Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2012, 20:18   #111
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Issander, Luaka, Jacek:
Hans zgodził się pójść z Issanderem w stronę gdzie było niebezpieczeństwo podczas gdy Luaka poszedł ze swoim rowerkiem, Jackiem, dwoma Kultystami Ryby i katatonicznym dzieciakiem do jaskini. (cd niżej)

Issander:
Wystarczyło trochę czasu wśród śmierdzącego śniegu i jedno uderzenie gromu, żeby Hans z kamienną miną powiedział:
- Chyba trochę za późno, żeby szukać kogokolwiek. Powinniśmy natychmiast iść do jaskini. - nie przekonał was, pewnie po prostu się bał. Zwróciliście uwagę, że ten dziwny śnieg nawet strzepany z siebie pozostawiał coś na ubraniach i skórze innych. Na sobie tego nie widzieliście i nie czuliście, ale na innych było to wyraźne. Tak jakby umazać się tłuszczem, ale tłuszcz przecież czuć, gdy się dotknie własnej twarzy, ale tu niczego takiego nie było. Dało się to wytrzeć (a przynajmniej tak mówiła druga i trzecia osoba), ale po chwili kolejne płatki z drzew spadały i wszystko było na nowo. Oczywiśce Issander nie miał pewności czy Hans nie kłamie. Przecież byli tutaj tylko we dwójkę. Najwyraźniej Jacek i Luaka nie byli na tyle odważni, żeby ruszyć po swojego kolegę i koleżankę znów wgłąb zarośli. Idąc dalej, ale powoli, bo Hans oponował co raz wyraźniej i tylko twoje przekonywanie sprawiało, że jednak szedł. Po chwili takiej pieszej, przerywanej wędrówki spotkaliście grubasa ze strzelbą, który wcześniej gonił królika:
- O, to ty znołu, gdzie tłoi tołażysze? Ten z łołełkiem jest ł jaskini jak mu ładziłem? - powiedział z wyraźną wadą wymowy, która wydawała się większa niż wcześniej. On i jego ubranie myśliwego ze zbyt dużą czapką również było pokryte dziwnym śniegiem i tłuszczem tak gdzie strzepał je z siebie. Uśmiecha się do was i chwilę trwała niezręczna cisza po czym odezwał się do Hansa:
- Dałno nie łidziałem tłojej mamy, pozdłół ją ode mnie. - Hans nic nie odpowiedział tylko kiwnął grzecznie głową. Ogólnie odkąd pojawił się grubas to Hans nic nie mówi. Co jednak się nie zmieniło to jego kompletny brak okazywania uczuć.

Mai, Spooky:
Aparat błysnął kilka razy fleszem, gdy Mai robiła zdjęcia. Niestety zwróciła uwagę, że w którymś momencie ekranik do wyświetlania zdjęć popsuł się. Nie widać fizycznych uszkodzeń, a jednak nic nie widać. Miała jedynie nadzieję, że zdjęcia zostały zrobione i przy jakimkolwiek terminalu zdoła je zobaczyć. Następnie razem z Sikorą przeszliście całą polankę. Zwróciliście uwagę, że ona wolna jest od śmierdzącego śniegu. Nie bardzo chcieliście go dotykać zwłaszcza, gdy zwróciliście uwagę na jego dziwne właściwości. Strzepany z siebie pozostawiał na skórze i ubraniach tłuste ślady, które jednak były widziane przez innych, a na sobie ich nie było widać. Mai i Sikora widzieli to na Spookim, a Spooky i Sikora na Mai - a i Mai i Spooky na Sikorze, żeby już dokończyć to wyliczenie. Skrupulatnie. W każdym razie dało się to wytrzeć trąc czy to swoje ubranie czy skórę trochę dłużej, choć śnieg po chwili przywracał ten efekt. Trochę nieswojo czuliście się z tym śniegiem teraz, gdy odkryliście jego specjalne właściwości, ale uderzenie gromu przyspieszyło wasze ruchy. Po raz ostatni spojrzeliście za siebie, żeby zobaczyć nieruchomy posąg i dwóch zastygłych, przebranych chłopaków po czym wkroczyliście znów w las. Szliście jakiś czas dość szybkim tempem, ale nie biegliście. Na to już sił nie było. W końcu dotarliście dość blisko wejścia na plaże. Pamiętacie charakterystyczny kamień jaki wcześniej mijaliście. Ma kształt wielkiego nosa tylko brak mu dziurek. W każdym razie pomiędzy drzewami zobaczyliście w pewnej odległości Issa i Hansa (którego wcześniej spotkaliście przy wejściu na plażę) i... grubego myśliwego w dziwnym ubraniu ze strzelbą, który wcześniej gonił króliczegothulhu... rozmawiają.

Luaka, Jacek:
Idąc z innymi do jaskini pomyśleliście, że to nie było zbyt miłe pozwalać Issanderowi samemu wkraczać znów wgłąb lasu, w którym coś było. No przynajmniej Luaka po części wiedział co. Zanim jeszcze do niej dotarliście to na horyzoncie, na morzu zobaczyliście jakieś światło. Potężne światło widziane z odległości wielu kilometrów. Zapytani o to Kultyści Ryby odpowiedzieli, że to pewnie jakiś statek, ale już jest dla niego za późno, bo został złapany w sztorm... chyba, że mają fishythulhu. Zanim dopytaliście o szczegóły już dotarliście do obozowiska kultu. Na plaży stały dwa domki z drewna wkopane dość głęboko w piasek - właściwie to tylko niewielkie okienka wystawały (bez okien) i dachu w kształcie piramid. Wejście było przez klapę w jednym z boków piramidy. Kultyści stanęli, a wy zapytaliście gdzie właściwie jest jaskinia, bo jedyne co widzicie to wielkie kamulce przykrywające część olbrzymiej wydmy (wydma wydaje się, że ciągnie się w nieskończoność, a jedyną w niej przerwą jest wejście, którego użyliście tu - jednak jak wiecie z opowieści takich przejść jest więcej) oddzielającej plaże od lasu. Kultyści nie odpowiedzieli tylko otworzyli klapę i razem z nieprzytomnym zeszli niżej do tego zakopanego domku. W środku było sporo piasku przez te okienka, ale również były schody prowadzące w dół. W stronę wydmy. Pochodnie oświetlały przejście. Z rowerkiem był pewien problem, ale udało się go również delikatnie wnieść do domku. Kultyści zapytali czy chcecie iść niżej do jaskini, czy zostać w domku i obserwować sytuację. Jeden z nich zostanie tu, a drugi pójdzie w dół - ale to ich decyzja, wasza może być inna. Wydaje się, że im nie zależy co będziecie tu robić.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 08-11-2012 o 20:52.
Anonim jest offline