Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2012, 15:02   #9
Wnerwik
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Kilka chwil wcześniej


- Gdzie jest karczma? - Zagrzmiał potężny wojownik, ze złością wpatrujący się w kulącego się przed nim, obdartego mieszkańca Sigil. Ten nie zastanawiał się nawet chwili, od razu zaczął mówić, chcąc jak najszybciej pozbyć się niebezpieczeństwa:
- Niedaleko, śmiałku. Musisz iść prosto, potem skręcisz obok posągu, który...
- Zaprowadzisz mnie tam
- przerwał mu wojownik. - Postawisz garniec miodu i opowiesz mi o tym dziwnym miejscu. - Miejsce w którym się znalazł fascynowało go jednocześnie i przerażało. W jego świecie nie było zbyt wielu miast. Tak naprawdę po raz pierwszy trafił do takowego, gdy przybył do Ysgardu. Jednak tamtejsze miasto było jedynie większą wioską otoczoną kamiennym murem. To miejsce było zupełnie inne. Ogromne i przytłaczające. Tajemnicze i dziwne.
Na początku bał się, że jeśli postawi krok to spadnie na przeciwległy kraniec miasta. Nadal nie rozumiał jakim cudem to miejsce działało.
- Tttaaaak... - wymamrotał jego rozmówca.
- A więc pro... argggggghh - Mężczyzna warknął z bólu gdy ból opanował całą jego głowę. Początkowo go ignorował, ale teraz... Czuł się jakby ktoś uderzał w jego głowę młotem. Ba! Jakby sam Thor tłukł w nią swoim Mjöllnirem!
Mieszkaniec Sigil skorzystał z okazji i uciekł od swojego prześladowcy, lecz ten nawet tego nie spostrzegł. Musiał pozbyć się tego bólu.


Teraz


Do tajemniczego budynku przybył jako ostatni. Zawsze był oporny i nie lubił gdy ktoś mu rozkazywał - może właśnie dlatego reszta jego ludu trzymała się od niego z dala - lecz nie można było mu odmówić sprawności w walce. Niestety, ta nie zdała się na wiele w starciu z... magią? Tak, to chyba była magia. Magia również była czymś nowym, niepojętym. Krasnoludy i elfy jakoś zaakceptował. Gorzej było z magią (prócz tej obecnej w przedmiotach, to było zupełnie normalne).
- Podstępne sztuczki Lokiego... - skwitował, krzywiąc się z bólu. W końcu jednak dał za wygraną i ruszył tam, dokąd prowadziło go cierpienie.

Mężczyzna, który przybył jako ostatni, wyglądał najnormalniej z całego zebranego towarzystwa. Przynajmniej w swoim mniemaniu.
Był wysoki, mierzył niemal dwa metry. Jego twarz, choć pełna ostrych kątów - kwadratowa szczęka, wysokie kości policzkowe, długi, prosty nos - mogła być uznana za przystojną. Surowa, dzika i nieprzystępna, świetnie pasowała do jego charakteru. Wrażenie ostrości łagodziła nieco złota, zadbana broda okalająca pełne usta, wykrzywione teraz w grymasie znamionującym zdenerwowanie. Spod krzaczastych brwi patrzyły uważnie szare oczy, a błysk gniewu w nich obecny przypominał sztorm na pełnym morzu. Długie blond włosy opadały swobodnie na szerokie ramiona, ozdobione kilkoma cienkimi warkoczykami.

Odziany był w kolczugę, spod której wystawał rąbek prostej, szarej tuniki. Spodnie, również całkiem zwyczajne, wpuszczone były w prymitywne, futrzane buty. Kolczuga zwracała uwagę, mimo tego, iż była matowa i niczym nie ozdobiona. Jednak wzrok dużo bardziej przyciągał obszerny czerwony płaszcz, ozdobiony na brzegach białym futrem, spięty czarno-czerwoną broszą.
Mężczyzna miał przy sobie sporo broni - znad jego prawego barku wystawała rękojeść dwuręcznego miecza, a przy jego pasie widniały dwa toporki do rzucania. Do plecaka, w którym najpewniej nosił cały swój dobytek, przymocowana była drewniana tarcza i kolejny topór, dłuższy od tych przy jego boku. Mężczyzna wydawał się być przygotowany na każdą ewentualność.

Podejrzliwie przyglądał się gadającej księdze i kotu. Z tych dwóch łatwiejszy do zaakceptowania był kot - wiedział kim byli oranci. Ba! Pewnie by takim został, tak jak jego przyjaciel, Eyjolf, lecz dostał się do świata bogów jeszcze za swego życia, w wyniku pomyłki popełnionej przez walkirię. Nawet bogowie mogą się pomylić.
Księga to zupełnie inna sprawa. Parę razy już widział podobne przedmioty, nawet słyszał, że mogą mówić, jeśli posiądzie się dziwaczną umiejętność zwaną czytaniem, lecz nie sądził, że trzeba to traktować tak dosłownie. Poza tym nie potrafił czytać, więc nie powinien jej rozumieć, prawda? Znaczy, i tak ją średnio rozumiał. Mówiła jakimś dziwacznym slangiem.
Początkową wściekłość zastąpiła podejrzliwość. Nie mógł być przecież wściekły na książkę i kota, prawda? Lecz z drugiej strony, ta para dysponowała dziwacznymi mocami, które go niepokoiły.
- Więcej nie próbuj swych sztuczek, księgo - odezwał się w końcu. Nie był głupi, lecz czasem namyślenie się zajmowało mu sporo czasu. Walka była prostsza. Nie musiał myśleć, wszystko robił instynktownie.
- Jeśli to będzie podróż pełna walki i przygód to chętnie wam pomogę. - I tak nie miał nic lepszego do roboty. Nikogo tu nie znał, nie miał żadnego celu. Równie dobrze mógł ruszyć do jakiejś Automaty, ochraniając kota i gadający przedmiot. Może przy okazji dowie się czegoś więcej o miejscu w którym się znalazł?
 

Ostatnio edytowane przez Wnerwik : 30-10-2012 o 17:33.
Wnerwik jest offline