Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2012, 14:20   #6
Pietro
 
Pietro's Avatar
 
Reputacja: 1 Pietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodze
Powiedzieć, że należał do osób twardo stąpających po ziemi mogło wydać się sporym niedopowiedzeniem z uwagi na to kim w istocie był. Na co dzień obcował z rzeczami, które normalni ludzie mają za wytwór zbyt wybujałej wyobraźni. Nawet jednak on starał się zachować dystans, kiedy przychodziło do wszelkiego rodzaju wizji. Wielu starałoby się odnaleźć tu jakiś związek między dziwnymi snami, które dręczyły go od kilku dni i tym, że ścieżki jego oraz tych chłopców znów się przecięły. Jego umysł ogarnęło zwątpienie, ale to z jakiegoś powodu malało. W Honolulu działo się coś niedobrego i co gorsza mogło być to tylko zapowiedzią prawdziwej katastrofy. Może zaniepokoiło to same duchy, które postanowiły mu dopomóc, a jeśli tak to kim był by ową pomoc odrzucać?

Na razie wolał jednak skupić się na tym co było mu znane - dokładnej policyjnej pracy. Chciał potwierdzić swoje przypuszczenia zanim wysnuje jakiekolwiek wnioski. Musiał dojść do prawdy, tego był pewien, a skoro nie było miejsca na najmniejszy błąd, musi zacząć od solidnych podstaw.


Wędrował między miejscem zbrodni, a salą gdzie nadal przesłuchiwano pozostałych klientów lokalu. Jak w każdy piątkowy wieczór tego typu miejsca pękają w szwach, w normalnych warunkach mogło okazać się to pomocne, ale w tym konkretnym nie liczył na wiele. Może ktoś zobaczył jak wchodzili do toalety, może ktoś nawet z nimi pogadał, może przy odrobinie szczęścia dzięki zeznaniom uda im się dorwać jakiegoś dilera. Szkoda tylko, że przy tej ilości towaru, który zalał wyspy, nie był to nawet wierzchołek góry lodowej. Miał ochotę splunąć. Mystique cieszyło się opinią miejsca zabaw dla tutejszej elity. Widać nawet dodatkowe zera na koncie bankowym nie uchronią człowieka przed śmiercią w śmierdzącym szczynami kiblu.

Minęła ponad godzina nim na miejscu pojawił się Makaio. Partner od razu odszukał Samuela, który stojąc na uboczu obserwował twarze odpytywanych przez zebranych funkcjonariuszy ludzi. Uścisnęli sobie dłoń, po czym młody śledczy sięgnął po swój notes. Przez chwilę studiował notatki, by wreszcie się odezwać.

- Mam coś co powinno cię zaskoczyć ...
- Już ich aresztowaliśmy - Kahua wtrącił w pół zdania.

Twarz jego rozmówcy przykrył wyraz szczerego zdziwienia. Ten szybko jednak zniknął. Jako detektyw nie mógł pozwolić sobie na tak ostentacyjne okazywanie emocji, a przynajmniej tego uczył go Samuel. Jak do tej pory nigdy nie udało mu się tak naprawdę zaskoczyć bardziej doświadczonego kolegi. Nic więc dziwnego, że minę pod tytułem "oczywiście, że o tym wiedziałeś" miał wypracowaną do perfekcji.

- Zgadza się, dokładnie trzech - Akamu Kamano, Robert Koch i Jerry Smith, ostatni niestety nie przeżył, dwóch pozostałych znajduje się w śpiączce. Skontaktowałem się już z lekarzami, w razie zmiany ich stanu natychmiast zostaniemy poinformowani.
- Dobra robota.

Kiedy skończył mówić poczuł jak tysiące myśli bombardują jego umysł. Szczególnie zaś jedna - ta dotycząca serii snów dręczących go przez kilka ostatnich nocy. Czy naprawdę miał wędrować przez pełne zepsucia miasto, kierując się tylko i wyłączenie ledwie słyszalnym skowytem? Zdecydowanie trafna metafora na opisanie całego śledztwa mającego za zadanie wyeliminować nowy niebezpieczny narkotyk, który skaził jego własny dom śmiercią i zepsuciem. W sercu Garou zwątpienie nie było częstym gościem, a nawet jeśli, tak jak w tej krótkiej chwili, szybko zostało wypierane przez zdecydowanie i niebywałą determinację.

- Przejrzysz jeszcze raz dokładnie dokumenty z poprzedniego zatrzymania. Potem przeprowadź pełen wywiad środowiskowy dotyczący wszystkich znalezionych w tej toalecie i wszystkich osób z miejsca poprzedniego zatrzymania. Chce wiedzieć z kim się zadają, gdzie przebywają, co lubią robić.
- Jasna sprawa, potrzebujesz czegoś jeszcze?

W odpowiedzi Samuel pokiwał tylko przecząco głową. Jego myśli powędrowały do miejsca, które było poza zasięgiem kogokolwiek. Mógł zastanawiać się nad tym setki razy, ale i tak nie kończyło się to niczym poza przypuszczeniami. Skąd wziął się ten nowy narkotyk, kto jest w stanie produkować go na taką skalę i nie pozostawiać po sobie żadnego śladu? Nawet pomimo niezbyt długiej znajomości Makaio doskonale zdawał sobie sprawę co oznacza to nieobecne spojrzenie partnera. Dlatego po prostu ruszył wykonać polecenie. Minął jakiś kwadrans nim Samuel wrócił do świata żywych. Pierwszą czynnością było chwycenie za telefon. Kilka stopniowo coraz bardziej irytujących sygnałów i w końcu w jego uchu rozbrzmiał melodyjny kobiecy głos.

- Tak, słucham?
- Z tej strony Samuel. Będzie mi potrzebny raport i wszystkie dodatkowe dokumenty związane z niedawnym zatrzymaniem, nazwiska Kamano, Koch, Smith. Lada chwila ktoś powinien się po nie zgłosić.

W słuchawce wyraźnie dało się usłyszeć przeciągłe westchnięcie. Ostatecznie kto lubił tego typu rozmowy telefoniczne? Samuel nie miał jednak w zwyczaju owijać w bawełnę, toteż wolał od razu przejść do wydawania poleceń.

- Jak rozumiem to ciebie wezwano do tego całego zamieszania w Mystique, masa ludzi wciąż o tym gada.
- Dziękuję Katherine, mam u ciebie dług - wypalił dość nieoczekiwanie, po czym wdusił czerwoną słuchawkę.

Oczami wyobraźni wyraźnie widział jej minę. Nie był to przyjemny widok. Znacznie jednak lepszy od tego, który ujrzał kiedy znajoma woń zmusiła go do obrócenia głowy. Ten zapach rozpoznałby wszędzie i w normalnych warunkach wolałby trzymać się od jego źródła na sporą odległość. Na to niestety było już za późno.


- Poważnie? W tym mieście nie ma już innych śledczych?
- Też miło mi cię widzieć Tani. Muszę przyznać, że jestem zaskoczony. Od kiedy zajmujecie się dilerką w byle klubie?

Minęło sporo czasu od ich ostatniego spotkania i Samuel kilkukrotnie złapał się nawet na rozmyślaniu jak będzie wyglądało kolejne. Zabawne jak wszystkie całkowicie różniły się od siebie. Elementem wspólnym był tylko sposób w jaki się kończyły i w tej krótkiej chwili był niemal pewien, że tym razem nie będzie inaczej.

- Bardzo zabawne, mogłabym spytać o to samo - umilkła i przez kilka uderzeń serca przyglądała się stojącemu obok mężczyźnie. - Ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawę jak wielkie gówno spadło nam na głowę prawda? Przedawkowanie w miejscu takim jak to oznacza wielkie kłopoty. Zupełnie jakby już nie obrywało nam się po dupie za każdym razem kiedy chociażby słyszy się o tym nowym śmieciu.
- Pocałunku Kanaloa.
- Cokolwiek. Jesteś pewien, że nikt z twoich nie wie nic na ten temat?

To pytanie musiało paść i jak za każdym razem Samuel wolał uciąć rozmowę zanim straci nad nią kontrolę. Posłał więc Tani jedno spojrzenie, to szczególnie które było w stanie rozwiązywać języki nawet najtwardszym bandytom. Więcej nie musiał robić. W zasadzie było tak jakby jej słowa były tylko niezbyt przyjemnym wspomnieniem.

- Domyślam się, że przejmujesz sprawę? - Wtrącił chcąc przerwać chwilę niezręcznej ciszy.
- O dziwo nie, jadąc tu dostałam telefon od komisarza. Brawo, właśnie zostałeś włączony do śledztwa. Ten cały narkotyk, pocałunek, czy inna gówniana nazwa, którą wszyscy wycierają sobie mordę, wymknął się spod kontroli. Skoro sprawą zaczynają interesować się media, do akcji musi wkroczyć superglina - posłała mu jeden ze swoich zadziornych uśmiechów.
- Odnośnie dziennikarzy - szepnął zauważając rozkładające się już na zewnątrz ekipy chcące sfilmować całe zajście.
- Do boju wielkoludzie - Tani nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę przesłuchiwanych klubowiczów.

Samuel wyszedł natomiast na spotkanie szukającym sensacji reporterom. Nie był zachwycony ale mogło być gorzej. W chwili obecnej i tak nie miał żadnych informacji, którymi mógłby podzielić się z mediami. Zasłanianie się dobrem śledztwa, tudzież nadal prowadzonymi badaniami opanował do perfekcji. W połączeniu z tak charakterystycznymi dla niego lakonicznymi wypowiedziami, sprawiało to też że nie stracił nawet pełnego kwadransa. Niedługo po nim zdał sobie sprawę, że nie miał czego szukać na miejscu. Przesłuchania jeszcze trochę potrwają, ale skoro nie został do tej pory zaczepiony, bezpiecznie mógł założyć że nie pojawił się nikt kto odstawałby od profilu standardowego klubowicza. Ostatni raz ogarnął wzrokiem wszystkie postacie krzątające się po Mystique stanowiącym miejsce zbrodni i cicho westchnął. Nienawidził tego typu spraw. To nie było morderstwo, a nawet jeśli trudno oskarżyć brak wyobraźni i zwyczajną ludzką głupotę. Laboratorium prawdopodobnie jutro z samego rana zaszczyci go telefonem informując o rzeczach, których był doskonale świadom i bez konieczności marnowania czasu techników.

Wsiadł do samochodu z zamiarem odjechania do domu. Wolał dobrze się wyspać przed weekendem, który tak szczelnie wypełni mu praca. Przekręcił kluczyk wywołując natychmiastową reakcję silnika. Niemal w tym samym momencie po raz kolejny jego myśli samoistnie powędrowały ku dziwnym snom nawiedzającym go od kilku ostatnich nocy. Siedział tak w bezruchu próbując raz jeszcze znaleźć powód i prawdziwe znaczenie tego osobliwego zjawiska. Pozostawiony w tym stanie osobliwej bezradności zdobył się tylko na wzruszenie ramionami i ruszył …

… do szpitala gdzie zawieziono nieprzytomnych chłopców. Nie wiedział na co liczy, nagłe przebudzenie? Może na spotkanie z ich rodzicami i przyjaciółmi, którzy w jakiś sposób dowiedzieli się o tragedii. Wszystko było lepsze niż powrót do domu, ostatecznie przecież i tak nie zmrużyłby oka.
 

Ostatnio edytowane przez Pietro : 21-10-2012 o 17:23. Powód: Problemy z grafikami.
Pietro jest offline