-Aeeeeuuuuuuuuuuuuuaaaaaaaaagggggggghhhhhhhaaaaa- głęboki jęk dobiegł z bezwładnej masy, którą było ciało Arivalda- Matt srat, będą się darli na cały głos, błagam nie krzyczcie tak, łeb mi zaraz pęknie- głowa zamierzała się poruszyć, ale chyba coś nie wyszło i tylko odchyliła się niekontrolowanie do tyłu waląc w pień drzewa- jasna madonna, to chyba tak na pocieszenie.
Arivald otworzył oczy i popatrzył dookoła, ujrzał Shannon, a potem Kevina i ciało Rondona, nad którym tamten klęczał. Spróbował się poruszyć, jednak poczuł tylko mrowienie w kończynach. Zatrzymał wzrok na Shannon.
-Błagam, powiedz mi, że gdzieś obok leży moja torba ze środkami przeciwbólowymi- hmmm… cos nie pasowało, zaraz zaraz, ach… ona była naga, zresztą on też- no super jak mi jeszcze powiesz, że nie ma ubrań, to się chyba zastrzelę.
Arivald ponowił próby ruchu i znowu tylko lekko się przesunął, jedyna rzecz, która się poprawiła to wzrok, wreszcie się wyostrzył i Ari dojrzał wszechobecny las.
-Nie, nie tylko nie las, błagam tylko nie las, tu nie ma sklepów z ubraniami i nie ma cywilizacji, są za to kleszcze, pająki, mrówki i inne plugawe stworzenia, nieeeeee ja nie chcę- Arivald w końcu zamilkł i jakby skulił się w sobie, przynajmniej się skulił, a to znaczy, że mięśnie wracały do sprawności, jednak dalej Ari w myślach błagał las, żeby szumiał trochę ciszej.
__________________ Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek... |