Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2012, 21:59   #471
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Spoglądając na potworka o dziwnych oczach i dziecięcej postaci, Yametsu wycelował w nią karabin w nikłej nadziei, że ma uczulenie na ołów. Nie żeby się nie spodziewał kolejnego dziwactwa na tej szalonej wyspie. No... może bardziej nieludzkiego z wyglądu.
-Ja... się zgubiłem... Ja szukam spirali, osi... i odpowiedzi... i ucieczki...- odpowiedział mętnie, bo mętlik czuł w głowie. Ta sytuacja w której się znalazł umykała możliwości racjonalnego opisu.

- Zgubiłeś się? - drwina w głosie upiornej dziewczyny zabolała bardziej, niż wystrzelona kula. - Kiedy? Jak? Gdzie? Dlaczego? Szukasz spirali. Szukasz osi. Szukasz odpowiedzi? Na jakie pytania? I ucieczki? Przed kim? Przed czym?

Ruszyła z wolna w jego stronę. Chichocząc w jakiś niepojęty, upiorny wręcz sposób.
-Ucieczki stąd. Z tego przeklętego miejsca... i wyspy. A spirali dla kogoś szukam.- burknął Yametsu i wzruszając ramionami dodał.- A odpowiedzi na wiele pytań, na przykład... Kim ty jesteś i dlaczego mam ci cokolwiek zdradzać?
Nadal trzymał na muszce smarkulę, rozważając poważnie czy nie nacisnąć na spust. Co prawda mierziła go świadomość, że strzeli do dziecka, to jednak zdawał sobie sprawę że poza powierzchownością potworek nie ma z dziećmi nic wspólnego.
- Stąd? To znaczy skąd? Z jakiej wyspy? Ja? Kim jestem? Jak myślisz? Powiedz?-zamiast odpowiedzi, dziewczynka zasypała go pytaniami.
-Potworem w ludzkiej skórze. Jakich tu pełno tu łazi.- rzekł w odpowiedzi Japończyk nadal mierząc do niej z karabinu.

Zaśmiała się. Dźwięcznie. Radośnie. Z wyraźnym rozbawieniem.
- A ty? W takim razie kim ty jesteś?
-Człowiekiem.-
odparł krótko Yametsu.

- Na pewno? - dziewczynka zatrzymała się, uśmiechnęła figlarnie. - Na pewno? A po czym to wnioskujesz, mój naiwny, zagubiony, przerażony ... człowieku.
-Po tym, że mam ręce, nogi i świadomość tego, że dwa dni wcześniej wygrałem zakład o butelkę wódki.- zirytował się Yametsu.- Że urodziłem się w Kalifornii, że mieszkają tam moi rodzice i że pierwsza dziewczyna, którą ośmieliłem się pocałować uderzyła mnie w twarz...Po tych i po dziesiątkach innych szczegółów. A kim ty jesteś, żeby podważać te fakty?!
- A może ... to co wiesz.... to co wydaje ci się, że wiesz ... nigdy nie miało miejsca. Że zawsze byłeś tutaj. Jednym z nas. Jednym z Miliona. Że twoje życie... to tylko sen. Szalony sen. Że tak naprawdę nigdy nie pragnąłeś go na tyle mocno, by było rzeczywiste. Czy nie tak było? A jeśli nie. Powiedz, powiedz tylko jeden powód dla którego miałbyś opuścić tą ... jak ją nazwałeś ... wyspę. Wyspę, która jest, lecz której nie ma jednocześnie. Powiedz. - zachęciła z lśnieniem w oczach.
-Bo nawet jeśli to sen, to i tak lepszy od tego całego koszmaru, który tu przeżyłem. I kim do jasnej cholery są te miliony umiłowanych?!- wściekł się Yametsu. Co prawda Morijaba wspominała o nich jako o “bogach”, ale nie miała racji...Nie mieścili się w żadnej koncepcji bóstwa, ani tej zachodniej... opiekunów cywilizacji i stwórców będących ponad ludzkim stworzeniem. Ani tej wschodniej... duchów ucieleśniających naturę. Byli... wynaturzeniami, pokracznymi aberracjami.
- Nie odpowiedziałeś. Powiedz mi. Powiedz - nalegała dziewczynka tak, jak to tylko potrafią robić dzieci - z uporem.

-Powiedziałem. Lepszy taki sen, niż.. ta rzeczywistość.- syknął gniewnie Yametsu.-Miałem dobre życie, może w nie najlepszych czasach. Ale i tak warto do niego wrócić.

- Nie miałeś go. Nie pojmujesz. To wszystko to tylko twoje pragnienia. Tak naprawdę nigdy nie istniałeś inaczej niż jako jeden z nas. Jako część tej wyspy. Jeden z Miliona. Wezwano was tutaj. Byście uczcili jego nadejście. Byście powrócili do więzienia. Więzienia, z którego uciekliście jedynie przez przypadek. Jedni z Umiłowanych. Jedni z zapomnianych. Część Jego Chóru. Jak ja. Jak ty. Jak każde z was. Zagubieni. Udręczeni. Część chóru. Dlatego trafiłeś tutaj. Dlatego szukasz osi. Szukasz spirali. Bo wiesz, co za nią jest. Wiesz, chociaż zapomniałeś.

- Wiesz co? Ty sobie śpiewaj w chórku co tam tylko chcesz, ale ja nie zamierzam. A spirali szukam, bo mnie o to poproszono. Nie będę robił za jakąś kukiełkę, której za sznurki ktoś pociąga. To że byłem w wojsku nie oznacza, że będę słuchał każdej durnoty i ją przyjmował za prawdę objawioną.-
Yametsu zaczęła męczyć ta rozmowa.- To wiesz jak stąd wyjść i jak sprowadzić Morijabę i Luke’a czy nie? Jeśli nie, to idź męczyć kogoś innego. Na pewno parę Japsów jeszcze dycha w tym miejscu.
- Mogę pokazać ci drogę. Trzy drogi. Jedna ... prowadzi do Pani Morskich Głębin. Druga do Starożytnego Wojownika. Trzecia ... prowadzi stąd. Na zewnątrz. Poza Wyspę. Masz tylko jedne wybór. Jedne jedyny, Umiłowany i Zapomniany. Wędrujący W Cieniu. Tak więc, którą z dróg mam ci wskazać? Za którą zechcesz podążyć. Za tą, która może powstrzymać szaleństwo, lub wzniecić jego płomień? Za swoim towarzyszem broni? Czy ... daleko stąd. Tam, gdzie nie będzie już wyspy. Gdzie znajdziesz to, czego pragniesz. Wybierz. Raz a mądrze.-odpowiedziała dziewczynka stawiając go przed trudnym wyborem.

To było zbyt łatwe. To było zbyt proste. To była oferta diabła. Oczywistym wszak było, że powinien był wybrać ostatnie. Powinien był wybrać drogę ucieczki z tego miejsca. Dlaczego więc się wahał? Dlaczego ogarniały go wątpliwości ? Yametsu zaciskał dłonie na broni...i... zdawał się skulić w sobie.
Nie mógł wyrazić swego pragnienia, nie mógł powiedzieć dziewczynce że chce po prostu uciec z tej przeklętej wyspy.
Nie mógł opuścić Summersa i Morijaby. Nie mógł ich zostawić na pastwę koszmaru. Po prostu... nie mógł. I nie chciał złamać danego słowa.
-Drogę do... Pani Morskich Głębin.-zdecydował uznając że ta droga prowadzi do Morijaby. Nie mógł wszak ich zostawić, a choć... Luke był bardziej ludzki, to murzynka lepiej znała to miejsce. I tylko ona mogła zagwarantować, że wszyscy trzej stąd się wydostaną. Dlatego zamierzał ją odnaleźć i pomóc jej spełnić obietnicą daną im na plaży. Bo choć martwił się o Luke'a nie pomoże mu odnajdując go.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 23-11-2012 o 22:23.
abishai jest offline