— Magiczno-cza... — Pan Robert przerwał w pół zdania i potrząsnął głową. — Nie chcę, żebyś spalił całego budynku, Krzysiu. — Ale jako że wydarzyły się już takie dziwne rzeczy... Wyciągnął pudełko z otwartego plecaka, który leżał na podłodze obok niego. — Trzymaj. — Rzucił mu je. — Panie Piotrze! Niech pan zobaczy, co Krzysiu robi, i go przypilnuje! |