Tłum początkowo niezbyt wierzył wypowiadanym słowom, ale imię ojca Andersa nieco zmieniło to nastawienie. Chłopi zaczęli kiwać głowami. Pomruk nie ucichł, nie będąc za to już wrogim, o ile w ogóle był. Krasnoludy faktycznie budziły wielkie zainteresowanie, jakiś umorusany dzieciak zbliżył się nawet bardziej, próbując dotknąć niskiego, strasznie zarośniętego i szerokiego człeka, ale Ketil odgonił go lekkim ruchem ręki. Ciekawość mieszkańców Fauligmere musiała świadczyć o tym, że obcy pojawiali się tu wyjątkowo rzadko.
Tymczasem zagadnięty przez Gereke baron przez chwilę przyglądał się bacznie, ale słyszeć musiał i słowa skierowane do tłuszczy. - A więc jednak ojciec Anders spotkał was na swojej drodze. Cieszę się. Najpierw załatwię sprawę z panem - tu skierował wzrok na poborcę. - Potem zapraszam was na kolację, dzisiejszego wieczora w mojej rezydencji. Tymczasem proponowałbym zakwaterować się w Trzech Lochach. Zapewniam pana, że w rezydencji, podczas sprawdzania ksiąg, nie grozi panu absolutnie żadne niebezpieczeństwo, ręczę swoim honorem.
Ostatnie słowa znów skierował do Heschke, a pozostałym wskazał raczej marnie wyglądającą karczmę zbudowaną z bali, frontem przylegającą do placyku wioski. Na koniec jeszcze pogłaskał gołębia. - To Niebieski Heagersdorf, jedna z trudniejszych do wyhodowania odmian. Jest jednak niezwykle przywiązany do jednej osoby, bardziej nawet niż do miejsca. Na kolacji będziemy mogli porozmawiać o tym dłużej.
Widać było, że zachwyt gołębiem sprawił mu przyjemność. |