Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2012, 21:28   #5
Luffy
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Leopold spędził w karczmie cały dzień, od kiedy tylko zawitał do wioski. Poprzedniego dnia zarobił dość grosza dołączając do jakiegoś marnego kupca bez ochrony i dziś mógł odpocząć. Pod wieczór karczma zaczęła się zapełniać a on skulił się w kącie sali. Nie chciał kłopotów. Dosiadła się do niego trójka nieznajomych, zajętych swoimi sprawami. Dwaj khazadzi i elf, co wyraźnie obu grupom było nie w smak.

Nie mógł nie zauważyć szlachcianki ani innych nietypowych gości. Kobieta była piękna, chyba. Po wszystkim co przeżył nie myślał o takich rzeczach, w ogóle nie zwracał dużej uwagi na ludzi. Jednak jej świta robiła duże wrażenie, nawet na nim. Leniwie obserwował salę, przyglądając się każdemu myśląc kim jest, i dokąd zmierza. W myślał zastanawiał się nad jutrzejszym dniem. Miał parę groszy, więc mógł po prostu iść. W lewo, w prawo, wszystko jedno. Byle już nie padało, jego namiot miał już trochę dziur.

Wędrowiec kilkakrotnie próbował zamówić kolację i piwo, lecz wzrok dziewek był ciągle przykuty do długoucha. Westchnął z rezygnacją. Pogrzebał w kieszeni i cisnął w pulchną blondynkę na drugim końcu sali małym kamykiem. Nie było mowy żeby nie trafił. Dziewczyna obejrzała na co on pomachał. Zamówił piwo i kaszę ze skwarkami. Musi oszczędzać ale dziś go stać. W końcu to rocznica...

Gdy wypił już połowę piwa i wyjadł co lepsze kęsy posłyszał, ze krasnolud obok nuci pod nosem wymyśloną na poczekaniu piosenkę, zachwalając tutejszy przysmak. Sam długo się nad nim zastanawiał, lecz obrzydzenie wygrało z ciekawością podróżnika. Cóż, widocznie nie każdy krzywi się na widok tłuszczu w skórze świniaka. Przynajmniej tak to wyglądało.

Chcąc rozładować gęstą atmosferę między skłóconymi rasami wyjął bębenek i zaczął przygrywać śpiewającemu o jeżu krasnoludowi. Po chwili parę osób zaczęło łapać rytm i tupać nogami. Widocznie w tych stronach brakowało jakiejkolwiek rozrywki poza piwem w karczmie. Cóż, gdyby jego rodzina tu była, dali by przedstawienie jakiego świat nie widział...
 
Luffy jest offline