Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2012, 19:26   #9
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Logan Right

Gdybyś razem ze swoimi kolegami ubrał się tak zanim skończył się świat zostalibyście uznani za niezrównoważonych psychicznie. Lecz teraz gdyby ktoś przechodził obok rzuciłby na was okiem mając w nim zazdrość, cholerną zazdrość że macie większe szanse na przeżycie.
Wyszliście na ulicę ściskając swoje narzędzia do sprzątania ulic w dłoniach i zaczęliście się uważnie rozglądać. Okolica była opustoszała. Żadnej żywej duszy oprócz jakiegoś bezdomnego kota który mignął wam przebiegając na drugą stronę drogi i znikając za jakimś domem. Sam na pewno szukał czegoś do jedzenia. Nie zabawiając długo przed waszą kryjówką ruszyliście w stronę domu Johnsonów. Minęliście samochód który stratował biały płot oddzielający podwórko sąsiadów od chodnika. Furtka również nie była zamknięta toteż zdecydowaliście wejść po ludzku. Zgromadziliście się na ganku wokół drzwi wejściowych. Jeden z was zajrzał przez wąską szybkę, a raczej kolorowy witraż. Można było uznać, że pod drugiej stronie drzwi jest pusto. Lecz próba ich otwarcia nie udała się. To dawało nadzieję, że wszystko co wartościowe się ostało. Obeszliście budynek by skorzystać z tylnego wejścia. W tym przypadku nie musieliście nawet popychać drewnianych drzwi. Ziała w nich dziura wyrąbana porządnym toporzyskiem albo siekierą. Wewnątrz domu było ciemno bowiem okna zostały zasłonięte. Gęsiego weszliście do mrocznej kuchni. Na czarno białych kafelkach porozrzucane były puste konserwy, pobite słoiki, których zawartość tworzyła niechlujne kałuże. Jeden z waszej grupy pilnował przejścia do salonu, a pozostali przeglądali pootwierane szafki i lodówkę. Nie ostało się wiele. Ot kilka paczek suchych krakersów, dwie litrowe butelki wody i kolorowych wynalazków zwanych napojami gazowanymi. Ale znalazła się też puszka ananasów oraz groszku pod stołem i... Wpół pełną butelkę Jacka Danielsa schowaną głęboko w jednej z szafek.
W trakcie gdy pakowaliście dobra na piętrze coś się tłukło, przewracało, szurało. Nie wiadomo czy był to sztywny, czy żywy człowiek.

Pollyanna Romero

Mężczyzna pokiwał głową
- Z panią doktor mam przyjemność, no proszę. Czasem się szczęście do człowieka uśmiechnie. Macie lek na to gówno? No i mam też mały problemik - tu zrobił przerwę na odkasłanie i zebranie słów - W takich sytuacjach jak ta czy innych kataklizmach zwykle kluczem do przetrwania jest współpraca. Ręka rękę myje że tak powiem. Przydałaby mi się mała pomoc. Odwdzięczę się - zerknął na deskę rozdzielczą by potem wrócić wzrokiem na kobietę - Zgaduję, że wyjeżdżasz z miasta. I potrzebujesz albo jedzenia albo paliwa. Powiem tyle, że znam to miasto. Urodziłem się tu i wiem skąd wziąć żarcie i wachę jak spompują wszystko z popularniejszych miejsc. Są w okolicy małe stacyjki paliw czy sklepiki na rogu do których większości nie chce się latać bo za daleko. I my na tym skorzystamy. Ja potrzebuję albo piły do metalu albo nożyc do przecinania łańcuchów. Obstawiam że z supermarketu tego nie świsnęli. Mało kto ma do czynienia z kajdankami - zaśmiał się cicho - No i jestem niegroźnym człowiekiem jeśli mnie nie sprowokujesz. Koledzy z pierdla nazywali mnie Pantofelkiem bo często ulegałem kobietom, z czystej grzeczności - pokazał zęby w uśmiechu - A tak oficjalnie to jestem Eric - podał Polly ręce z której prawa świadczyła o chęci odwzajemnienia gestu uściśnięcia dłoni - To jak, wchodzisz w to?
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 23-11-2012 o 22:53.
Ziutek jest offline