Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2012, 17:24   #12
Szamexus
 
Szamexus's Avatar
 
Reputacja: 1 Szamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znanySzamexus wkrótce będzie znany
Tego wieczoru wrócił późno do domu. Pani Johnson już spała zapewne, była już około 60cio letnią wdową, sympatyczną Panią domu, której niewiele musiał płacić za wynajmowany pokój w piwnicy. Mieszkała w niewielkim domu, nieco na uboczu od centrum już dość hałaśliwego Bostonu. Henryk nie stronił od pomocy przy pracach domowych, a że potrafił zreperować dach i pomalować deck to nie było zaskoczeniem że gospodyni szczerze go polubiła. Nawet nie zachodził do kuchni, był zmęczony, chciał iść do łóżka. Nie mógł zasnąć, myśli o spotkaniu, tajemniczym stworzeniu snuły mu się po głowie. Ten dr Chance to ma fajne życie, podróżuje, poznaje nowe miejsca - to pociągało Henryka. Gdyby on miał jego pieniądze wiedziałby jak je spożytkować, dlaczego są tak niezbędne, pomyślał z dziecinną naiwnością... Gdyby zapewne chciał obrać kierunek życiowy w jakim widział go jego ojciec, pieniędzy by mu nie brakowało. Tyle, że nie to go interesowało i zapewne nie czułby tego co zdobył dzięki górom i ludziom których tam poznał. Zostanie prawnikiem i siedzenie w papierach i dokumentach i spędzanie godzin życia w salach sądowych, to zdecydowanie nie dla niego.

Wreszcie gdy zasnął śnił o ostrych szczytach Tatr, przyjaciołach, rozlicznych wspinaczkach latem i zimą, wyrypach narciarskich i nocach spędzonych w kolibach ...

Ostatnim obrazem który zapamiętał był ślad narciarski prowadzący w głąb gór, szczytów z pochmurnym niebem co było niepokojące, o czym rano gdy tylko przetarł oczy pomyślał ... cóż to może znaczyć. Nie był przesądny, ale ten obraz zapadł mu w głowie i wracał, nieustępliwie napastując niejednoznacznym przekazem ....

***

Kolejny dzień w pracy, i kolejny. Te były dość monotonne, choć coś w tych ogromnych statkach przybijających do portu było pociągającego. Przypominały mu .. szczyty górskie zapewne. Tutaj w okolicy nie było gór, więc te olbrzymy jak Leviatan w istocie wyglądały jak szczyty górujące nad okolicą portu, szczególnie z perspektywy człowieka stojącego tuż przy burcie. Patrząc na nie Henryk miał wrażenie jakby patrzył na stromą ścianę niezdobytą jeszcze przez nikogo.

Dziś postanowił, zrobi to co ostatnio. To była frajda niesamowita i zabierze Boba.
- Bob, pójdę dziś na wspinanie. Chcesz zobaczyć, może też spróbujesz?
- Ach, Henry. OK dobry pomysł. Ale ja też mam dla Ciebie propozycję. Dziś grają Boston Celtics. Wieczorem o 8 wieczorem, pójdziemy.
- Jasne, z przyjemnością. Nie często miał okazję "wyjść", a stanowiło to zawsze miłą alternatywę.

Bezpośrednio po pracy, razem wyruszyli w kierunku marketu. Nieopodal znajdował się jeden z wielu wysokich i długich budynków. Ten Henryk wybrał na podstawie wielu obserwacji, i zresztą już spróbował - nadawał się. Miał elewacje tak zrobioną, że co ok. 150 cm były głębokie wcięcia pozwalające wstawić tam czubek stopy. Taką namiastkę wspinania znalazł Henryk w Bostonie. Mógł w ten sposób wejść choćby na dach, i dawało mu to niezmierną satysfakcję i odrobinę emocji. Wziął ze sobą buty, zabrał je ze sobą z Polski razem z "odrobiną" sprzętu górskiego. Do wspinania w ścianie lepsze były obciślejsze buty, wtedy lepiej układały się na skale. Gdy przybył do Ameryk i zobaczył jak wiele jeździ aut, i na czym, poprosił aby szewc okleił mu je kauczukową gumą z dętki koła samochodowego. Gdy Henryk pierwszy raz spróbował takiego obuwia na "sztucznej bostońskiej ścianie" był zdumiony efektem. Żałował że nie może tego pokazać kolegom z TT.
- To patrz! Uśmiechnął się do Boba i wyruszył. W ciągu kilku minut był na wysokości 2 giej kondygnacji i zaraz zszedł.
- Niesamowite, niczym pająk! Odrzekł kolega i sam spróbował, ale noga mu się obsunęła i zsunął się na ziemię. - Eeee, nie łatwe. Pozostawię to zawodowcom. Uśmiechnął się. - Chodźmy Henry. Pokaże Ci co to sport.

Tego wieczoru obejrzeli mecz koszykówki. Po meczu Bob zapoznał Henryka z kilkoma zawodnikami i umówił ich na trening, w którym pograją razem.

Ucieszyło to Henryka, miał wrażenie że jego życie tutaj nabiera trochę więcej kolorytu.

***

Zdążył "zdobyć" kolejną bostońską ścianę, rozegrać dwa treningi koszykówki z Boston Celtics i zarobić trochę dolarów. W ostatnich dniach poza pracą głównie zajmował się aktywnością sportową więc myśli o Yeti i spotkaniu z dr Chance odeszły nieco w zapomnienie do tego dnia gdy znalazł list. Był zaskoczony, listy jedyne które dostawał i to nie często, przychodziły od Janka. A tu proszę ... jak zaczyna się dziać lepiej no nie z jednej strony. Ucieszył się, a jakże, a czytając słowa o przydatności jego umiejętności górskich, w szczególności.

***

O umówionej godzinie i w umówionym miejscu stawił się punktualnie w najlepszym garniturowym ubraniu jakie posiadał (które pomimo to odbiegało wielce od tych które widział na gościach przybyłych do restauracji).
 
__________________
Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz"
Szamexus jest offline