Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2012, 11:36   #13
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Lady Kenna Gustaffson, King Bishop, Abraham de la Roche
Trójka przyjaciół udała się na piętro celem przeszukania pokoju lordowskiej córeczki. Już po przekroczeniu progu dla wszystkich stało się jasne, co tutaj zaszło całkiem nie dawno. Zmierzwiona pościel, wyraźny zapach męskiego potu i miłości unoszący się w pokoju oraz para skórzanych pantofli leżąca rozrzucona przy łóżku. Sir Bishop zwrócił uwagę na uchylone okno. Gdy wychylił się na zewnątrz dostrzegł ślady na karcie którą przymocowano do ściany, by rosło na niej pnącze. Wyrobione i w niektórych miejscach połamane elementy wskazywały wyraźnie, że Rebecca nie po raz pierwszy w ten właśnie sposób opuszczała rodzinną rezydencję.
De la Roche zainteresował się biurkiem dziedziczki. Poza typowymi kobiecymi drobiazgami znalazł tam także kilka kart wizytowych ekskluzywnych klubów nocnych, a tomiku poezji mistycznej jako zakładka znajdował się krótki liścik.

Spotkajmy się dzisiaj o 11 w naszym ulubionym miejscu. Mam dla Ciebie urodzinową niespodziankę.

Twój Q.
.”

Lady Gustaffson nie dawał z kolei spokoju fakt, że poza śladami obecności mężczyzny nigdzie go nie było. Raczej mało prawdopodobne, aby kimkolwiek on był, uciekł z pokoju Rebecci bez butów.
Za namową de la Roche’a cała trójka rozpoczęła poszukiwania jakiegoś sekretnego przejścia lub pokoju.
Zajęło im to, co prawda ponad kwadrans, ale w końcu się udało. Naciśnięcie klepki tuz przy kominku powodowało, że duża trzydrzwiowa szafa lekko odjechała od ściany. Wystarczyło ją tylko lekko pociągnąć do siebie, a za nią ukazywało się przejście do ukrytego pokoju.

Był on tylko na tyle duży, by zmieściło się w nim łóżko, mały stoik oraz szafeczka nocna.
W łóżku półnagi i skrępowany jedwabnymi chusteczkami leżał lord Pilckerton. Wyraz jego twarzy wskazywał, że śni jakiś rozkoszny sen.
De la Roche zauważył na stoliku stojącym przy łóżku ślady jakieś substancji. Wrodzona ciekawość sprawiła, że na tym właśnie skupił on swoją uwagę a nie na półnagim dziedzicu fortuny Pilckertonów.
Szybkie badanie organoleptyczne pozwoliło stwierdzić, że jest to mieszanina kokainy, morfiny i Jazgrza Williamsa, powszechnie znanego jako pejtol. Mieszanina ta stała się ostatnio bardzo modnym narkotykiem wśród arystokracji. Rzut oka na ciało Pilckertona pokazywał, że jest on właśnie pod wpływem tego narkotyku.
Lady Kenna i sir Bishop zauważyli natomiast na ciele Pilckertona dziwne ślady.. Nie chodziło o liczne zadrapania i siniaki, które dowodziły tylko tego, że Rebecca Meldrum jest temperamentną kochanką, ale o coś zupełnie innego.
Młody kochaś miał na szyi wyraźne ślady po ugryzieniu z którego spływała powoli krzepnąca krew.
Sprawa zaginięcia Rebecci Meldrum nabierała coraz większych rumieńców.

Henry Vestey
Lord Vestey jako jedyny nie podjął jakiś specjalnych czynności w sprawie odnalezienia Rebecci. Zignorował zarówno propozycję młodego panicza, jak i konieczność przeszukania pokoju zaginionej. Dla niego sprawa była dość oczywista i nie trzeba było doszukiwać się tutaj, jakiegoś specjalnego mistycyzmu, czy tajemnicy.
O wiele bardziej ciekawe wydawało się Vesteyowie przedstawienie, które miał zaprezentować von Mithoff.

Z dużego salony przyległego do sali balowej wyniesiono wszystkie stoły, a krzesła poustawiano pod ścianą. Kolejni goście zajmowali miejsca. Służba w tym czasie zasuwała kotary i przygaszała światła.
Von Mithoff polecił, aby pozostawiono jedynie cztery świecie i ustawiono je w rogach pokoju.
Gdy wszystko było gotowe pruski wizjoner rozpoczął przedstawienie.

W salonie panowała absolutna cisza. Von Mithoff stał na środku pokoju otoczony przez krąg publiczności.
- Drodzy państwo - zaczął mistyk - To nie są żarty i to nie jest zabawa. To co państwu zaprezentuje jest nie tylko tajemnicze i pociągające, ale przede wszystkim bardzo niebezpieczne. Proszę o wypełnianie dokładnie i bez chwili wahania moich poleceń.

Arystokrata pochylił głowę, a otwarte dłonie przyłożył sobie do piersi. Stał w takim skupieniu przez dobrych kilka minut. Zazwyczaj niecierpliwi arystokraci w milczeniu oczekiwali na kolejny akt przedstawienia. Preludium przykuło ich uwagę i to już był duży sukces jasnowidza.
Nagle von Mithoff uniósł ręce w górę i wypowiedział jakieś słowa po niemiecku.
Przez salę przeszedł podmuch lodowatego powietrza. Damy o słabszych nerwach wydały z siebie cichy jęk przerażenia.
Von Mithoff ciągle przemawiał po niemiecku, a na jego twarzy malował się coraz większy wysiłek. Wyglądało to tak, jakby toczył siły pojedynek z jakimś niewidzialnym przeciwnikiem.
Pojawił się kolejny podmuch przyprawiającego o gęsią skórkę wiatru. Świeca w lewym kącie sali zgasła. Siedząca obok stara matrona krzyknęła:
- O boże! Coś mnie dotknęło!
- Cicho! - wrzasnął Pruska - Proszę zachować ciszę. Czuję, że zbliża się do nas bardzo silny duch. Proszę mocno trzymać się za ręce i cokolwiek, by się nie działo nie przerywać kręgu.
Von Mithoff obrócił się dwa razy wokół własnej osi i wypowiedział kolejną formułę.
W tym momencie wszystkie pozostałe świece w salonie zgasły, a tuz przed jasnowidzem pojawiła się mglista, eteryczna postać. Emanowała ona bladoniebieskim wewnętrznym światłem.
- Kim jesteś? - zapytał von Mithoff.
- Przygotujcie się - odezwał się jakiś głos.
Trudno było określić, czy należy do kobiety, czy mężczyzny.
- Przygotujcie się on nadchodzi.

W bladym świetle jakim emanował duch Vestey dostrzegł, że von Mithoff pobladł. Jasnowidz cofnął się o krok, a duch zniknął.
Prawie w tym samym czasie pomiędzy nogami widzów zaczęła się snuć gęsta, szara mgła. Gdzieś w oddali słychać było wycie i zawodzenie, czy to jakiś dzikich zwierząt, czy też potępionych. Trudno było określić.
Przed von Mithoffem zmaterializował się kolejnych duch. Gdy tylko pojawił się on po sali przeszedł jęk zdziwienia, wymieszanego ze strachem. Na środku sali stał nie kto inny, jak sama Rebecca Meldrum. Ubrana w powłóczystą, biała szatę, która zupełnie nie pasowała do jej osobowości.
- Pomocy! - wyszeptała - Błagam pomóżcie mi!
Von Mithoff chciał o coś zapytać, ale nie zdążył bowiem tuż za duchem Rebecci zmaterializowała się oślizgła macka, która pochwyciła Rebecca za szyję i pociągnęła gwałtownie.
Duch lady Meldrum rozpłynął się tak nagle, jak się pojawił. Ledwo oba duchy zniknęły w ciemnościach, von Mithoff osunął się nieprzytomny na ziemię.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 16-10-2012 o 16:27.
Pinhead jest offline