi, że podtrzymywał konwersację z Olramem. Pomogło jej to uniknąć pewnych jak zbliżająca się zima złośliwości Stane’a.

Jechali już dobre dwie godziny, czuć było morskie powietrze. Tyrię z zamyślenia wyrwał Hwarhen, który zwolnił i poczekał na Skagijkę. Wypuścili Olrama nieco do przodu, a Tyria spojrzała w wilcze oczy Crowla. Determinacja, lojalność, pewność siebie. Oto, co z nich wyczytała.
Zostając nieco w tyle, odjechała na północ tak, by miała dwójkę w zasięgu strzału. Zatrzymała się, zdjęła łuk z pleców i poprawiła nerwowo kołczan, który przyprawiła sobie do siodła. Hwarhen dostrzegł, że Kieł biegnie w ich stronę, by zaraz zatrzymać się przy koniu Crowla.
- Tchórzliwa, zdradziecka psia suka – mruknął Olram pod nosem jakby chciał oskarżyć Tyrię o ucieczkę.
- Poszła na zwiady. - odpowiedział Hwarhen – Jesteśmy blisko wron.
Wojownik z rodu Stane skierował konia na wschód, by kontynuować jazdę. Hwarhen natomiast rozejrzał się po okolicy, czy rzeczywiście nie mieli nikogo na karku. Byli tylko w trójkę. Za chwilę dołączyć miała Śmierć.

Hwarhen wyciągnął znienacka topór, podjechał do Olrama i sieknął wojownika w plecy.
A Tyria obserwowała z daleka.
Olram krzyknął, a jego chrapliwy wrzask wystraszył konia, na którym jechał. Wałach stanął dęba i zrzucił jeźdźca. Na to tylko czekał Kieł, który rzucił się rannemu do gardła. Olram ostatkami sił wpił palce w białą sierść, a później znieruchomiał w szkarłatnym śniegu.
Skagijka przyjechała na miejsce chwilę później. Spojrzała z niepokojem na ofiarę zabójstwa.
- Nie trafiłeś – rzuciła sucho.
- A ty może strzeliłaś, łuczniczko? – odparował.
- Nie, ale dobiłam go.
Hwarhen spojrzał na białego wilka, który na pysku miał jeszcze świeżą krew. Przeniósł wzrok na Tyrię.
- Nazwał mnie tchórzliwą, zdradziecką psią suką. Jak zawsze zresztą.
- I ty mówiłaś mi, że nie myślisz o zemście? – zapytał.
Nie odpowiedziała. Jedynie otuliła się szczelniej futrem jakby chciała pozbyć się uczucia, że bogowie patrzą na nią lodowatym wzrokiem.
Pół godziny później, po zatarciu śladów, jechali z głową Olrama na Długi Kurhan.
 
__________________
Yup!
McHeir jest offline