Blacker wyszedł z gabinetu wyraźnie zniesmaczony. Sarne! Po co komu zabijać sarnę? To, czego mu było potrzeba, to przelew krwi. Wiedział, że będzie musiał zaczekać, ale szkoda było przepuszczać tak wspaniałą okazję. Sarny zostawi łowcom, on poluje na innego typu zwierzynę. Ale zdawalo mu się, że wsród najemników był mag. Zaraz, jak on się nazywał? Darkstone? Żadko kontaktował się z magami, większość uznawała go za idealny materiał na eksperymenty, ale ten na takiego psychola nie wyglądał. Raczej na normalną osobę, może trochę cichą. A kunszt magiczny mógł mu się przydać. Po chwili znalazł go, z nachyloną nad nim Dhal'aLilą. Już chciał się wycofać, zostawiając ich w spokoju, ale zauważył, że po prostu mag nad czymś pracuje a Dhal'aLila mu się przygląda. Podszedł do Darkstona i zagadnął, mając nadzieję, że nie jest tak nadęty, jak większość magów - Potrafiłbyś wydestylować coś ,,ognistego", czym dałoby się nasączyć kulki arbaletu, a wybuchałoby po wbiciu się we wroga?
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |