Lubiłem windy.
Zagęszczały przestrzeń, podobnie jak dyskoteki, czy autobusy. Ludzie byli bliżej siebie. Jak ktoś za bardzo na mnie wisiał zawsze mogłem wbić mu w brzuch kant mojego kosza z kanapkami i innymi pierdołami dla zbiurowanych pracoholików.
Kosz był obciachowy, ale jasno określał moją rolę. Wszędzie mnie wpuszczali czasem nawet kupowali te plastikowe gówna w celofanie. To była zabawne.
Jechaliśmy, miałem klienta na 11. Koło 5, czy 6 poszło jakieś ciepło od drzwi i pot pociekł mi po plecach. Dziwne nic w końcu dziś nie brałem…
Potem darł się bachor a do środka wtoczyła się jakiś starszawy gościu - E, maksymalne obciążenie to 6 osób – powiedziałem, ale ten wlazł, jak do stodoły i zwalił się na podłogę. He. Ma się tą moc, nie? Czas się rozciągnął, jak po najlepszym towarze, a potem pieprznęło potężnie.
Laska zaczęła wrzeszczeć, jak to laski, a druga starszawa klepała ja po udzie – no lesby sado-macho, jak nic, może coś zaczną dawać z nudów?
- Awaria, o co robić aferę… - rzuciłem w przestrzeń – pewnie poczekamy na techników.. zawsze to trwa.
- Kanapkę? Zwykłe po 7, de Lux 12, mega de Lux super po 21,99
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
Ostatnio edytowane przez kanna : 24-10-2012 o 13:53.
|