Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2012, 22:09   #462
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację



Harikawa i Summers

Pracowali ciężko, na zmianę, spiesząc się tak, jak tylko potrafili. Ale naturę ciężko było pokonać. Twarda skała ustępowała opornie, wyciskając z ich mięśni siły i strugi potu.

Murzynka stawała się coraz bardziej niespokojna, jakby każda kolejna minuta oddalała ją od czegoś niezwykle ważnego.

Dyszeli ciężko, aż wreszcie udało się im wyżłobić odpowiedniej wielkości otwory, by założyć w nich ładunki. Summers liczył, że jego wiedza i podstawy saperki, jaki wyniósł ze szkolenia specjalistycznego wystarczą, by rozwalić skałę tak, jak należy. Nie przyjmował myśli o porażce, bo wiedział, że drugiej szansy zwyczajnie mieć nie będą.

W końcu wszystko było gotowe.
Oddalili się na bezpieczną odległość, wymienili ostatnie spojrzenia i odpalili ładunki.

BUUUUUUMMMMMMM!!!!





Noltan

Krzyk działał na zębate poczwary niczym ciężki karabin maszynowy. Lub nawet lepiej. Dosłownie łamał kończyny, odrywał mięso od kości, gruchotał narządy wewnętrzne, jeśli potwory takowe miały. Zabijał.

Noltan otwierał się na moc daną mu przez kryształ. Przez tego bezimiennego boga zemsty. Przez siłę tak podobną do niego. Niepowstrzymaną i dziką.
Zmasakrowana jaszczurza pokraka, którą żołnierz trzymał w rękach wrzeszczała coś do niego, ale jej nie słuchał. Teraz liczyło się dopaść tych, którzy wprowadzili szaleństwo na tej wyspie.

Kiedy ostatni potwór został zniszczony niepowstrzymany Noltan znalazł się za barakiem z którego wylazły potwory.

Zobaczył za nim kolejną linię zasieków i rozwartą na całą szerokość bramę. Za tą bramą kiedyś znajdowały się najwyraźniej japońskie koszary lub teren zamieszkiwany przez strażników. Teraz jednak świecił pustkami.

Poza jedną, potężną postacią stojącą pośrodku zniszczenia. Na kolosalnym ciele widać było jeszcze resztki munduru.

Mimo, że twarz monstrum była nie do rozpoznania, to w jakiś dziwny sposób Noltan wiedział, kto jest tym wynaturzeniem. To był Niedźwiadek. Członek oddziału, którego stracili we mgle koło dziwacznej budowli.

Potwór zwrócił łeb w stronę dawnego kumpla i otworzył usta, jakby do krzyku. Ale, co więcej, bestia trzymała w łapach bezwładnego jaszczuroczłowieka. Tego, którego szukał Noltan. Niedźwiadek szarpnął łapami rozrywając jaszczuroczłowieka na dwie połowy a potem pędem ruszył w stronę Noltana.

Trzymana w rękach przez „Postmana” jaszczuroludka wydała z siebie ciche, przeraźliwe jęki.





Yoshinobu, Dempsey


Pospiesznie oddalili się w gęstwinę dżungli. Szybko, nie oglądając się za siebie, by sprawdzić co robi marionetka kryształu. Dary musiały być wręczone. To wiedzieli. I wiedzieli, że Kryształ tego nie chciał. Ze zręcznie przeciwstawił się im stawiając na drodze ludzi, którzy przeszkodzili im we wręczeniu darów.

Czy było już za późno? Powoli zaczynali sądzić, że tak. Jeden z darów powędrował zupełnie niespodziewanie do amerykańskiego żołnierza. Wręczony przez przypadek i w gniewie musiał wywołać jakieś ... konsekwencje.
Dwa pozostałe nadal czekały na wręczenie, ale Kyou i Kyo – stanowiący jedność – ze względu na ataki reszty nowych Umiłowanych, skryli się gdzieś. Czy przypadkowy czyn Rona, użycie kła jako broni, zmieniło naturę daru? Możliwe. Tego nie wiedzieli. Nie mogli wiedzieć.

Szli, prowadzeni przez Sakamae, którą z kolei wzywała jakaś siła. Gdzieś, chyba do serca wyspy.

Za sobą usłyszeli dziki ryk. Ale to już, przynajmniej na razie, nie było ich zmartwienie. Wyrwali się ze sfery chaosu, jaką roztaczał wokół siebie Kryształ.
I w końcu to zobaczyli. Drogę. Kamienie wystające z błota. Trzymając się za ręce ruszyli w stronę, w którą prowadziła droga. I w końcu dotarli do celu. Przed nimi pośród szarej, nieziemskiej, zepsutej roślinności wznosiły się ruiny o niecodziennym kształcie.


Ich widok wzbudził dreszcz niepokoju w obojgu.

W tych ruinach ... kryła się tajemnica. Kryło się ... rozwiązanie. Ale nie byli pewni, czy mogą stawić jej czoła, nie obdarzywszy podarunkami od Milczącego Mnicha wskazanych Umiłowanych.

Z drugiej jednak strony, jeśli dar zaakceptował kogoś innego. to może lusterko i kamień powinny zostać wręczone komuś innemu, niż wskazani przez Milczącego Mnicha Umiłowani? Może teraz nie miło to już niczego zepsuć? A może wręcz przeciwnie, zepsuje wszystko.

Decyzja należała do nich. Jak zawsze.

Gdzieś, z trzewi dziwacznej świątyni dało się słyszeć coś, co przypominało echo podziemnej eksplozji.





Boone, Dean

Faktycznie, nie mieli specjalnie wyboru. Droga przed nimi została zawalona i zniszczona. Pozostało im jedynie wyjść przez tą samą klatkę, którą się tutaj dostali.

Barak śmierdział tak samo. W klatkach siedziały te same istoty, które widzieli wcześniej. Również Selby. Ale teraz... teraz postrzegali je inaczej. Byli do siebie podobni. Z tym że ich dwójka zrodziła się przez manifestację nieznanych i przerażających siła, a zamknięci w klatkach Zapominani byli abominacją. Wynaturzeniem, pomiędzy wynaturzeniami, bowiem zostali ... stworzeni przez ingerencję innych z Miliona.

- Powinni zginąć – jakiś głos, niczym huczący ogień rozszalał się pod czaszką Sally. – Przestaną cierpieć. Zniszcz ich. Wzmocnij siebie. Spal ich.

- Widzę, że staliście się częścią Wyspy – powitała ich Pani – Kwiat. – Widzę, że spotkaliście swoje przeznaczenie. Staliście się ... jednymi z Miliona.

Ledwie skończyła a usłyszeli dziki ryk dochodzący gdzieś z bliska.

- Walczą. Zawsze walczą. Wszędzie walczą. - Zaczęły jęczeć abominacje w klatkach.

- Będą walczyć. Muszą walczyć. Są zrodzeni w walce. Są narzędziami wojny.

Ziemia zadrżała, jakby pod stopami pędzącego słonia.

Boone znalazł okno, z którego wyjrzał na zewnątrz. Ujrzał dwie monstrualne postaci. Jednym z nich był Noltan – tego był pewien. A drugim – Niedźwiadek.





Harikawa i Summers


Kiedy pył i gruz przestały się unosić w powietrzu odważyli się wrócić do miejsca, gdzie założyli ładunki.

Udało im się. W miejscu, gdzie nastąpiła detonacja, widniała wyrwana dziura, przez którą bez trudu przecisnąć się mógł dorosły mężczyzna.
Jednak to, co ujrzeli za nią, zupełnie nie przypominało tego, co widział wcześniej Summers.

Ujrzał bowiem ... korytarze. Zapewne labirynt.


Oświetlone światłem elektrycznych lamp.

- Pójdę pierwsza – powiedziała podekscytowana Morjiaba.
 
Armiel jest offline