Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2012, 14:15   #3
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Nie ma to jak jesienny wieczór przy kominku, z najlepszymi przyjaciółmi, dobrą muzyką i masą oszalałych kanibali wokół.
Timmy "Owl", największa mądrala z grupy, z wyłupiastymi, wielkimi oczami, kombinował coś przy piecyku, do którego podłączył swojego iPada, z którego leciała muzyka. Oczywiście umiarkowanie głośno.
- Weź już to zostaw, znowu coś zepsujesz, a piecyk mój. - Mruknął "Bull" - rozłożony na starej kanapie olbrzym.
- Patrz mi się tu nie zesraj zaraz. - Odwarknął Tim, dalej majstrując przy pokrętłach.

Johnny "Alien" fugował kafelkowy kominek, czekając aż ktoś skrytykuje jego pracę, by mieć okazję się ponapierdalać. Póki co nikt nie chciał go prowokować.
Jedynym spokojnym był Logan, ale i ten stan był naciągany, z racji tego, że zapychał sobie mordę makaronem z zupki chińskiej.
Gdy zjadł, a Alien skończył fugować, gadali przez godzinkę-dwie o wszystkim i o niczym. Najbardziej pokrzywdzony był oczywiście Owl, który jako jedyny poszedł na studia i teraz okazało się, że zmarnował masę życia na naukę, a szczególnie ostatnio, ucząc się do egzaminu semestralnego, który prawdopodobnie został odwołany. Ostatecznie jednak musieli poruszyć bardziej poważne kwestie. Przeżycia.
- Dobra, mamy jeszcze dziesięć puszek z kurczakiem, który są absolutnie ohydne, trochę zupek chińskich, sześciopak butelek wody i... kurna. To wszystko. - Powiedział Reaper przeglądając karton z zapasami. By nadać akcentu jego ostatnim słowom, Alien uderzył w bęben swojej perkusji, za którą usiadł.
- Musimy pogodzić się z faktem... że będziemy musieli kogoś zjeść. - Mruknął z udawanym smutkiem Owl.
- BULLA! - Naraz odkrzyknęli Logan i John.
- Co?! Chuj wam w dupę! - Odparł zdziwiony. - Musimy tam po prostu wyjść. Pewnie część domów jest opuszczona, nie musimy walić aż do miasta.
- Mówisz tak tylko dlatego, że nie chcesz być zjedzony. - Odpowiedział chytrze Right.
- Mówię tak, bo jesteście debilami. - Skrzyżował ręce na piersi.
- Bądź co bądź, zgadzam się. Większość pewnie uciekła do miasta, na jakieś ewakuacje, albo do obozów, armia pewnie coś takiego organizuje. - Dopowiedział Alien.
- Dobra, dobra. Zjemy go później. Idziemy jutro. Z rana. Bez tego całego gówna z horrorów w stylu "powinniśmy się rozdzielić". - Zaproponował Owl. Reszta się zgodziła.

***

- Nie mów mi kurwa, że bierzesz kosę... - Powiedział Bull do Logana, załamując ręce.
- O co ci chodzi? Długi zasięg, cholernie ostra i doskonale wiem jak się nią posługiwać.
- Ścinając zboże, czy co ty tam tym robisz.

- W dupę sobie kurna wkładam. Biorę kosę i koniec. W razie czego mam jeszcze mój urodzinowy nożyk i bagnet.
- Proponuję iść do domu Johnsonów. Jak oni gdzieś wychodzą, to zawsze biorą samochód, także łatwo poznamy czy są w chacie. No i nie jest to zbyt daleko, a chatę mają sporą. Zresztą, każdy u nich ma nadwagę. Jak oni nie mają zapasów to nikt nie ma. - Alien wpadł na genialny pomysł i powbijał w swój bejsbol gwoździe. Rasowy kibol. Owl wziął siekierę z podwórka, a Bull małą siekierkę i młotek. Panowie złote rączki, psia mać.

Na wszelki wypadek, to znaczy jakby mieli się zasiedzieć, wzięli latarki, niestety mieli tylko dwie, a baterie jakieś pewne nie były.
- Dobra, robimy tak jak w World of Warcraft. Bull tankujesz, ja healuje z tyłu, Alien czaruje też z tyłu, a Reaper im wbija kosę w nery od tyłu.
- Genialne, genialne. Włożyliście wszyscy grube ubrania? Na wypadek gryzienia? - Zapytał Right. Odpowiedzieli mu kiwaniem głów. Najlepiej opancerzony był rzeczywiście Bull, który dodatkowo włożył ochraniacze do hokeja, niestety kij został u niego w domu.
- Po domku Johnsonów idziemy do ich sąsiadów. Maksymalnie trzy domy, potem wracamy i zmieniamy bieliznę, bo ja już prawie sram z e strachu. - Mruknął Alien.
- Nie bój się kochany, ja cię obronię. - Bull pocieszył go uśmiechając się czule i głaszcząc po główce.
- Pierdol się. - Odepchnął jego rękę - Miejmy to za sobą.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline