Rodnon leżąc rozglądał się po okolicy „Gdzie ja jestem, to jest ten inny świat do którego się przenieśliśmy?” Spojrzał na siebie, „No świetnie, nawet nie mam ubrania”. „A gdzie moi towarzysze?„ Głowa nadal go bolała. „No tak jak zawsze, jak są mi potrzebni to znikają”. W oddali zobaczył goły tyłek Shannon. „No świetnie wyglądamy jak dzikusy”
- Hej, dzikusko – krzyknął w jej stronę ale go nie usłyszała, rozchylała krzaki i przedzierała się przez nie. Westchnął „Czy nie widzą, że tu jestem?”. Zrezygnowany wstał na równe nogi wytrzepując się z ziemi i krzaków. Poszedł w ślad za Shannon. Gdy wreszcie ją zobaczył stojącą razem z Kevinem nad ciałem Matta, nie uwierzył własnym oczom. Jego przyjaciel umierał. Stał bez słowa pozwalając mu na wypowiedzenie ostatnich słów. Po czym pomógł Kevinowi usypać grób z kamieni. Chmury zbierały się na niebie, spojrzał w górę.
- Trzeba znaleźć coś do ubrania – powiedział i poszedł rozejrzeć się po okolicy szukając każdego przydatnego przedmiotu jaki można tu było znaleźć. |