Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2012, 16:51   #466
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wędrując korytarzami tego miejsca Harikawa czuł się jak ślepiec prowadzony przez niewytresowanego psa przewodnika. Nie wiedział, gdzie go murzynka zaciągnie. Niemniej pocieszającym był fakt, że Morijaba zachowała zdrowy rozsądek. Choć... to wyznanie “miłosne” kobiety bardzo go zdezorientowało.
Jednakże... idąc tym labiryntem nie mógł nie spytać.- Gdzie... my jesteśmy? Co to jest za miejsce?

Chciała odpowiedzieć. Nawet się odwróciła. I wtedy .... zaczęła się rozmywać. Jak miraż na wietrze. Jak nieosiągalne marzenie lub sen. Najpierw zaczęły zanikać jej czubki palców, dłonie i stopy, ręce i nogi. Proces postępował szybko.

- Musisz odnaleźć ... spiralę... oś ... musisz....

Zniknęła cała. Podobnie jak wyłom w murze, który stał się litą skała i Summers, który wyparował dokładnie tak samo jak Murzynka. Został sam. Sam w podziemnych, nieznanych korytarzach.

-Cooo?!- krzyknął w odpowiedzi Yametsu, zanim adresatka wypowiedzi znikła. Podobnie jak Luke. Japończyk rozejrzał się bezradnie. Był nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co.
-Cholera.- zaklął pod nosem. I ruszył się do przodu. Spirala, oś... nic mu to nie mówiło. Pewnie chodziło o środek labiryntu, ale jak z nim sobie poradzić. To nie była łamigłówka z gazety, po której można było wodzić rysikiem ołówka. To był.. labirynt do którego Harikawa nie wiedział jak wszedł i nie wiedział w którym miejscu jest. Nie zwracał dotąd na to uwagi, wszak murzynka prowadziła.

A teraz z Summersem wystawiła go do wiatru... choć zapewne mimowolne.
-Weź się w garść Harikawa. Trzeba podejść do tego metodycznie. Zawsze skręcać w prawo... albo w lewo. Albo... zawsze skręcać...-słowami próbował zdusić atak paniki. Dopóki byli we trójkę korytarze nie wydawały się tak ciasne. Zwłaszcza gdy było na czym oczy zawiesić. Na czymś innym niż mury...
Wdech, wydech...
-Zawsze w prawo skręcać.-zadecydował. Wybór równie dobry jak każdy inny, byleby go się konsekwentnie trzymać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline