Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2012, 17:07   #7
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Coraz bardziej znudzony czekaniem Detlef obojętnym wzrokiem obserwował, co się dzieje na sali. Bezczelny korożerca nie pojął dziwaczności swego zachowania i wciąż denerwował swoją obecnością. Właściwie, to tylko drobna irytacja była. Z tego też powodu krasnolud skupił się na opróżnianiu kolenych kufelków chmielowego napoju, po prostu ignorując elfa. Za mało wypił, żeby wszczynać awantury o szpiczaste uszy w ludziowej gospodzie.

Nie śledził sukcesów ochroniarza szlachcianki dokładnie, ale i tak zauważył siłę, którą tamten dysponował. Przez chwilę zastanawiał się ze współczuciem, jakim paskudztwem musieli karmić go rodzice, skoro wyrósł na takiego mutanta.
Samo zdarzenie z bojaźliwą dziewką z kuchni przeczekał, nie ruszając się z miejsca. Mimo to, jego dłoń drgnęła, jakby chciała chwycić za trzonek spoczywającego w pobliżu młota lub paskudnie wyglądającego morgenszterna - którego stalowa głowica z wychodzącymi z niej kolcami nasuwała na myśl nieprzyjemne obrazy ciała nieszczęśnika uderzonego tym orężem. Gdy powód paniki został wyjawiony, zarechotał chrapliwie wraz z innymi bywalcami szynku.
- I pomyśleć, że drzewołaza mogła jakiego zobaczyć. - rzucił do drugiego krasnoluda przy stole. - A że mordy takie paskudne mają... - zawiesił na chwilę głos, dając obecnym czas na złapanie aluzji - to się jej nie dziwię, że wrzasku narobiła. - Dokończył, wyraźnie zadowolony z żartu i wpakował sobie do ust skrzydełko kapłona. Ostatnie, jeśli nie liczyć sterty kości, kostek i chrząstek piętrzących się na talerzu, do których wnet dołączyły następne. Detlef spojrzał krytycznie na pobojowisko przed sobą i sięgnąwszy po pajdę całkiem smacznego miejscowego chleba wytarł jeszcze talerz z odrobiny tłuszczu kuraka. Chleb poszedł w ślady drobiu i zniknął w gardzieli krasnoluda, który przeciągnął się, ziewnął, po czym czknął. Czknął ponownie, dlatego nabrał w płuca powietrza przez co przez chwilę wyglądał jak brodaty balon. Czkawka minęła, więc powietrze zeszło z krasnoluda. Nie tylko przez usta...

Niezrażony Detlef siedział dalej uśmiechnięty, niczym panienka przed zamążpójściem. W głowie szumiał wypity trunek, stąd i wydłużyła się cierpliwość krasnoluda w sprawie spóźniającego się Markusa. Troszkę...
- No gdzie ten podlec?! - mruknął pod nosem.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline