Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2012, 09:19   #9
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Strasznie upierdliwy się ten Colin zrobił, pomyślał John, widząc z jakim uporem przyjaciel się do niego dobija. I to mimo wkomponowanej w telefon informacji, że właściciel jest zajęty.
Pokręcił głową i nacisnął klawisz oznaczony zieloną słuchawką.
- Colin? Pali się gdzieś? - spytał, gdy “po tamtej stronie” odezwał się Colin. - Jestem dość zajęty...
- Cześć, po pierwsze. - Przywitał się grzecznie policjant. - Uznałem, że chciałbyś wiedzieć, że twoja kuzynka, Aukele, jest w szpitalu.
- Domyślam się, że nie zartujesz, bo takie kawały nie były nigdy w twoim stylu - powiedział John. - Wypadek? Miała kraksę? - spytał.
W tym samym momencie do pokoju weszła Kiana.
- Aaaa... - Pogroziła pacem. - Miało być bez telefonów.
John pokręcił głową i położył palec na ustach. Gestem poprosił Kianę o podejście.
- Poczekaj chwilę. - Addison odezwał się, a potem John mógł usłyszeć kilka przekleństw i jak jego kolega każe zabrać pisnaków z okolicy. - Nie, to nie wypadek. A przynajmniej nie taki. Była niestety w restauracji, do której ktoś zgłosił się po haracz.
John zacisnął zęby.
- Który szpital - spytał. - Wpuszczą mnie?
Jeśli to była strzelanina, to policja mogła zrobić małą blokadę i goście nie mieliby dostępu.
- I jak się czuje? Wiesz coś?
- Waikiki Health Center. Widziałem jak wsiadała do karetki. Raczej nic poważnego. Muszę kończyć, mam tu trochę pracy.
- Dzięki, że powiedziałeś - odparł John. - Zadzwonię do ciebie później.
- Nie ma sprawy. Trzymaj się. - I rozłączył się.

- Przejedziesz się ze mną? - John zwrócił się do Kiany. - Może będę potrzebować moralnego wsparcia. Aukele jest w szpitalu. Chyba nic poważnego, ale sama wiesz...
- Oczywiście. - Dziewczyna położyła mu rękę na ramieniu.
John wyszukał w pamięci iPhone’a odpowiedni numer.
- Lahaina Taxi - usłyszał po chwili. - Czym możemy służyć?
- Dobry wieczór. Poproszę taksówkę na Huali Street 83. Dziękuję - dodał po paru sekundach.
- Za trzy minuty będzie - powiedział do Kiany, która właśnie zaczynała się przebierać w coś bardziej odpowiedniego na wyjście z domu.
- Będzie musiał poczekać - stwierdziła dziewczyna.

Wbrew tej ‘groźbie’ już po kilku minutach siedzieli w taksówce i przebijali się przez zatłoczone ulice miasta.


John podał taksówkarzowi parę banknotów, a potem razem z Kianą ruszyli w stronę wejścia do szpitala.

Tłoku specjalnego nie było toteż dość szybko dotarli do okienka przy którym mogli zasięgnąć informacji. Siedząca tam kobieta w średnim wieku o krwistoczerwonych, krótkich włosach przywitała ich nawet miłym tonem.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - odpowiedzieli równocześnie. - Podobno przywieziono tutaj moją kuzynkę...
- Nazwisko poproszę - powiedziała recepcjonistka, zanim John zdążył skończyć.
- Aukele Kaewe - powiedział. - Czy możemy się z nią zobaczyć?
Pani wystukała na klawiaturze coś, maszyna w odpowiedzi zatrzeszczała. Kobieta coś jeszcze wpisała i po chwili odwróciła się do Johna.
- Pokój trzysta dwadzieścia cztery na trzecim piętrze. Może pan ją zobaczyć.
- Dziękujemy bardzo. - John skinął głową i, z Kianą u boku, skierował się do drzwi windy.

Na trzecie piętro łatwo było trafić, chociaż na windę i tak musieli czekać, zanim łaskawie zjechała z piątego piętra. Za to potem było nieco gorzej
- GPS by się tu przydał - mruknął John, gdy po raz drugi okazało się, ze skręcili w zły korytarz.
- Tropiciel śladów by się przydał, albo przewodnik - zażartowała Kiana. - Przepraszam - zatrzymała przechodzącą obok pielęgniarkę. - Jak trafić do pokoju trzysta dwadzieścia cztery?
- Pewnie za prędko państwo skręciliście. - Pielęgniarka uśmiechnęła się. Widać nie byli pierwszymi, co tu pobłądzili. - Musicie państwo się cofnąć, przejść łącznikiem do budynku B i tam zaraz skręcić w lewo. Pierwszy korytarz.
- Dziękujemy bardzo - powiedziała Kiana, a John podziękował skinieniem głowy.

Pokój numer 324 okazał się być gabinetem zabiegowym na chirurgii. Przed drzwiami stało kilka krzeseł, na jednym z nich siedziała, z zabandażowaną głową, Aukele, wpatrująca się w drzwi gabinetu.
- Witaj, kochana kuzynko - powiedział John.
- Cześć, Aukele - dodała Kiana.
- John? - Aukele Kaewe odwróciła się zaskoczona. Na twarzy miała kilka zadrapań. - Kiana? Skąd się tutaj wzięliście??
- Całe miasto mówi o tobie, więc jak mógłbym nie sprawdzić, co się z tobą dzieje - zażartował John.
- Nie gadaj głupot. - Kiana trąciła Johna łokciem.
- Mam nadzieję, że nie zadzwoniłeś do ojca?? To tylko niegroźne skaleczenie. Nie chcę go martwić. - Uśmiechnęła się z trudem młoda pani architekt.
John pokręcił głową.
- Najpierw musiałem sprawdzić, co ci się stało, a dopiero potem podniósłbym alarm - powiedział. - Gdybyś leżała ciężko ranna, to co innego, ale tak, to możesz sama mu powiedzieć.
- Musisz tu jeszcze siedzieć - wtrąciła się Kiana - czy możemy cię zabrać?
- Ja tu muszę jeszcze poczekać na moją partnerkę. - Wskazała na salę, której wcześniej szukał John. - Ona tam jeszcze siedzi.
- W takim razie opowiedz, w coście się obie wpakowały - poprosił John.
Kiana usiadła obok Aukele, John przycupnął obok niej, na skraju krzesełka.
- My?? - Spytała udając wielce zaskoczoną. - W nic. Miałyśmy spotkanie biznesowe w “Japońskim Mieczu”. Wszystko było dobrze dopóki nie pojawiło się tych kilku gości. Od samego początku wyglądali mi bardzo podejrzanie.
- Maski na twarzach, wysoko postawione kołnierze? - zażartował John.
- Raczej wyglądali jak zawodowi bokserzy. Nie mieli masek.
- Nie pasowali do lokalu i do towarzystwa? - spytała Kiana. - Słonie w składzie porcelany?
- I jeszcze ten dziwny akcent. - Młoda kobieta wzruszyła ramionami. - Znalazłyśmy się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie.
- Dziwny akcent? A rysy twarzy? - zainteresował się John. - No dobra... I co było dalej? Bo od samego patrzenia nie dorobiłaś się ran. Nie dorobiłyście się - poprawił się.
- A, to. - Wskazała na bandaż. - Jakiś mężczyzna odepchnął mnie. Upadając uderzyłam się. Ale dzięki temu mam jeszcze głowę. To co ja mam to nic w porównaniu z tym co spotkało barmana czy tego drugiego... to ja mam lekkie zadrapania.
- Coś niezbyt fortunne spotkanie biznesowe - mruknął John. - Ale dobrze, że wyszłaś z tego cało. Pawie cało - poprawił się.
- Była strzelanina czy tylko bijatyka? - spytała Kiana. - Butelkami rzucali, jak w kiepskim filmie?
- Butelki to był najlżejszy kaliber. Żebyście widzieli tych facetów. Jak szafy trzydrzwiowe. Ten który im się postawił nie miał najmniejszych szans, chociaż sam też nie był mały.
- A mówili chociaż, czego chcą? - spytał John. - Czy też po prostu weszli i zaczęli awanturę z sobie tylko znanego powodu?
- Rozróba zaczęła się później, gdy barman kazał im się wynosić.
- Oj, niezbyt sympatyczne traktowanie gości - zażartowała Kiana. - Pewnie się poczuli bardzo dotknięci.
 
Kerm jest offline