- Łapać za tyki, posrańcy! - ryknął, widząc, jak padają synowie flisaka, a on sam podkulił ogon i dał dyla.
Cóż, właściwie było to rozsądne, wobec przewagi wrażych sił i Markus sam chętnie poszedłby w jego ślady, może nawet pójdzie, jeśli sytuacja się pogorszy, niemniej póki co barka dawała pewne nadzieje na wyjście z tej kabały w całości.
Potrzeba było tylko, rzecz jasna, zasobów ludzkich, by wprawić ją w ruch i odpłynąć w cholerę. - Te, lokaj i ty, duży! - wrzasnął na przydupasa dziewczynki i wielkiego dzikusa. - Do tyk, kretyni! Chyżo machać tymi badylami, bo zrobią z nami koniec!
Sam, usiłując skryć się za czyimiś plecami, najlepiej dzikusa jako największego właśnie, pracował z kijem ostro i sumiennie, starając się jak najszybciej posłać krypę jak najdalej. A w każdym razie na tyle daleko, by wydostać się z zasięgu kuszników z wyspy.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |