Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2012, 18:51   #477
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
post wspólny

Boone biegł wielkimi susami i nie odwracał się pomimo że widział jak Niedźwiadek rzuca się znowu na Noltana. Musieli zakończyć to szaleństwo dziejące się wokół. Unicestwienie kryształu było jedyną drogą jaką znał ku temu. Nawet nie zastanawiał się kto do niego mówił w jego głowie podpowiadając ten pomysł, to nie było ważne. Minęli płonący barak, marine wybił jaszczurczym barkiem drzwi z zawiasów i wpadł do budynku który jeszcze stał, a który powinien prowadzić do laboratorium. Postawił Sally na ziemi.
- Nie mam pojęcia jak za to się zabrać... Myślisz, że moja siła i twój ogień wystarczy?
- Musi - zawyrokowała kobieta i ruszyła biegiem przed siebie. Jakby wyczuwała, że czas ma znaczenie. - Wiesz, że oboje zginiemy, prawda? Nie sądzę by dało się coś takiego przeżyć. Kryształ pewnie eksploduje. Moc jaką zawiera będzie musiała mieć ujście. Kto wie, może nawet po całej wyspie zostanie tylko dziura na dnie oceanu.
- Her-her-her. - Boone zarechotał swoim nowym zwyczajem i błysnął szaleństwem w oczach. - Jeszcze jeden powód aby spróbować.
Popatrzył na kobietę, po czym podniósł rękę i zerknął na swoje pazury.
- Nie myślisz chyba, że mieliśmy w tym przeklętym miejscu jakąś szansę, prawda?
- To i tak bez znaczenia - zwolniła żeby spojrzeć w jego pionowe gadzie źrenice. - Ja i tak już nie żyję. Mój świat skończył się kiedy oni mnie zabrali. Może po to wszystko było. Abym znalazła się tu i teraz. Aby zdarzyła się ta chwila - uśmiechnęła się do niego dość życzliwie, ufnie i po dziecięcemu. - Po prostu to zróbmy.

Poszli dalej, mijając kilka drzwi aż w końcu stanęli w tym samym miejscu gdzie widzieli kryształ ostatnio. Boone spojrzał na niego, zaczynając wątpić czy jego zniszczenie zmieni cokolwiek i czy w ogóle dadzą radę zadrapać na nim choć lakier. Puścił rękę Sally.
- To co, na “trzy, cztery”?

Skinęła. A później sięgnęła wgłąb siebie po całą moc ognia jaką dysponowała i skierowała ją przeciw kryształowi.
Boone podobnie, wezwał Siłę, która w nim drzemała, skupiając wszystko w pazurach. One chyba były wyznacznikiem mocy potwora którym się stał, skoro jeden z nich wykiełkował mu w bebechach. Wziął zamach i uderzył z całej Siły.
 
Harard jest offline