Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2012, 21:18   #20
Pietro
 
Pietro's Avatar
 
Reputacja: 1 Pietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodzePietro jest na bardzo dobrej drodze
Powoli tracił wiarę w swoich towarzyszy. O ile kiedykolwiek coś na jej wzór czaiło się w zakamarkach jego podświadomości. Kenna coraz bardziej wyglądała mu na osobę niezrównoważoną. Jeśli szło o walkę cenił sobie tylko starcie twarzą w twarz. Polowanie przy pomocy strzelby było dla niego równie wymagającym sportem co i szycie. Brak było w nim również sympatii do ludzi tyleż nieelastycznych, by zdawali się nie zwracać uwagi na to jak diametralnie zmienia się ich otoczenie. Takie persony uwielbiają chować się za przełamywaniem stereotypów, wiernością swoim przekonaniom i innym rzekomo wzniosłym ideałom. Bzdura - pomyślał przenosząc wzrok na Abrahama. Jego zdanie na temat świecy było bardziej niż mile widziane. Ostatecznie potwierdził podejrzenia Vestey’a, a to rzecz jasna poprawiło jego samopoczucie. Jakkolwiek pozostawał daleki od wiwatów, o tyle cieszył się, że nawet pośród bandy dziwadeł i odurzony narkotykami był w stanie zachować zdrowe zmysły.

- W dzisiejszych czasach osoba parająca się spirytualizmem jest tyleż człowiekiem nauki co najwięksi z farmaceutów i galwanistów, z pewnością nie trzeba panu o tym przypominać panie de la Roche - podniósł się i wyciągnął dłoń po kartkę z wymalowanym symbolem. Obejrzał go dokładnie i ponownie zabrał głos. - Ahh goecja bardzo, bardzo fascynujące. Znam tylko jedno stowarzyszenie, które posługuje się tego typu symboliką. Loża Przebudzenia Eterycznego niestety nie należy do miejsc gdzie łatwo znaleźć jakiekolwiek odpowiedzi.

Wyprostował się składając obie dłonie za plecami. Zabawne jak zupełnie naturalnie przyjmował dziś te same pozy, które za młodu z takim trudem wpajali mu rodzice i cała armia najrozmaitszych tutorów. Nie sposób było jednak zaprzeczyć, że ta iście szlachecka postawa pasowała do niego idealnie. Ciało wyciągnięte niczym struna, zawieszone w całkowitym bezruchu. O dziwo rozum tak niebywale kontrastował z tym co prezentował na zewnątrz. W jego głowie rozpętała się prawdziwa burza. Pojawiło się zbyt wiele poszlak, czas zaś nieubłaganie biegł naprzód stopniowo zostawiając ich w tyle. Dopiero kiedy zdał się opanować chaos, który tak gwałtownie wzburzył jego myśli, zdecydował się wyrazić swoje zdanie odnośnie przyszłości śledztwa.

- Tak jak początkowo przypuszczałem seans okazał się być mistyfikacją. To nadal nie tłumaczy jednak dlaczego jego uczestnikom ukazała się Rebecca i jakim sposobem wszyscy doświadczyli podobnej sensacji - skierował swe spojrzenie ku Abrahamowi. - O ile mi wiadomo działanie jakichkolwiek narkotyków różni się w zależności od istoty, której owe zostały zaaplikowane. Nawet jeśli zdecydujemy się wyruszyć czy to z Thomasem, czy śladem masonów, powinniśmy skorzystać z okazji i wydusić z von Mithoffa oraz Pilckertona tyle ile się da. Ostatecznie to nie on towarzyszył Rebecce kiedy widziałem ją po raz ostatni. No i na miłość boską, przecież ledwie poślubił robotnicę, za chwilę miałby ją zdradzać z Meldrumową? Nikt nie jest tak wielkim idiotą.


Jego palec wskazujący zaczął sunąć po głowicy szabli stylizowanej na lwi pysk. Sięgając kłów bestii, niemal jednocześnie uniósł prawy kącik ust.

- Proponuje raz jeszcze się z nimi rozmówić. Ostatecznie przecież to że obaj coś ukrywają nie ulega wątpliwości. Jeśli dalej będą usiłowali trzymać się swoich kłamstw, to tylko na własną odpowiedzialność - kończąc wzruszył jedynie ramionami, jego dłoń dołączyła zaś do drugiej, nadal czekającej za plecami. Subtelny uśmiech zdawał się jednak przylgnąć do niemal perfekcyjnej twarzy na dobre.
 
Pietro jest offline